Kilka rzutników ustawionych na scenie, umieszczone wokół nich ekrany i kamera na proscenium zwiastują, że Kurt Gerron. Führer daje miasto Żydom będzie spektaklem o nagrywaniu i odtwarzaniu – zapośredniczaniu rzeczywistości, jej przepisywaniu, modyfikowaniu, fałszowaniu. Wnoszony na wysoko zawieszoną galerię napis „ARBEIT MACHT FREI” uwypukla resztę – tragi-irocznina zapowiedź końca, po latach symbol Zagłady, nie wymaga w końcu szerszego komentarza. Te wyraźne znaki ustalają ramy przedstawienia, a równocześnie wskazują na związek obu tematów. Już na początku postawione zostają pytania o zachowane obrazy Holocaustu, możliwość widzenia niewyobrażalnego.
Historia Theresienstadt, którą w Teatrze Śląskim przywołują Jolanta Janiczak i Wiktor Rubin, skupia jak w soczewce zarysowane powyżej kwestie. Modelowy obóz koncentracyjny, wizytowany przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż, w 1944 miał stać się scenografią do nazistowskiego filmu propagandowego, ukazującego wspaniałomyślność III Rzeszy wobec osób żydowskiego pochodzenia. Bogate dziedzictwo niemieckiej kinematografii i zaangażowanie popularnego przedwojennego aktora Kurta Gerrona w charakterze reżysera miały posłużyć władzy do stworzenia takiej wizji rzeczywistości, która będzie zdolna oszukać opinię międzynarodową. Film w całości nigdy nie powstał, ale zachowane fragmenty, które w trakcie spektaklu widzki i widzowie mogą chwilami oglądać na wspomnianych ekranach, po latach zdają się spełniać funkcję całkowicie odwrotną do zamierzonej. Z dowodu na istnienie realnej społecznej utopii stały się wizualnym nośnikiem zbrodni.
Pod koniec spektaklu napis „ARBEIT MACHT FREI” zostaje pozbawiony fragmentu „BEI”. Powstała w ten sposób fraza każe zapytać: czy jeśli praca była fałszem i prowadziła do zniewolenia, to czy również i sztuka nie jest tylko kłamstwem? A jeśli sztuka Gerrona temu kłamstwu służyła, to czy z perspektywy czasu faktycznie możemy uznać, że pozwala dotrzeć do jakieś prawdy?
U Rubina i Janiczak Kurt Gerron (Agnieszka Kwietniewska) zdaje się być świadomy tego, mającego nastąpić, przeobrażenia. Jego postać budowana jest z intymnych zbliżeń kamery na twarz aktorki i intensywnej pracy nad posturą jej całego ciała, widzianego z oddalenia. Z pewnego siebie aktora i kabareciarza nie zostało niemal nic. Zapadnięte ramiona, pochylona głowa i lekkie przygarbienie, a równocześnie zdecydowanie w wydawaniu instrukcji reżyserskich (przypominających raczej wojskowe komendy) wskazują na silne rozdarcie w ocenie sytuacji, w jakiej znalazła się dawna gwiazda. Obozowa praca Gerrona jest dla niego splotem determinacji i desperacji. Wciąż odczuwa powinność solidarności ze współosadzonymi, ale równocześnie ulega twórczej rzetelności. Waha się, czy obraz jeszcze silniej niż wojenna codzienność upodla i uprzedmiotawia filmowanych ludzi, czy wręcz przeciwnie, jest dla nich szansą na zachowanie podmiotowości i przeciwstawienie się usunięciu Żydów z historii. Pozostawienie po sobie czegokolwiek, choćby obrazu fałszywie beztroskiej twarzy na filmowej kliszy, ma jednak jakiś sens – zdaje się twierdzić reżyser w wizji Janiczak i Rubina. Odmalowujące się w oczach Kwietniewskiej zrezygnowanie świadczy, że jedyną rzeczą, której Gerron jest pewny, jest to, że nie przeżyje.
Rola gościnnie pojawiającej się na deskach Teatru Śląskiego aktorki to zresztą najjaśniejszy punkt spektaklu. Choć Gerron nie jest oczywistym protagonistą, a wręcz momentami zostaje wycofany na drugi, a nawet i trzeci plan, trudno nie dostrzec przepaści między wielopoziomową konstrukcją jego postaci a brakiem wyrazu pozostałych bohaterów. Ich sceniczna obecność w pełni wyczerpuje się w kliszowych funkcjach, jakie przypisały im obozowe realia. Historia kobiety, która może znaleźć ocalenie dzięki podobieństwu do Marlene Dietrich, czy chłopaka, spotykającego w Theresienstadt kochanka, to potencjalnie ciekawe dramaturgicznie opowieści, jednak na scenie stają się płaskie i powierzchowne. Negatywny odbiór może być podyktowany stosunkowo niewielką ilością czasu, jaki zostaje im poświęcony w tym i tak niedługim spektaklu. Wątki poszczególnych ofiar to nawet nie sceny – raczej ich skrawki – prawie jak widoczne w tle mignięcia prawdziwych twarzy przymusowych aktorek i aktorów nazistowskiego filmu, choć bez tej siły uderzenia, którą mają w sobie wizualne dokumenty historii.
Montaż dokumentalnego materiału filmowego z substancją teatru jest zresztą w katowickim spektaklu szczególnie problematyczny. Za każdym razem, gdy przedstawienie stara się powtarzać zachowane obrazy, napięcie towarzyszące oglądaniu oryginałów ulatuje, odsłaniając śmieszność teatralnej konwencji. Scena gry w piłkę, zainscenizowana na tle zdjęć meczu obozowych drużyn, jest tego najlepszym przykładem. Nieporadne kopanie piłki po drewnianych deskach, zwieńczone dość zaskakującym slow-motion, wywołuje niestety co najwyżej nieprzyjemny dreszcz zakłopotania.
Inaczej trzeba ocenić sytuacje, w których film rozmija się z wydarzeniami scenicznymi, a zwłaszcza gdy zostaje przepleciony współczesnymi nagraniami. Ukazujące się oczom widzek i widzów absurdalnie zapętlone czynności (aktor chodzący między obecnymi na festynie przypadkowymi ludźmi, kobiety w opróżnionym, starym basenie, grająca w golfa Janiczak), luźno powiązane z dominującą w danej chwili narracją, wyrywają archiwalne kadry ze zwyczajowych form ich postrzegania. Upiorność nagranych przez Gerrona scen ulatuje na chwilę, aby zrobić miejsce spojrzeniu krytycznemu, które jeszcze wzmacnia intensywność ich oddziaływania. To w istocie silnie brechtowska strategia, szeroko omawiana przez Didi-Hubermana w kontekście rozważań nad wyobcowaniem. Jak pisze francuski filozof: „Wyobcowywać to tyle, co demonstrować demonstrując relacje rzeczy ukazywanych razem i połączonych podług ich różnic. Nie ma więc wyobcowania bez udziału montażu […] Zarazem jednak to poznanie, które umożliwia montaż, będzie także poznaniem na drodze udziwnienia” 1.
Rubin i Janiczak wchodzą zatem w dialog z nieprawdziwością propagandowego filmu, proponując zachwianie prawdziwością odczuć towarzyszących jego odczytywaniu. Co czujemy, gdy patrzymy na ludzi, którzy niedługo wyjadą do Auschwitz? Co to z nami robi? Jak możemy wyjść poza dialektykę przerażenia i litości? – zdają się pytać. W kontekście tak zarysowanych problemów dziwi decyzja twórczyń i twórców, żeby ciekawe zestawienie historycznych i współczesnych nagrań przeplatać scenami wprost opartymi na banalnej poetyce współczucia. Kilka dubli picia herbaty to kilka kostek cukru, które mogą uzupełnić skąpe posiłki – dowiadujemy się od jednej z bohaterek – aby chwilę później usłyszeć, że wyczekiwana przyjemność nie nastąpi, bo kostka rozpuściła się w kieszeni.
Katowicki spektakl budzi zatem wątpliwości przede wszystkim co do spójności wyborów realizacyjnych. Trafnie zadane pytania i zauważone problemy, związane z pojęciem prawdziwości obozowego doświadczenia, rozbijają się o truizmy. Pod koniec spektaklu napis „ARBEIT MACHT FREI” zostaje pozbawiony fragmentu „BEI”. Powstała w ten sposób fraza każe zapytać: czy jeśli praca była fałszem i prowadziła do zniewolenia, to czy również i sztuka nie jest tylko kłamstwem? A jeśli sztuka Gerrona temu kłamstwu służyła, to czy z perspektywy czasu faktycznie możemy uznać, że pozwala dotrzeć do jakieś prawdy? Jeśli tak, to jakiej? Dobrej odpowiedzi, rzecz jasna, nie ma. W biblijnym oryginalne to nie praca ani sztuka czyniła wolnym, lecz prawda. Twórcy i twórczynie Kurta Gerrona ripostują – ani praca, ani sztuka, ani prawda – szkoda, że niekonsekwentnie.
Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach
Kurt Gerron. Führer daje miasto Żydom
tekst, dramaturgia: Jolanta Janiczak
reżyseria: Wiktor Rubin
scenografia: Łukasz Surowiec, Wiktor Rubin
kostiumy Hanna Maciąg
muzyka: Krzysztof Kaliski
wideo: Łukasz Surowiec
reżyseria światła: Michał Głaszczka
asystentka reżysera i scenografa: Monika Winiarska
inspicjent: Dagmara Habryka-Białas
suflerka: Anna Wesołowska
operator kamery: Kamil Małecki
realizacja projekcji: Krzysztof Woźniak
realizacja światła: Maria Machowska
realizacja dźwięku: Wojciech Gąsowski, Marcin Łyczkowski, Mirosław Witek
realizacja zdjęć na planie filmowym: Filip Chrobak
realizacja dźwięku na planie filmowym: Krzysztof Bąk
producent wykonawczy: Małgorzata Długowska-Błach
kierownik techniczny: Maciej Rokita
muzyka na żywo: Krzysztof Kaliski
operator kamery: Kamil Małecki
obsada: Bartłomiej Błaszczyński, Katarzyna Brzoska, Natalia Jesionowska, Anna Kadulska, Agnieszka Kwietniewska, Michał Piotrowski, Aleksandra Przybył, Marcin Szaforz, Mateusz Znaniecki
statyści: Mateusz Bane, Krzysztof Ciemierz, Maciej Jabłoński, Mariusz Konieczny, Andrzej Kozak, Sebastian Krysiak, Arkadiusz Machel, Wojciech Pęksa, Wojciech Smolarczyk, Piotr Sobota, Piotr Stanusz, Jerzy Śpiewakowski, Robert Witkowski, Tomasz Wustrau, Sebastian Zastróżny
premiera: 7 czerwca 2019