Ani praca, ani sztuka, ani prawda

Rubin i Janiczak wchodzą w dialog z nieprawdziwością propagandowego filmu, proponując zachwianie prawdziwością odczuć towarzyszących jego odczytywaniu. Co czujemy, gdy patrzymy na ludzi, którzy niedługo wyjadą do Auschwitz? Co to z nami robi? Jak możemy wyjść poza dialektykę przerażenia i litości? – Maciej Guzy recenzuje spektakl Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina „Kurt Gerron. Führer daje miasto Żydom”.

Teatr Śląski w Katowicach, fot. Magda Hueckel

Kilka rzutników ustawionych na scenie, umieszczone wokół nich ekrany i kamera na proscenium zwiastują, że Kurt Gerron. Führer daje miasto Żydom będzie spektaklem o nagrywaniu i odtwarzaniu – zapośredniczaniu rzeczywistości, jej przepisywaniu, modyfikowaniu, fałszowaniu. Wnoszony na wysoko zawieszoną galerię napis „ARBEIT MACHT FREI” uwypukla resztę – tragi-irocznina zapowiedź końca, po latach symbol Zagłady, nie wymaga w końcu szerszego komentarza. Te wyraźne znaki ustalają ramy przedstawienia, a równocześnie wskazują na związek obu tematów. Już na początku postawione zostają pytania o zachowane obrazy Holocaustu, możliwość widzenia niewyobrażalnego.

Historia Theresienstadt, którą w Teatrze Śląskim przywołują Jolanta Janiczak i Wiktor Rubin, skupia jak w soczewce zarysowane powyżej kwestie. Modelowy obóz koncentracyjny, wizytowany przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż, w 1944 miał stać się scenografią do nazistowskiego filmu propagandowego, ukazującego wspaniałomyślność III Rzeszy wobec osób żydowskiego pochodzenia. Bogate dziedzictwo niemieckiej kinematografii i zaangażowanie popularnego przedwojennego aktora Kurta Gerrona w charakterze reżysera miały posłużyć władzy do stworzenia takiej wizji rzeczywistości, która będzie zdolna oszukać opinię międzynarodową. Film w całości nigdy nie powstał, ale zachowane fragmenty, które w trakcie spektaklu widzki i widzowie mogą chwilami oglądać na wspomnianych ekranach, po latach zdają się spełniać funkcję całkowicie odwrotną do zamierzonej. Z dowodu na istnienie realnej społecznej utopii stały się wizualnym nośnikiem zbrodni.

Pod koniec spektaklu napis „ARBEIT MACHT FREI” zostaje pozbawiony fragmentu „BEI”. Powstała w ten sposób fraza każe zapytać: czy jeśli praca była fałszem i prowadziła do zniewolenia, to czy również i sztuka nie jest tylko kłamstwem? A jeśli sztuka Gerrona temu kłamstwu służyła, to czy z perspektywy czasu faktycznie możemy uznać, że pozwala dotrzeć do jakieś prawdy?

U Rubina i Janiczak Kurt Gerron (Agnieszka Kwietniewska) zdaje się być świadomy tego, mającego nastąpić, przeobrażenia. Jego postać budowana jest z intymnych zbliżeń kamery na twarz aktorki i intensywnej pracy nad posturą jej całego ciała, widzianego z oddalenia. Z pewnego siebie aktora i kabareciarza nie zostało niemal nic. Zapadnięte ramiona, pochylona głowa i lekkie przygarbienie, a równocześnie zdecydowanie w wydawaniu instrukcji reżyserskich (przypominających raczej wojskowe komendy) wskazują na silne rozdarcie w ocenie sytuacji, w jakiej znalazła się dawna gwiazda. Obozowa praca Gerrona jest dla niego splotem determinacji i desperacji. Wciąż odczuwa powinność solidarności ze współosadzonymi, ale równocześnie ulega twórczej rzetelności. Waha się, czy obraz jeszcze silniej niż wojenna codzienność upodla i uprzedmiotawia filmowanych ludzi, czy wręcz przeciwnie, jest dla nich szansą na zachowanie podmiotowości i przeciwstawienie się usunięciu Żydów z historii. Pozostawienie po sobie czegokolwiek, choćby obrazu fałszywie beztroskiej twarzy na filmowej kliszy, ma jednak jakiś sens – zdaje się twierdzić reżyser w wizji Janiczak i Rubina. Odmalowujące się w oczach Kwietniewskiej zrezygnowanie świadczy, że jedyną rzeczą, której Gerron jest pewny, jest to, że nie przeżyje.

Rola gościnnie pojawiającej się na deskach Teatru Śląskiego aktorki to zresztą najjaśniejszy punkt spektaklu. Choć Gerron nie jest oczywistym protagonistą, a wręcz momentami zostaje wycofany na drugi, a nawet i trzeci plan, trudno nie dostrzec przepaści między wielopoziomową konstrukcją jego postaci a brakiem wyrazu pozostałych bohaterów. Ich sceniczna obecność w pełni wyczerpuje się w kliszowych funkcjach, jakie przypisały im obozowe realia. Historia kobiety, która może znaleźć ocalenie dzięki podobieństwu do Marlene Dietrich, czy chłopaka, spotykającego w Theresienstadt kochanka, to potencjalnie ciekawe dramaturgicznie opowieści, jednak na scenie stają się płaskie i powierzchowne. Negatywny odbiór może być podyktowany stosunkowo niewielką ilością czasu, jaki zostaje im poświęcony w tym i tak niedługim spektaklu. Wątki poszczególnych ofiar to nawet nie sceny – raczej ich skrawki – prawie jak widoczne w tle mignięcia prawdziwych twarzy przymusowych aktorek i aktorów nazistowskiego filmu, choć bez tej siły uderzenia, którą mają w sobie wizualne dokumenty historii.

Montaż dokumentalnego materiału filmowego z substancją teatru jest zresztą w katowickim spektaklu szczególnie problematyczny. Za każdym razem, gdy przedstawienie stara się powtarzać zachowane obrazy, napięcie towarzyszące oglądaniu oryginałów ulatuje, odsłaniając śmieszność teatralnej konwencji. Scena gry w piłkę, zainscenizowana na tle zdjęć meczu obozowych drużyn, jest tego najlepszym przykładem. Nieporadne kopanie piłki po drewnianych deskach, zwieńczone dość zaskakującym slow-motion, wywołuje niestety co najwyżej nieprzyjemny dreszcz zakłopotania.

Teatr Śląski w Katowicach, fot. Magda Hueckel

Inaczej trzeba ocenić sytuacje, w których film rozmija się z wydarzeniami scenicznymi, a zwłaszcza gdy zostaje przepleciony współczesnymi nagraniami. Ukazujące się oczom widzek i widzów absurdalnie zapętlone czynności (aktor chodzący między obecnymi na festynie przypadkowymi ludźmi, kobiety w opróżnionym, starym basenie, grająca w golfa Janiczak), luźno powiązane z dominującą w danej chwili narracją, wyrywają archiwalne kadry ze zwyczajowych form ich postrzegania. Upiorność nagranych przez Gerrona scen ulatuje na chwilę, aby zrobić miejsce spojrzeniu krytycznemu, które jeszcze wzmacnia intensywność ich oddziaływania. To w istocie silnie brechtowska strategia, szeroko omawiana przez Didi-Hubermana w kontekście rozważań nad wyobcowaniem. Jak pisze francuski filozof: „Wyobcowywać to tyle, co demonstrować demonstrując relacje rzeczy ukazywanych razem i połączonych podług ich różnic. Nie ma więc wyobcowania bez udziału montażu […] Zarazem jednak to poznanie, które umożliwia montaż, będzie także poznaniem na drodze udziwnienia1.

Rubin i Janiczak wchodzą zatem w dialog z nieprawdziwością propagandowego filmu, proponując zachwianie prawdziwością odczuć towarzyszących jego odczytywaniu. Co czujemy, gdy patrzymy na ludzi, którzy niedługo wyjadą do Auschwitz? Co to z nami robi? Jak możemy wyjść poza dialektykę przerażenia i litości? – zdają się pytać. W kontekście tak zarysowanych problemów dziwi decyzja twórczyń i twórców, żeby ciekawe zestawienie historycznych i współczesnych nagrań przeplatać scenami wprost opartymi na banalnej poetyce współczucia. Kilka dubli picia herbaty to kilka kostek cukru, które mogą uzupełnić skąpe posiłki – dowiadujemy się od jednej z bohaterek – aby chwilę później usłyszeć, że wyczekiwana przyjemność nie nastąpi, bo kostka rozpuściła się w kieszeni.

Katowicki spektakl budzi zatem wątpliwości przede wszystkim co do spójności wyborów realizacyjnych. Trafnie zadane pytania i zauważone problemy, związane z pojęciem prawdziwości obozowego doświadczenia, rozbijają się o truizmy. Pod koniec spektaklu napis „ARBEIT MACHT FREI” zostaje pozbawiony fragmentu „BEI”. Powstała w ten sposób fraza każe zapytać: czy jeśli praca była fałszem i prowadziła do zniewolenia, to czy również i sztuka nie jest tylko kłamstwem? A jeśli sztuka Gerrona temu kłamstwu służyła, to czy z perspektywy czasu faktycznie możemy uznać, że pozwala dotrzeć do jakieś prawdy? Jeśli tak, to jakiej? Dobrej odpowiedzi, rzecz jasna, nie ma. W biblijnym oryginalne to nie praca ani sztuka czyniła wolnym, lecz prawda. Twórcy i twórczynie Kurta Gerrona ripostują – ani praca, ani sztuka, ani prawda – szkoda, że niekonsekwentnie.

Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach
Kurt Gerron. Führer daje miasto Żydom
tekst, dramaturgia: Jolanta Janiczak 
reżyseria: Wiktor Rubin
scenografia: Łukasz Surowiec, Wiktor Rubin
kostiumy Hanna Maciąg
muzyka: Krzysztof Kaliski 
wideo: Łukasz Surowiec 
reżyseria światła: Michał Głaszczka 
asystentka reżysera i scenografa: Monika Winiarska 
inspicjent: Dagmara Habryka-Białas 
suflerka: Anna Wesołowska 
operator kamery: Kamil Małecki 
realizacja projekcji: Krzysztof Woźniak 
realizacja światła: Maria Machowska 
realizacja dźwięku: Wojciech Gąsowski, Marcin Łyczkowski, Mirosław Witek 
realizacja zdjęć na planie filmowym: Filip Chrobak 
realizacja dźwięku na planie filmowym: Krzysztof Bąk 
producent wykonawczy: Małgorzata Długowska-Błach 
kierownik techniczny: Maciej Rokita
muzyka na żywo: Krzysztof Kaliski 
operator kamery: Kamil Małecki
obsada: Bartłomiej Błaszczyński, Katarzyna Brzoska, Natalia Jesionowska, Anna Kadulska, Agnieszka Kwietniewska, Michał Piotrowski, Aleksandra Przybył, Marcin Szaforz, Mateusz Znaniecki
statyści: Mateusz Bane, Krzysztof Ciemierz, Maciej Jabłoński, Mariusz Konieczny, Andrzej Kozak, Sebastian Krysiak, Arkadiusz Machel, Wojciech Pęksa, Wojciech Smolarczyk, Piotr Sobota, Piotr Stanusz, Jerzy Śpiewakowski, Robert Witkowski, Tomasz Wustrau, Sebastian Zastróżny
premiera: 7 czerwca 2019

Przypisy
  1. Georges Didi-Huberman, Strategie obrazów. Oko historii 1, tłum. Janusz Margański, Kraków 2011, s.72.
Podobne

Wszystkie barwy „Teatru”

Nie ma mowy o tym, żebyśmy kosztem indywidualnych przekonań wyznaczali sztywną linię pisma, choć oczywiście pewne opinie wyrażane są na naszych łamach częściej, a inne rzadziej. Pluralizm widać także w naszych corocznych werdyktach dotyczących nagród „Teatru”. Naszymi laureatkami w ostatnich latach była i Anna Seniuk i Justyna Wasilewska, a laureatami – Jerzy Stuhr i Andrzej Kłak. Choć oczywiście dla wyznawców post-teatru zawsze będziemy zbyt zachowawczy… – z Jackiem Kopcińskim rozmawia Katarzyna Niedurny w ramach cyklu wywiadów z redaktorami naczelnymi czasopism teatralnych.

19 01 2020

Całowanki zamiast zdrowasiek

Autor „Odlotu” tka swój udramatyzowany poemat z często nieoczywistych skojarzeń i strzępkowych cytatów, budując tym samym groteskową alegorię zglobalizowanej pamięci (pop)kulturowej, niejako przepuszczonej przez filtr katastroficzno-katolickiej wyobraźni. – o „Odlocie” Zenona Fajfera pisze Alicja Müller.

12 10 2019

Teatr na kredyt

Twórcy i twórczynie przeprowadzają krytyczną analizę rzeczywistości kapitalistycznej, w której relacje międzyludzkie, zarówno na płaszczyźnie społeczno-ekonomicznej, jak i moralnej, kształtują się w oparciu o pojęcie „długu” oraz modelowych figur wierzyciela/ wierzycielki i dłużnika/ dłużniczki. – Adriana Mickiewicz recenzuje „Dług” w reżyserii Jana Klaty.

12 10 2019

Liczba pojedyncza czy liczba mnoga?

Pozornie wydaje się, że tytułowa bohaterka filmu, Halla, mogłaby stać się jedną z aktywistek opisywanych przez Solnit. Wskazuje na to jej zaangażowanie w ochronę środowiska, wiara w swoje racje i chęć uzyskania wpływu na politykę energetyczną kraju, którego jest obywatelką – Zuzanna Berendt pisze o „Nadziei w mroku” Rebeki Solnit oraz o filmie „Kobieta idzie na wojnę” w reż. Benedikta Erlingssona

12 10 2019

Konstelacje

Formy niemieszczące się w określonej przez prawo strukturze są dowodem na to, że konieczność wyboru pomiędzy instytucją publiczną a kolektywem wciąż działa niekorzystnie na polaryzację pracy na rzecz rozwoju artystycznego i badawczego – pisze Anna Olszak o „Kolektywach teatralnych, artystycznych i badawczych”.

12 10 2019

Pismo w dobie przemian

Nie robiłem żadnej rewolucji. Dopiero po dobrych paru latach, już w dwudziestym pierwszym wieku, zmieniłem wewnętrzny układ pisma, czyli jego szkielet, strukturę. Zapłaciłem za to boleśnie, bo jeden z najbardziej poważanych przeze mnie ludzi w branży, mój niegdysiejszy promotor, Jerzy Timoszewicz, na parę lat zerwał ze mną wszelkie stosunki, krzycząc przedtem: „Dlaczego zabrał mi pan mój Dialog?!”. Tymczasem podstawa pozostała niezmieniona – z Jackiem Sieradzkim rozmawia Katarzyna Niedurny w wywiadzie otwierającym jej autorski cykl „Naczelni”.

12 10 2019

RAVE TILL THE GRAVE

Reżyserka tworzy silną paralelę między klasowym odbiorem choreomanii a tańcami wytworzonymi przez mniejszości rasowe i seksualne, będącymi ich własnym językiem buntu. Ostatecznie jednak przedstawiciele klas uprzywilejowanych zawłaszczyli te formy ekspresji i poddali je procesowi normatywizacji – Justyna Machaj pisze o „Truciźnie” w reżyserii Marty Ziółek

19 04 2020

W ruchu / w bezruchu

Kolory zalewają scenę, przestrzeń wypełnia gęsty dym. Piekielny skrzekot przeplata się z eterycznym dźwiękiem dzwoneczków i uderzeniami gongów, natchnione frazy pieśni Ne me quitte pas przeradzają się w słowa Psalmu 51 Miserere mei, Deus; spomiędzy kakofonii przebijają się wykrzykiwane manifesty rapera Bartusia 419. Twórcy Boskiej Komedii uruchamiają rozpędzoną machinę chaosu, tworzą wielowymiarowe sceniczne horror vacui. Stąd nie ma ucieczki – Agata Tomasiewicz pisze o „Boskiej Komedii” w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego.

25 03 2020

Było ich siedem. Osiem!

Skandal! Czy już poszła plotka o tym, że Diabły to nowa Klątwa i że dla własnego komfortu lepiej nie zabierać na spektakl zbyt dużej torebki, a w niej niepotrzebnych rzeczy, bo wejściu na salę towarzyszy kontrola bezpieczeństwa, która zawsze delikatnie opóźnia rozpoczęcie przedstawienia? – Agata M. Skrzypek pisze o „Diabłach” w reżyserii Agnieszki Błońskiej.

17 03 2020

Istotne sprawy studentów

Poddawanie się przymusowi tworzenia ostrych i wyrazistych opowieści o zbiorowych praktykach oporu, będących w istocie nieostrą negocjacją wielu interesów i potrzeb, stanowi odsłonę neoliberalnego przymusu produktywności w wytwarzaniu uproszczonych, nastawionych na efekt narracji o tym, że coś się jednak „udało”

14 02 2020

Stało się. Studium (nie)posłuszeństwa

Każda instrukcja, jak każdy performans, zawiera w sobie mikrowładzę, wciela jakąś teorię, wykładnię działania – instrukcja Bukowskiego nie jest od tego wolna. Ale może ważniejsze jest to, że służy do uwidocznienia pojawiających się i działających politycznych ciał.

14 02 2020

Mam ciało!

Na wszelkie kryzysy – nie tylko te tożsamościowe, ale i fizyczne – Dziemidok daje jedną receptę: trzeba tańczyć. Taniec zaczyna przy akompaniamencie ciszy, potem kontynuuje do muzyki, która jakby rozbrzmiewa w całości w jego głowie, a do widowni docierają tylko kakofoniczne stukoty. Niestaranna melodia przekształci się w końcowej tanecznej części wykładu performatywnego w swingowy In dieser Stadt Hildegard Knef. Wewnętrzny przymus tańczenia, który staje się wręcz miłością, wydaje się być jednocześnie życiowym spełnieniem i eskapizmem – dwiema nieodłącznymi stronami pasji. Jedyną miarą sensu tego działania jest pewność siebie – Agata M. Skrzypek pisze o festiwalu Ciało/Umysł.

13 02 2020

Grotowski i cała reszta

Próba umieszczenia „odwrotu od Grotowskiego” w ciągu nieświadomych walk o artystyczną niezależność podważa dużą część krytycznej recepcji działalności reżysera „Akropolis” koncentrującej się na problemie relacji władzy. Sygnał takiej dyskursywnej kapitulacji przed majestatem wielkiego twórcy odwraca uwagę od praktyk nauczyciela i kieruje ją na „traumę” uczniów. Z takiej perspektywy krytyka „męskiego geniusza” wytraca swoją sprawczość i wartość – Mateusz Kaliński pisze o „Ja, bóg” w reżyserii Tomasza Rodowicza i Joanny Chmieleckiej.

07 02 2020

Poszukiwania w ciele

Konstytuowanie się nowej, hybrydycznej, cielesnej tożsamości w spektaklu wyklucza istnienie binarnego systemu świata opartego na opozycjach: naturalne – sztuczne czy człowiek – maszyna –
Natalia Brajner pisze o „Końcu śmierci” w reżyserii Tomasza Bazana.

22 01 2020

Sztuka jest jak Ibuprom

Wyświetlane na ekranie ponad sceną nazwy miast otwierają kolejne rozdziały spektaklu, które, z pozoru zupełnie ze sobą niezwiązane, łączą się w spójny obraz przedstawiający niemoc, obcość, wyizolowanie i bezsilność wobec rzeczywistości. Każda z dziesięciu lokalizacji to inny krajobraz i inna perspektywa. Zaczynamy w Madrycie – Julianna Błaszczyk pisze o „Możliwościach znikających przed krajobrazem” w reżyserii Tanyi Beyeler i Pabla Gisberta.

23 12 2019

Alien

W momencie zwierzenia się bohaterki o chwili, w której poczuła, że choruje na nowotwór, na scenę wchodzi Piotr Polak w czerwonym, piankowym stroju raka. Twórcy i twórczynie konsekwentnie wykorzystują kampową estetykę, by przedstawiać coraz bardziej emocjonalne tematy. Kontrast między formą a treścią ma uderzać odbiorcę, co ma umożliwić mu pogłębioną analizę prezentowanych problemów – Julia Wróblewska pisze o „Jezusie” w reżyserii Jędrzeja Piaskowskiego.

16 12 2019

Aneks – recenzja wystawy „Zmiana ustawienia”

Rzecz jasna, podkreślany przez Buchwald oryginalny status zaprezentowanego w Zachęcie spojrzenia w przeszłość należy postrzegać przede wszystkim jako chwyt marketingowy, mający wyjść naprzeciw wszystkim tym, których zniechęca wizja niemałych sal warszawskiej galerii, po brzegi wypełnionych wyblakłymi projektami scenograficznymi i butwiejącymi konstrukcjami. Za niewinnym z pozoru gestem, kryje się jednak niebezpieczna, choć już całkiem dobrze rozpoznana, pułapka – pisze Maciej Guzy o wystawie „Zmiana ustawienia. Polska scenografia teatralna i społeczna XX i XXI wieku”.

09 12 2019

Biblia ilustrowana – esej o kostiumach w spektaklu „Jezus”

Korzystanie z oferty second handów, tworzenie prac z materiałów recyklingowanych staje się deklaracją kostiumografki i manifestem chęci ograniczenia negatywnego wpływu przemysłu odzieżowego na środowisko naturalne i występującej w jego ramach nadprodukcji ubrań – pisze Seba Tokarczyk o praktyce kostiumograficznej Hanki Podrazy oraz kostiumach w spektaklu „Jezus”.

09 12 2019

Słuchanie kryzysów

Goebbels, Lauwers i Marthaler – ojcowie (!) założyciele współczesnego europejskiego teatru, mający znaczący wpływ także na polskie środowisko teatralne po 1989 roku – prezentują swoje obserwacje na temat rzeczywistości w formie dość stotalizowanej struktury scenicznej, przygniatającej widzki i widzów niemal każdym swoim elementem – Maciej Guzy pisze o trzech spektaklch prezentowanych podczas tegorocznej edycji Ruhrtriennale w Bochum

31 10 2019

Rozejrzyj się

Podjęcie przez twórczynie i twórców teatralnych i performatywnych refleksji na temat krajobrazu nie powinno być zaskakujące – w końcu krajobraz nie jest naturalnym fenomenem, a filtrem, przez jaki patrzymy na rzeczywistość, konstruowanym zresztą przez sztuki wizualne od stuleci. – Kacper Ziemba pisze o spektaklach prezentowanych w ramach cyklu komuny//warszawa „Krajobraz. Minifest”.

21 10 2019

Destrukcja obsługi

Teatr o ekologicznym zacięciu musi wskazywać rzeczywistych winnych katastrofy klimatycznej. A do tego niezbędna jest ostra, polityczna sztuka, która pomogłaby wyzwolić polski mejnstrim z hegemonii neoliberalnego dyskursu.

12 10 2019

Maszynki do świerkania

Głos – jego skala, barwa i inne techniczne parametry – dyktuje śpiewakom nie tylko dobór ról, lecz także zmusza ich do podporządkowania codziennej egzystencji zachowaniu wokalnej kondycji – Katarzyna Dobrowolska pisze o sytuacji śpiewaków operowych

12 10 2019

Jak przestałem się martwić i pokochałem globalne ocieplenie

Jak pogodzić „faktyczność” globalnego ocieplenia z polityczną sprawczością człowieka, który miałby mu zaradzić? Sprzeczności tej niestety nie da się rozstrzygnąć, dopóki nie uznamy, że wiedza naukowa ma status probabilistyczny, a nie prawdziwościowy. Służy ona bowiem przewidywaniu przyszłości na podstawie dostrzeżonych prawidłowości, a nie samemu opisowi stanów rzeczy. – pisze Konrad Wojnowski w eseju poświęconym kryzysowi racjonalnego dyskursu w obliczu katastrofy klimatycznej.

12 10 2019

Zaniechać zemsty?

Dlaczego wybór padł konkretnie na Mosul? To miasto o wielowiekowej historii, biblijna Niniwa, do której zmierzał prorok Jonasz, by ostrzec jej mieszkańców przed gniewem bożym i skłonić ich do pokuty. Na szczęście Rau nie rozwija tego wątku w spektaklu, unikając skazania skomplikowanej rzeczywistości dzisiejszego Mosulu na naiwne chrześcijańsko-kolonialne moralizatorstwo – pisze Bartłomiej Janiczak o „Orestesie w Mosulu” w reżyserii Milo Raua.

12 10 2019

W lustrze dalekiej kultury

Punktem odniesienia dla spektaklu Makohona jest teatr Takarazuka założony w 1914 roku w mieście o tej samej nazwie. Nowatorskość tego przedsięwzięcia polegała na tym, że na scenie występowały tylko kobiety, chociaż na początku ubiegłego wieku w japońskich teatrach grali głównie mężczyźni – Radek Pindor recenzuje „TAKARAZUKA camp” w reżyserii Eryka Makohona.

08 08 2019

Statyści we własnym życiu

Twórczynie i twórcy nie próbują zmieniać rzeczywistości, są bowiem świadomi swojej pozycji; dają temu wyraz, ofiarowując bohaterkom i bohaterom dużo wolności, w której ci mogą pozostać w stanie albo aktywności, albo kontemplacji. – Kacper Ziemba recenzuje „Kino moralnego niepokoju” w reżyserii Michała Borczucha.

05 07 2019

Ojcowie (z) Kościoła

Premiera spektaklu – zbiegająca się w czasie z filmem „Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich – pozwala zwolennikom teorii spiskowych snuć domysły, że to kolejny przykład działalności antykościelnego układu – pisze Jan Karow o „Dzieciach Księży” w reżyserii Darii Kopiec.

05 07 2019

Grupa wsparcia – wywiad z Piotrem Mateuszem Wachem

Schemat jest wszędzie podobny. Wystawa, która kosztuje kilka milionów złotych czy dolarów, jest wielkim produktem, a osoby, które są w nią najmocniej zaangażowane, zostają wykorzystane – z Piotrem Mateuszem Wachem – artystą, tancerzem, performerem – rozmawia Julia Kowalska

05 07 2019

Odpowiedzialni za wyobraźnię

„Bezkarnie” jest kolejnym głosem krytycznym wobec ojców założycieli i ojców dyrektorów, których alienujące i totalizujące myślenie o teatrze podtrzymuje mity dotyczące społecznego statusu artysty.

04 07 2019

Dopiero śpiew daje swobodę?

Śpiew ma na stałe zarezerwowane miejsce na scenach teatrów dramatycznych, od eksperymentalnego teatru akademickiego w zachodnim stylu, po lokalne studia młodzieżowe czy emigracyjne amatorskie trupy – Katarzyna Dobrowolska pisze o roli pieśni w teatrze ukraińskim

04 07 2019

Nic tak nie działa jak czerwona sukienka

Wyjątkowe oddziaływanie retrospektywy „The Artist Is Present” opiera się na sile produkowanych przez Abramović obrazów, które wybijają się na niezależność i budują ikoniczny wizerunek artystki – Weronika Wawryk pisze o strategiach kreowania wizerunku przez Marinę Abramović

04 07 2019

Poważna sprawa

Wszystko wskazuje na to, że Marinie Abramović na etyce postępowania nie bardzo zależy, a pozycja, na jakiej często jest stawiana, to konstrukt, z którym nie identyfikuje się ona nawet w minimalnym stopniu. Tym, na czym wyraźnie jej zależy, jest poważne traktowanie własnej twórczości – Zuzanna Berendt recenzuje wystawę Mariny Abramović „Do czysta”

04 07 2019
SITEMAP