zwykła czcionka większa czcionka drukuj
szukaj

Wraz z teatrem rozwija się aktor

Z Piotrem Janiszewskim - aktorem-lalkarzem Śląskiego Teatru Lalki i Aktora Ateneum rozmawia Katarzyna Głowacka.

Teatralia: Niedawno odbyła się premiera "Bajki o szczęściu", w której Pan występuje. Czy mógłby Pan opowiedzieć, o czym jest spektakl i w jaką rolę się Pan w nim wcielił?
Piotr Janiszewski: W "Bajce o szczęściu" wcielam się w rolę handlarza, uosabiającego zło, który stara się wykraść szczęście innym i wygrać z dobrem symbolizowanym przez anioła. Spektakl opowiada o walce dobra ze złem, anioł i diabeł rywalizują o duszę i szczęście starca, który hoduje myszkę, kogucika i świnkę.

Czy łatwo zagrać czarny charakter?
Nie jest to łatwe, bo trzeba przejść pewną sferę metafizyczności, a przy tym zaspokoić oczekiwania reżysera i być w zgodzie z tekstem. Każdy człowiek posiada w sobie jakiś pierwiastek zła. A dziecku należy przedstawić to w taki sposób, by wiedziało, że zło istnieje. W ten sposób ze sceny przekazujemy mu jakąś prawdę.

Jaką z ról, w które się Pan wcielał, najlepiej Pan wspomina? Która szczególnie zapadła w pamięć?
Jest kilka takich ról. W swoim życiu zagrałem około 60 przedstawień. Ról było znaczenie więcej, ponieważ w teatrze lalkowym gramy po kilka postaci w jednym spektaklu - dwie, trzy, czasem więcej, w zależności od konwencji i tekstu. Jest kilka pięknych postaci, w które się wcielałem, jak Gulliver, Dżepetto z "Pinokia" i Roeoender z "Alladyna". Zapadła mi również w pamięć rola Lokego ze spektaklu "Mały Klaus i Duży Klaus", choć to zupełnie inna postać niż te wymienione wcześniej.

Piotr Janiszewski

A czy któraś wymagała specjalnego przygotowania? Musiał Pan przytyć albo zapuścić brodę?
Tak, zdarzyło się i wyniknęło z tego sporo żartobliwych sytuacji. Reżyser poprosił mnie, bym zapuścił brodę do roli Dżepetta. No i cóż się takiego stało? Mam brodę, gram na scenie po raz wtóry, no i niektórym się to po prostu nie podobało. Pytali: "Dlaczego Piotr gra nieogolony?" Nic nie wiedzieli o pomyśle reżysera i nie zrozumieli zamysłu.
Podobnie było z rolą Janka w "Kocie w butach". Wyjątkowość tej roli polegała na tym, że dojrzała osoba musi się wcielić w rolę młodego, nierozgarniętego człowieka. Do tego jeszcze kostium przypominał piżamę rodem z XVIII wieku, z koronkami i guziczkami. Janek z racji swojego roztrzepania musiał mieć w stroju rozpięte guziki. Po spektaklu zostałem poproszony na rozmowę do dyrektora, który nic nie wiedział o zamyśle reżysera i scenografa. Wyjaśniam dyrektorowi, jak sprawa wygląda. Ten nieugięty, prosi bym się pozapinał. W końcu mówi do mnie: "Ile razy w roku widzisz reżysera?" "Tego reżysera około trzy, cztery razy" - odpowiadam. "A mnie ile razy widzisz?" "Codziennie". "No to proszę się dostosować" (śmiech). No i musiałem się pozapinać i grać jak wszyscy, co miało swój urok.

Woli Pan kontakt z młodszą czy dorosłą publicznością?
Teatr ciągle ewoluuje i przygotowuje także spektakle dla dorosłych widzów. Dla nas, aktorów, jest to rzeczą naturalną, ponieważ teatr lalkowy wywodzi się z teatru dla dorosłych. Jednak nie dla wszystkich jest to oczywiste. Aktorzy nie mają z tym problemów, trzeba tylko zaufać reżyserowi, że to przedsięwzięcie ma sens, i oddać mu się całkowicie.

Chyba inaczej się gra, jeżeli na widowni zasiadają dorosłe osoby, a inaczej, kiedy są to dzieci, które mogą śmiać się, krzyczeć, zaczepiać aktorów? Czy w trakcie spektaklu nawiązuje Pan kontakt z młodszymi widzami?
Jeżeli spektakl przewiduje kontakt z widzem i posiada dużą dozę spontaniczności, to tak też się dzieje. Podczas tygodni prób każdy aktor jest do tego przygotowywany. Czymś innym jest zdarzenie nagłe, takie jak zerwanie dekoracji czy brak prądu. Natomiast kontakt z widzem zarówno tym starszym, jak i młodszym, jest wcześniej przewidziany, wpisany w charakter danego spektaklu. Jesteśmy przygotowywani tak, by nic nas nie zaskoczyło. Docieramy do osób słabiej słyszących za pomocą specjalnych urządzeń. Bierzemy pod uwagę reakcje widzów pochodzących z różnych środowisk, którzy nie wiedzą, jak się w teatrze zachować i mogących dziwnie reagować. Ale wystąpienie tych reakcji bierzemy pod uwagę, gdyż zakres teatru, nie tylko lalkowego, obejmuje psychologię dziecka. Każdy świadomy aktor się nad tym zastanawia, podobnie reżyser.

A czy znajduje się czasem miejsce na improwizację, odpowiedź na pytanie dziecka, które nie jest przewidziane w scenariuszu?
Dzieci często się śmieją, krzyczą. Nauczycielki nie zawsze je uciszają i to jest pozytywne. Aktor w tym momencie wie, iż nie ma sensu kontynuować dialogu, przekrzykiwać dzieci. One muszą po prostu wybrzmieć i dopiero wtedy staje się możliwe granie dalej bądź powtórzenie wcześniejszej sekwencji. A więc tego typu spontaniczność występuje.

JAMA Śląski Teatr Lalki i Aktora Ateneum KATOWICE

Jak to się stało, że został Pan aktorem? Marzenia z dzieciństwa, przeznaczenie, przypadek? Czy miał Pan jakiegoś idola, autorytet, wzór do naśladowania?
Autorytetem i wzorem byli moi rodzice. Dom rodzinny, udzielanie się w szkole podstawowej w małym zespole teatralnym (zdobyliśmy nagrodę na ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Harcerskiej w Siedlcach) zaowocowało w dorosłym życiu aktorstwem. I tak to się rozwijało. Chociaż moim największym marzeniem z dzieciństwa było zostać pilotem. Pociąg do mechaniki zaskutkował tym, iż zdobyłem uprawnienia nie tylko do prowadzenia pojazdów mechanicznych, ale i na przykład kombajnu zbożowego, mam także uprawnienia spawalnicze.

Czy nie czuje się Pan czasem rozczarowany anonimowością, kiedy kryje Pan twarz za lalką, którą Pan ożywia?
Absolutnie nie. Ludziom czasem wydaje się, że aktor musi się pokazywać, być na pierwszym planie, że jest kimś w rodzaju narcyza. Dla mnie ważna jest rzetelność w wykonywanej pracy i profesjonalizm, płynący ze wspólnej pracy z reżyserem i aktorami, kiedy właśnie jest miejsce, by pokazać swoje możliwości i umiejętności. Ukrycie za parawanem nie powoduje niedowartościowania. To jest taki rodzaj teatru i własny wybór. Ale teatr lalkowy to nie tylko gra lalką, także aktorzy wcielają się w role, ale są dobrze ucharakteryzowani. Ja jednak chętnie gram za parawanem i nie czuję z tego powodu żadnej ujmy.

Dzisiaj jest jeszcze popyt na teatr lalkowy?
Myślę, że jest, był i będzie. Każdy teatr, czy to dramatyczny, czy offowy zawsze będzie funkcjonował. Człowiek ma w genach chęć przeżywania z drugim człowiekiem tego, co widzi. Podobnie jest z teatrem lalkowym, bowiem przekazanie uczuć za pomocą martwego przedmiotu to prawdziwy majstersztyk. Lalka, która ożywa, jest w stanie zrobić więcej niż aktor. Udowodnił to Peter Schumann, który spalił lalkę na scenie. Aktor tego nie potrafi.

Przejdźmy może na nasze śląskie teatralne podwórko. Jak ocenia Pan śląskie teatry? Nie uważa Pan, że komercjalizacja dostrzegalna w każdej dziedzinie życia dosięgła również i teatr?
Komercjalizacja dosięgła teatr podobnie jak inne dziedziny życia, ale ma to także dobre strony. Może warto na to spojrzeć, jak na poszukiwanie czy ewolucję teatru, który zawsze posiadał kurtynę, kulisy, scenę, miejsce akcji. Ale w to zaczęły wchodzić sztuki wizualne, projekcje, specjalnie oświetlenie. O teatrze można mówić w kategoriach 4D, gdyż czuć w nim oddech aktora czy zapach sceny, a w przyszłości nawet o 5D. Oby tylko to mieściło się w kategoriach teatru, a przede wszystkim w odczuwaniu emocji, uczuć widza. By kontakt między widzem a aktorem był szczery, a nie wspomagał się gadżetami, którym niedaleko już do kiczu. Ale może warto zaufać postępowi, bo przecież wraz z teatrem rozwija się też aktor.

Ja mam wrażenie, że teatr przestał być już elitarny. Kiedyś wyjście do teatru było świętem, a teraz spotyka się w nim ludzi w jeansach, jedzących kanapki. Teatr otworzył się na widza. To ma swoje dobre i złe strony. Teatr może wejść do urzędu, na dworzec kolejowy, do kopalni, ale musi jednak zachować pewną część tajemnicy. Wyszedł do ludzi i tego już nie zatrzymamy, ale chodzi o to, by w tym wszystkim zachować dobry smak i umiar.

Jakie są Pańskie plany zawodowe? Zostaje Pan przy grze aktorskiej czy może pójdzie Pan w nieco inną stronę?
Jeżeli tylko będę miał taką możliwość, to do końca życia będę aktorem. Ale moje ambicje sięgają dalej i jak każdy człowiek chcę się rozwijać. Chcę tworzyć swoje spektakle, projekty. Mam też plany związane z filmem. Myślę również o podróżach, bo bez tego nie wyobrażam sobie życia. Ale kładę nacisk przede wszystkim na kontakt z ludźmi.

To na koniec przewrotnie: Pańskie ulubione przedstawienie teatralne i film?
Moim ulubionym przedstawieniem jest "Jama" Franza Kafki w reżyserii Karela Brožka. To przedstawienie było dla mnie wielkim przeżyciem, wspominam je z sentymentem. Natomiast jeżeli chodzi o film, to ostatnimi czasy powróciłem do sfery przyjemnych, lekkich, może nie przez wszystkich lubianych filmów Louisa de Funèsa. Z chęcią do nich wracam.

Rozmawiała Katarzyna Głowacka
Teatralia Śląsk
3 czerwca 2011

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP