Jedyne prawdziwe aktorstwo to pantomima
Po długim weekendzie majowym na Scenie na Świebodzkim zaczął się weekend pantomimy. Podczas jednego pokazu wystawiono dwa spektakle, które nie biją się o palmę pierwszeństwa, ale nawzajem uzupełniają. Chodzi o"Poławiaczy papieru", na motywach "Procesu" Kafki, i "Dom Bernardy Alba" Federico Lorki. Hiszpański dramat został, jak przyznaje reżyser, wybrany przewrotnie. Od lat niewystawiany w Polsce, niełatwy do translacji na pantomimę. Szymczyk wychodzi jednak z obu przedsięwzięć, zupełnie od siebie różnych, obronną ręką.
Zadaję sobie bezustannie pytanie, dlaczego pantomima jest wciąż tak mało popularną dziedziną teatru? Z czego wynika niszowość tak doskonałej i precyzyjnej sztuki, sztuki przez duże "S"? Dlaczego tak niechętnie ogląda się perfekcyjne, dopracowane w najmniejszych szczegółach aktorstwo? O tym ostatnim można, w przypadku wrocławskiego teatru, mówić bez końca. Kiedy przyglądam się bliżej talentom artystów, za każdym razem utwierdzam się w przekonaniu, że pantomima to jedyne prawdziwe aktorstwo.
W trakcie długiego weekendu podziwialiśmy w dwóch odsłonach prawie cały zespół. W pierwszej - "Poławiaczach papieru" - role męskie. Zbiurokratyzowany świat dokumentów i niejasnych kruczków: "Proces" w subtelnym wydaniu Szymczyka to wizje, także senne, Józefa K., opętanego absurdami urzędniczych reguł. Brak scenicznych dekoracji, czarne garnitury i postacie rysowane na wzór Charliego Chaplina. Muzyka Wojciecha Kilara i Michaela Nymana. Do tego nieśmiertelny moonwalk, tym razem w konwencji nieco onirycznej.
Cały obraz to kadr ze starego filmu z powoli przesuwającymi się klatkami. Surrealistyczne wizje zagubionego w świecie służbistów bohatera, męczące sny i niepokojące wspomnienia. Aktorami w tej etiudzie są wyłącznie mężczyźni, jako przeciwwaga dla sfeminizowanego "Domu Bernardy Alba". W pierwszym spektaklu wyróżniali się niezastąpiony Mariusz Sikorski i doskonały Radomir Piorun. Całość rozegrana bardzo zmysłowo, nieśpiesznie i, jak zwykle, zawodowo. Choć "Poławiaczom papieru" można zarzucić momenty ospałości, przeciągające się, mogę zapewnić: czegokolwiek nie wystawiałby Teatr Pantomimy, będzie to absolutnie doskonałe aktorsko - i takie było.
Po męskich popisach i przerwie, czas na "Dom Bernardy Alba". Hiszpański dramat o wdowie i jej pięciu młodych córkach, wręcz wyrywających się do miłości i kobiecości. Te zapędy wytrwale próbuje tłumić Pani Alba; kiedy w domu pojawia się mężczyzna, dziewczyny szaleją z zakochania, oddając to na wiele sposobów.
Czarny i czerwony to dwa kolory, którymi posłużył się Szymczyk dla oddania domowej, ale zarazem bardzo trudnej, rzeczywistości. Wielkie lustro konsekwentnie zasłaniane przez matkę, wokół którego radośnie falują dziewczęta. Warkocze i czarne sukienki. Dom prowadzony twardą ręką przez Bernardę, która nie pozwala córkom na spontaniczną radość. Za każdym razem, gdy się odwraca, dziewczęta wizualizują swoje marzenia wobec ukochanego, walczą o jego względy i celebrują należące do niego przedmioty (świetny taniec Jóźwin i Rosteckiej-Komorowskiej z marynarką). Bliski ideału jest też występ Agnieszki Charkot z... wentylatorem. Pozostawiam go Państwa ciekawości.
Nie zdradzę też finału, który jawi się dość tragicznie, ale uzupełnia całość trafnie i zaskakująco. Powiem tylko, że ta damska etiuda była dla widzów prawdziwą niespodzianką, która nie pozwoliła im przestać klaskać jeszcze bardzo długo po występie. Najżywsze reakcje budziła Katarzyna Sobiszewska, jako upiorna staruszka poruszająca się w tle. Enigmatyczna, nie do końca przejrzysta, cudowna. Tej kreacji długo nie zapomnicie.
W "Domu Bernardy Alba" powraca w wielkim stylu Ewa Czekalska, dawno niewidziana na deskach teatru doskonała aktorka pantomimy.
Choć etiuda żeńska wydaje się być ciekawiej zrealizowana, polecam obejrzenie jednej i drugiej. Tak wielkich talentów i doskonałego aktorstwa nie spotkacie nigdzie indziej. Nie ma w tym kiczu, popkultury ani przereklamowanej już, nachalnej nagości. Spod rąk reżyserów, świetnie operującymi ciał aktorów, wychodzą dzieła sztuki najwyższej klasy, charakteryzują je opanowanie i lekkość, za którymi ukrywa się naprawdę ciężka praca. Pantomima dokonała mądrego wyboru milczenia, bo wie, że słowa niczego nie oddają.
Karolina Obszyńska
Teatralia Wrocław
Nr 19 (19)
14 maja 2012
Wrocławski Teatr Pantomimy
"Poławiacze papieru"
scenariusz, reżyseria i oprac. muzyczne: Zbigniew Szymczyk
(w przedstawieniu wykorzystano muzykę Wojciecha Kilara z filmów: "Salto" i "Perła w koronie", tradycyjną muzykę klezmerską i utwór "Time Lapse" Michaela Nymana)
scenografia i kostiumy: Marek Tybur
obsada:
Artur Borkowski, Mateusz Kowalski, Radomir Piorun, Mariusz Sikorski, Zbigniew Szymczyk, Robert Wieczorek
premiera: 4 maja 2012 r.
"Dom Bernardy Alba"
na motywach dramatu Federica Garcii Lorki
reżyseria i choreografia: Zbigniew Szymczyk
scenografia: Marek Tybur
kostiumy: Wanda Kowalska
opracowanie muzyczne: Jacek Aumüller, Piotr Salaber, Zbigniew Szymczyk
reżyseria światła: Bary
asystent reżysera: Magdalena Górnicka
obsada:
Ewa Czekalska, Katarzyna Sobiszewska, Agnieszka Kulińska, Agnieszka Dziewa, Agnieszka Charkot, Paulina Joźwin, Monika Rostecka-Komorowska
premiera: 10 października 2011 r.