zwykła czcionka większa czcionka drukuj
szukaj

To się nam wszystkim nawet nie śniło

Czy jest coś, co przez dwa tysiące lat nie zostało jeszcze wymyślone? Coś, czego jeszcze nie widzieliśmy? Czy można w ogóle napisać, pokazać coś, czego jeszcze nie było? Stworzyć, a nie odtworzyć? Co w XXI wieku może jeszcze zaszokować? Odpowiedź na wszystkie te pytania jest jedna: "Sen nocy letniej" w reżyserii Moniki Pęcikiewicz. Słyszałam od niektórych obruszonych widzów, że poczuli się zniesmaczeni. Że obrazili się na spektakl, który ich zaatakował przemocą, że oni nie chcą oglądać nagości, brutalności i zła.

No właśnie. Wystarczyło po prostu uderzyć w czuły punkt i pokazać gorzką prawdę o wieku, w którym żyjemy. Bez fantazjowania, bez specjalnej gimnastyki - po prostu zupełnie prawdziwe zepsucie w najczystszej postaci. Spektakl niezwykle siarczysty i przejmujący. To wciąż jest dramat Szekspira, tyle że już nie komediowy. Nadal jest to historia trzech par, tyle że wrzucona we współczesne realia, gdzie poza oczywistymi różnicami zachowań, fizyczności czy dialogów - nasuwa się jedna, wizualna - rzecz nie dzieje się w lesie, lecz na planie filmowym. Na telebimach oglądamy wszystko, co ma miejsce na scenie, tyle że z lotu ptaka. Możemy się przeglądać, jak w lustrach. Sto procent naturalizmu. I chyba właśnie dlatego tak chwyta.

Sen nocy letniej TEATR POLSKI Wrocław

"Sen nocy letniej"
fot. M. Wajda

Pęcikiewicz rzuciła nam w twarz wszystkim, co mamy w sobie najgorszego. Jak jesteśmy zepsuci, wyżarci przez żądze seksualne, egoistyczni. Jak szybko jesteśmy w stanie zapomnieć o tych, których przed chwilą kochaliśmy, albo jak nisko możemy upaść, żeby nie utracić miłości. Chciałoby się odwrócić wzrok i nie patrzeć na to, ale spektakl nas osacza, tworzy zamknięty krąg, w którym widzowie zmuszeni są brać udział, bo atakuje ich z każdej strony nie tylko poprzez to, co dzieje się na scenie, ale też telebimy, zbliżenia, muzykę, działanie aktorów poza sceną. Tyle tylko, że nie jest to udział aktywny, nie ma wyciągania na scenę, wpatrywania się w widzów, szukania kontaktu. Aktorzy udają, że nas nie ma. Grają próbę spektaklu - spory o podział ról, przerwę na obiad, rzucają w widownię widelce, przeklinają; scenarzyści i oświetleniowcy chodzą po scenie.

U Szekspira leśne stwory i książęta, u Pęcikiewicz zagubieni mężczyźni i nieszczęśliwe kobiety. Miłość jest spaczona, na pierwszy plan wysuwa się libido. W świecie jakiekolwiek reguły przestają mieć znaczenie. Helena zachwyca się fizycznością Hermii, sama, zakochana w Demetriuszu błaga go, by zaczął ją traktować nawet jak psa, byle przestał ją ignorować. Tytania oddaje się nieczystej rozkoszy, wąchając skarpetki Mikołaja; on z kolei próbuje zgwałcić kolegę z pracy, grając, że podrywa ukrytą w nim kobietę.

Sen nocy letniej TEATR POLSKI Wrocław

"Sen nocy letniej"
fot. M. Wajda

Pierwiastek młodości - piękna, silna Hermia - kontrastuje z podstarzałą, otyłą i zaniedbaną Tytanią. Obie role zresztą znakomicie obsadzone. Anna Ilczuk, najpierw dumna i kokieteryjna, w końcu, gdy zostaje odrzucona zamienia się w bezbronną i słabą. Zresztą jak inaczej może zareagować młoda dziewczyna w sytuacji, gdy ukochany mężczyzna, trzymając rękę pod jej sukienką, oświadcza, że już jej nie kocha? Okazuje się, że miłość potrafi być wyniszczająca, pogrążyć nawet najbardziej pewnych siebie. Królowa Elfów, która tutaj jest prostytutką, wygłasza przejmujący monolog o samotności i świadomej autodestrukcji, żałując wszystkiego, co zrobiła. Błaga o uczucie, choć i tak wie, że "z nadmiaru miłości słabnąć zaczniemy". Przechadza się po scenie w nieprzyzwoicie wysokich butach, w rytm popularnej dziś popowej piosenki "Bad romance". Fenomenalna rola Ewy Skibińskiej, obnażająca i odważna, świetnie zagrana.

Przedstawienie, które sięgnęło innego wymiaru, zmusiło do odmiennego odbierania. Nie ma zwyczajnego współodczuwania z pobitym czy zgwałconym - tutaj siła rażenia jest tak ogromna, że każdy odbiorca ma prawo sam poczuć się ofiarą oglądanych wydarzeń. Przerażenie, strach, rozpacz - wszystko bardzo osobiste. I kiedy mężczyzna próbuje zgwałcić innego, to gwałci razem z nim kilkadziesiąt osób na widowni.

Sen nocy letniej TEATR POLSKI Wrocław

"Sen nocy letniej"
fot. M. Wajda

Zanim dojdzie do ślubu trzech par, przeprowadzonego w atmosferze otępienia i sennej nostalgii, odegrana zostanie scena czegoś w rodzaju nocy przedślubnej w postaci seksualnej konstelacji ciał. Mężczyźni i kobiety stoją na obwodzie koła i w rytm muzyki poruszają w kierunku wskazówek zegara, by odegrać stosunek z kolejną osobą. Tworzą jedność. Bez względu na wiek, płeć, uczucia. To przestaje być ważne wobec instynktu, który musi zostać zaspokojony. Scena, która wprowadza w nieme osłupienie. Orgia, nieco oniryczna. Ale też wciąż wydaje się, że jej uczestnicy czują się uwięzieni. We własnych ciałach, przyzwyczajeniach, otępieniu emocjonalnym. Zakochują się, za chwilę uciekają, przestają czuć, zaczynają pożądać.

To jest sen. I sama nie wiem, czy już koszmarny, czy wciąż po prostu fantastyczny. Jest w tym coś niedopowiedzianego, niedookreślonego, coś, czego nie potrafię nazwać. Spływa dziwne uczucie, że ci ludzie nie kłamią. Postacie grane przez aktorów sklejają się z samymi aktorami, a wrażenie to zawdzięczamy z pewnością dobrze pojętemu motywowi teatru w teatrze.

Ta premiera to absolutny sukces. Nie tylko widowiskowy, ale też psychologiczny. Ludzie powinni to zobaczyć. Przeżyć, poczuć na sobie, zetknąć się bliżej z własnym światem, zrozumieć ponadczasowość Szekspira. Bardzo dawno, a może nigdy, nie widziałam spektaklu, który tak mnie dotknął i ja osobiście nie uważam, żeby cokolwiek w nim mnie obraziło. Naga prawda. Widać, że niektórych kole w oczy.

Karolina Obszyńska
Teatralia Wrocław
24 marca 2010

Teatr Polski we Wrocławiu
William Shakespeare
"Sen nocy letniej"
tłumaczenie: Stanisław Barańczak
reżyseria: Monika Pęcikiewicz
scenografia: Mirek Kaczmarek
muzyka: Krzysztof Kaliski
opracowanie tekstu: Bartosz Frąckowiak
dramaturgia: Bartosz Frąckowiak
kostiumy: Mirek Kaczmarek, Magorzata Matera
choreografia scen walki: Grzegorz Mikołajczyk
reżyseria światła i video: Wojciech Puś
koordynator projektu: Hanna Frankowska
konsultacja choreograficzna: Tomasz Wygoda
obsada: Hermia - Anna Ilczuk, Helena - Dagmara Mrowiec, Tytania - Ewa Skibińska, Hipolita - Marta Zięba, Tezeusz - Michał Chorosiński, Oberon - Adam Cywka, Lizander - Marcin Czarnik / Błażej Michalski, Demetriusz - Mirosław Haniszewski, Piotr Kloc - Rafał Kronenberger, Franciszek Piszczała - Michał Opaliński, Puk - Marcin Pempuś, Mikołaj Podszewka - Adam Sczyszczaj
premiera: 19 marca 2010 r.

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP