Trzy zagadki, jedna śmierć, i powstanie Ewy
Drugi dzień Dni Sztuki Współczesnej to przede wszystkim dwa spektakle: znany już w Białymstoku "Turandot" i widowisko uliczne "Doppelganger". Nie zabrakło również innych atrakcji - koncertu muzyki bałkańskiej czy pokazu filmów animowanych.
Wystawa "Bodies of dispersion: Mechanisms of distension" otworzyła kolejny festiwalowy dzień. Złożona z prac wideo, fotografii, instalacji i performance'u, ukazywała percepcję ciała w kontekście zjawisk socjalnych, biologicznych, psychologicznych oraz technologicznych. Swoje dzieła prezentowało dziewięciu artystów: Artur Żmijewski, Alex Villar, Hakan Topal, Hans Joerg Moderegger, Franziksa Lamprecht, David Jensenius, Elin Wikstroem, Qyvind Renberg i Miho Shimizu.
Pod zagadkowym tytułem "Animowane jam session z Izabelą Plucińską" skrył się pokaz krótkometrażowych filmów animowanych. Na uwagę zasługuje technika, w jakiej Izabela Plucińska, laureatka wielu nagród na festiwalach filmowych, je tworzy. Wykonuje bowiem sama figurki z plasteliny i gliny, animuje je i filmuje, co sprawia, że jej filmy są niezwykle plastyczne i sugestywne.
Chińskie laleczki i włoska opera
Określenie "opera dla głuchoniemych" zasadniczo trąci Mrożkiem lub inną, pokrewną groteską. Grupa Coincidentia i neTTheatre pokazują jednak, że takie zjawisko jest możliwe.
Na scenie obserwujemy splot trzech wątków. Z jednej strony śledzimy umierającego na raka Giacomo Pucciniego. Jego ostatnie dni, jego ostatnie prace nad operą "Turandot". Jego żonę i jego kochankę, Dorię Manfredi, sekcja zwłok, która wykazała, że jednak była dziewicą, a podejrzenia o związki z kompozytorem może niekoniecznie są uzasadnione. Z drugiej strony śledzimy akcję samej "Turandot", opowieści o okrutnej księżniczce, która każdemu swojemu admiratorowi zadaje zagadki. Zagadki zasadniczo są trzy, a śmierć jest jedna - w efekcie księżniczka obywa się bez mężczyzny, co właśnie sobie założyła. Gdzieś znienacka do tego świata trafia sam Puccini - służąca Liu przywodzi mu na myśl nieszczęsną samobójczynię Dorię, Turandot z kolei przypomina jego żonę. Między tymi dwiema historiami przeplata się wątek współczesnych Chin - laleczki Barbie, chińskie tortury sygnalizowane sugestywnie za pomocą warzyw, ujęcia z chińskich defilad. A na koniec - język migowy - pojawiający się na scenie, używany przez aktorów, jako inna droga porozumienia.
Spektakl ten mieści się w nurcie teatru internetowego, trudno zatem mówić tutaj o jakimś porządku, ułożonej chronologicznie fabule. Wszystkie trzy wątki przeplatają się dowolnie, nie brakuje elementów multimedialnych czy tradycyjnych, chociażby dużej lalki, co pojawia się obok laptopa, prezentującego filmiki z życia Chin. Spektaklowi nie brakuje dosadności i realności - jeśli na scenie pojawia się bijatyka, to jest to bijatyka do krwi i trzasku kości o kant stołu. Show z warzywami zaczyna się niewinnie, ale już pod koniec, kiedy obserwujemy krwawiące ogórki czy wymiotujące pomidory, słychać tylko pojękiwania z widowni. Liryczne z kolei niezwykle są sceny z Puccinim, z Dorią, podkreślające dramatyzm tych postaci. Atmosfera przemijania i odchodzenia jest wyczuwalna - potęguje ją nastrojowa muzyka, światło, gest. Puccini jawi się jako osoba stojąca realnie na granicy dwóch światów, świata życia i świata śmierci.
Spektakl porusza i czaruje, nie jest jednak rzeczą łatwą. Wymaga od widza spostrzegawczości, koniecznej do wychwycenia wszystkich smaczków, wrażliwości i pewnej dawki odporności.
Lilith i Ewa, czyli sobowtór
Słowo "Doppelganger" w języku niemieckim generalnie oznacza sobowtóra, ewentualnie bliźniaka. Wiąże się jednak z nim szereg ciekawych mitów mówiących chociażby o tym, że każdy człowiek ma swojego sobowtóra, bliźniaka, który podąża o krok przed nim. Mitologia germańska z kolei pojmuje go jako "Wielopostaciowość" i uważa za stwora zdolnego do przemiany w rozmaite rzeczy.
"Doppelganger" Teatru Novogo Fronta bierze na warsztat opowieść o Ewie i Lilith. Lilith, pierwsza kobieta, która została stworzona przez Boga, wyrzekła się jednak swojej roli i zbiegła z raju. I nawet trzy anioły, Senoy, Sansenoy i Semangeloff nie zdołały jej zatrzymać. Dopiero po niej przyszła Ewa ze swoim uniżeniem i zależnością, Lilith, jako ten mityczny sobowtór zeszła ze swojej drogi "na krok przed Ewą". Germańską wielopostaciowość również możemy odnaleźć w tym spektaklu - składa on się bowiem z powiązanych luźno na podstawie skojarzeń scen, pozbawiony jest sztywnej formuły, zmieniając się na oczach widzów w różne formy i różne historie. Pojawia się Ewa, ale i Lilith, Mesjasz, ale i wskrzeszony Łazarz. Taki układ wynika również z koncepcji, jaką narzucił sobie Teatr Novogo Fronta, jest to bowiem grupa, która często ucieka się do improwizacji jako środka wyrazu. Założenie ciekawe, w praktyce jednak może utrudniać odbiór spektaklu. Nie wiadomo, do jakiego stopnia improwizowany jest "Doppelganger", niekiedy jednak tracił bowiem czytelność.
Jest to widowisko uliczne, może sobie zatem pozwolić na pewien rozmach scenograficzny. Diabły wjeżdżają w czarnym samochodzie z piskiem opon, spektakularny ogień bucha w ciemnej nocy, a na wielkiej konstrukcji z siedmioramienną gwiazdą akrobatycznie tańczy Lilith. Tradycją już staje się, że uliczne pokazy na DSW są bardzo efektowne, a "Doppelganger" trzyma się tego nurtu.
"Doppelganger" jednak to również perełki w postaci kreacji Alesa Janaka, aktora powracającego do tradycji aktorstwa komediowego, do budowania roli i komizmu gestem, mimiką. Uwagę zwraca również diaboliczny w tym wypadku taniec Iriny Andreevy, odtwórczyni Lilith - można odnieść wrażenie, że ekipa pracuje tutaj na dwa fronty, stawiając jednocześnie i na efekt, i na spektakularność, i na warsztat, dbając o ogół i szczegół. "Doppelganger" nawiązuje również cały czas do sztuki cyrkowej, do teatru jarmarcznego - skojarzenie takie wywołuje sam kształt sztuki, którą można by określić mianem wariacji biblijnych - ale też sposób wykonania, warsztat gry aktorskiej. W tym kontekście plac miejski jako miejsce odegrania tylko potęguje to wrażenie. Przez jedną chwilę Teatr Novogo Fronta przerzucił widzów w średniowieczne czasy jarmarcznej, prostej rozrywki, wtłaczając ich rozmachem spektaklu w role zadziwionej publiczności.
Sylwia Grygorowicz
Teatralia Białystok
31 maja 2010
Grupa Coincidentia i neTTheatre
"Turandot"
scenariusz i reżyseria: Paweł Passini
wizualizacje: Maria Porzyc
muzyka: Paweł Passini
współpraca scenograficzna: Michalina Kostecka
konsultacja języka migowego: Magdalena Urbańska
obsada: Dagmara Sowa, Katarzyna Tadeusz, Iga Załęczna, Paweł Chomczyk, Mariusz Laskowski
Teatr Novogo Fronta
"Doppelganger"
koncepcja i scenariusz: zespół
obsada: zespół Teatru Novogo Fronta
XXV Dni Sztuki Współczesnej 20-30 maja 2010 r. BIAŁYSTOK.