zwykła czcionka większa czcionka drukuj
szukaj

Elektryzujący Płatonow

Dobiegł końca XXVII Festiwal Szkół Teatralnych w Łodzi, wszystkie nagrody już rozdane. Dwie z nich otrzymał Dobromir Dymecki - w tym nagrodę publiczności dla najbardziej "elektryzującego" aktora. Wszystko za sprawą spektaklu dyplomowego "Letnisko - improwizacje", gdzie gra samego Płatonowa. W najbliższym czasie bohatera dzisiejszego wywiadu oglądać będzie można głównie na scenie Teatru Nowego. Wciela się bowiem w rolę Torbena w "Słońcu w kuchni", oraz w rolę Etana w spektaklu "Na krańcach świata", którego premiera odbyła się kilka dni temu.

Teatralia / Olga Chwiłowicz: Spektakl "Osaczeni" wywołuje u widza bardzo silne emocje. Czy po drugiej stronie - aktorskiej trzeba wywołać w sobie równie silne przeżycia?
Dobromir Dymecki: Na pewno. Główna siła tych emocji pochodzi od Kamila Maćkowiaka i Sambora Czarnoty, ja jestem tylko ogniwem dopełniającym. Pojawiam się w dwóch scenach i tylko dookreślam ten świat, dlatego mnie było pewnie łatwiej. Ale wszyscy musieliśmy zmierzyć się w bardzo bezpośredni sposób z takim tematem jak wojna i jej niewyobrażalne okrucieństwo. To było porażające doświadczenie, zwłaszcza że robiliśmy spektakl bardzo mocny, fizyczny, bardzo cielesny.

Teatralia: Emocjonalne trzęsienie ziemi było zaplanowane?
D.D: Tak, tak miało być. Ten tekst właśnie tak mówi o wojnie - bardzo wprost. Wiele osób bulwersowało się, że jest to dosłowne czy zbyt wulgarne. Ale taki właśnie jest świat tych ludzi, żołnierzy. My mieliśmy wiarygodnie oddać ich emocje.

Teatralia: Wydawało się, że stworzyliście silny zespół razem z Kamilem Maćkowiakiem i Samborem Czarnotą, tak było rzeczywiście?
D.D: Tak, myślę, że tak się stało. Jestem bardzo wdzięczny chłopakom za to, jak otwarcie, serdecznie mnie przyjęli. Siedząc z nimi w garderobie, czuję się, jakbym był ich młodszym bratem. Pozwolili mi maksymalnie otworzyć się, nie musiałem się krępować. Zresztą to samo dotyczy Małgorzaty Bogajewskiej, to było dla mnie wspaniałe spotkanie.

Dobromir Dymecki

Dobromir Dymecki

Teatralia: Małgorzata Bogajewska była wymagającym reżyserem?
D.D: Oprócz tego, że jest świetnym reżyserem, jest też znakomitym pedagogiem. Bardzo wymagająca, ale do mnie podchodziła z pewnym dystansem - wiedziała, że jestem na drugim roku. Nie pobłażała mi jednak na tyle, by ode mnie nie wymagać, stawiała mocne i konkretne zadania.

Teatralia: Czy sądzisz, że Twoja postać - Duch Jim - to bardziej przyjaciel, którego już nie ma, zmora czy szekspirowski duch - coś, co łączy dwa światy: realistyczny i fantastyczny?
D.D: Chyba najbliżej mu do tej Szekspirowskiej koncepcji - duch łączący dwa światy. Ta postać nie funkcjonuje w rzeczywistości, tylko w głowie Wesołego. To jest bardziej jego silne wrażenie, przypomnienie, wyobraźnia. Jego silna więź z Jimem, walczyli przecież razem i wspólnie oddawali się jednej sprawie.

Teatralia: Przedstawienie było wielokrotnie nagradzane... To cieszy, buduje? Gra się z większą radością?
D.D: Jasne, to zawsze buduje. Ale my od początku wierzyliśmy w siłę rażenia tego spektaklu. To jedynie potwierdza, że to, co robimy, jest ważne i doceniane.

Teatralia: Teraz może porozmawiajmy o "Letnisku", tytuł brzmi dokładnie "Letnisko - improwizacje". Czechow napisał "Płatonowa" (na jego podstawie oparty jest spektakl), mając 21 lat. Pomyśleliście, że skoro on pisał, jak był młody, to my przekażemy emocje, które są nam w jakiś sposób bliskie? Relacje, uczucia...
D.D: Nie do końca. Sytuacja przedstawienia jest o tyle bardziej skomplikowana, że jest to spektakl dyplomowy. Maciej Podstawny - reżyser dostał dziesięć osób, z którymi musiał zrobić dyplom. Obsada w "Płatonowie" jest mniejsza, a nawet, jeśli podobna, to siłą rzeczy nie wszystkie role są jednakowo rozbudowane. Przykładowo rola Katarzyny ograniczałaby się do wejścia z listem i powiedzenia dwóch zdań. W normalnym teatrze pewnie tak to właśnie by wyglądało. To jest jednak spektakl dyplomowy, każdy powinien mieć szansę do zbudowania roli. Dlatego Maciek wyszedł z założenia, że niektóre role zostaną rozbudowane, by każdy tę szansę otrzymał. W toku prac okazało się, że to, co jest owocem naszej improwizacji, wzbogaca całość. Nie byliśmy w stanie improwizować w języku Czechowa, powstałby dysonans pomiędzy fragmentami z "Płatonowa" a naszymi doimprowizowanymi scenami. Dlatego powiedzieliśmy sobie: idźmy na głęboką wodę, przeimprowizujmy cały tekst, zainwestujmy w jego jakość. To jest nasz eksperyment teatralny. Spektakl nie ma klasycznej budowy, nie do końca da się też określić, czy więcej jest nas, czy Czechowa. Wydaje mi się, że warto było, patrząc na reakcję publiczności. To, co stało się nasze, stało się też ich, szczególnie młodych widzów.

Teatralia: A jak jest z Twoim charakterem? Wobec Płatonowa są pewne wymagania określone w dramacie, czy mogłeś dodać coś jeszcze od siebie? Platonow to jest przecież tajemnica, oko cyklonu, sprężyna wydarzeń. Kpiący ze wszystkich i wszystkiego, a jednocześnie przyciągający wzrok i nurtujący. Mogłeś coś jeszcze wnieść do postaci?
D.D: Pewne role są rolami-pułapkami. Zostały już tak dookreślone, że istnieją prawie schematy, jak je grać. Aktor nagle w zderzeniu z taką rolą jest sparaliżowany i boi się, że nie zagra tajemnicy i mitu, jaki wokół niej zdążył się nadbudować. Wspólnie z Maćkiem postanowiliśmy z tego zrezygnować. Gdybyśmy mieli mierzyć się z mitem Płatonowa, to nie byłoby szans. To samo też się tyczy Stawrogina. To są postaci literackie. Moim zdaniem takich ludzi w dzisiejszych czasach już nie ma. Jeśli nawet byłby taki tajemniczy mężczyzna, o podobnym zachowaniu, to społeczeństwo wymusiłoby na nim zmianę swojej postawy. Staram się z dystansem podchodzić do legend dotyczących takich bohaterów. Nie chciałem grać Płatonowa "Płatonowa", to było przesiane przeze mnie, pewne moje cechy. Te cechy, które wydaje mi się, że są bliskie Płatonowowi, wyostrzam, nadaje nowe znaczenie, "grzebię" w obszarze wspólnego zbioru Płatonowa i mnie.

Teatralia: Czyli więcej jest Dobromira w Płatonowie niż Płatonowa w Dobromirze?
D.D: Można tak powiedzieć.

Teatralia: Granie skomplikowanych postaci jest lepsze, dlatego że mogą intrygować widza, czy dlatego że jest to dla Ciebie pewnego rodzaju wyzwanie - bieg z przeszkodami zamiast zwykłej bieżni?
D.D: Myślę, że jedno i drugie. Jest to bardziej frapujące dla widza, a dla aktora interesujący materiał, na którym może pracować.

Teatralia: W "Słońcu w kuchni" reżyserem jest Marcin Brzozowski - z wykształcenia aktor. Myślisz, że to jest lepsze - aktor z dużym doświadczeniem teatralnym i filmowym, który może wnieść coś nowego, może powstać dobry spektakl? Czy koniecznie musi to być ktoś po reżyserii?
D.D: Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Marcin wcześniej uczył mnie w szkole, tam się poznaliśmy. Łączy nas artystyczna przyjaźń, to samo nas pociąga w teatrze. Dlatego nigdy nie zastanawiałem się specjalnie, czy jako aktor ma większe walory, czy mniejsze. On na pewno ma swój własny, wyjątkowy świat, i ja ten świat kupuję. Teraz pracujemy nad spektaklem "Na krańcach świata", bardzo dobrze się rozumiemy.

Teatralia: Czy spektakl będzie w podobnej estetyce, co "Słońce w kuchni"?
D.D: Na pewno będzie trudniejszy w odbiorze. To nie będzie spektakl, na który można przyjść, przyjemnie obejrzeć i wyjść. Będzie wymagał skupienia, chęci zaangażowania się w przeżycia bohaterów. Zamiast fabuły mamy mozaikę różnych wspomnień, działań z całego ich życia i podróży przez życie. W porównaniu do "Słońca w kuchni", które jest bardziej klasyczne, "Na krańcach świata" może być taką kulą różnych wrażeń, uderzającą w wyobraźnię.

Teatralia: Też emocjonalne trzęsienie ziemi?
D.D: Nie tyle emocjonalne, co estetyczne. Trzęsienie wizualne, wrażeniowe.

Dobromir Dymecki, Ewa Łukasiewicz SŁOŃCE W KUCHNI

Dobromir Dymecki
i Ewa Łukasiewicz w spektaklu
"Słońce w kuchni"

Teatralia: Co dla Ciebie trudniejsze do pokazania na scenie: czarna rozpacz, czy rozbawienie widza?
D.D: Dla mnie trudniejsza byłaby czarna rozpacz. Bardziej pociągają mnie role komediowe. Chociaż zawsze jestem obsadzany - nawet w szkole tak się już utarło - jako zły bohater, nazista czy ubek. Chciałbym kiedyś zagrać komediową rolę.

Teatralia: Grasz w najnowszym filmie Jana Jakuba Kolskiego "Afonia i pszczoły". Filmy tego reżysera zwykle są bardzo poetyckie, podobnie jest i tym razem?
D.D: Gram tam tylko epizod, a konkretnie dostaje śmiertelny strzał w serce. Tylko tyle filmu mogłem zobaczyć, więc nie wiem, jak film będzie wyglądał w całości. Bardzo jestem ciekaw!

Teatralia: Ale bardziej odpowiada Ci estetyka teatru, sposób pracy nad rolą, jej budowanie i rozwój...
D.D: Tak, ja zdecydowanie wolę teatr niż film. Ze względu na sposób pracy, jestem aktorem, który potrzebuje "porzeźbić", dopracować swoją postać. Trudno jest czasami tak po prostu "wskoczyć" w rolę. Mówi się, że w filmie wykorzystuje się to, co wcześniej wypracowało się w teatrze. Ale na pewno kino jest przyjemne, bardzo je lubię. Tylko praca wygląda inaczej, to, co się uda w danym momencie - to się zapisze, nie ma szans, żeby to potem zmienić, poprawić.

Teatralia: Zagrałeś w paru etiudach studenckich, którąś z nich wspominasz jakoś szczególnie?
D.D: Tak, to są bardzo ważne doświadczenia, spotkania ze studentami reżyserii. Ciekawe jest to, że spotykamy się na tym samym poziomie. Nie mam reżysera belfra, który mówi, co i jak, tylko są to nasze wspólne poszukiwania. Największa, zarazem najtrudniejsza rola, pojawiła się w "Żeby nie było niczego" - Rafała Skalskiego, gdzie grałem neonazistę. To było jedno z pierwszych moich doświadczeń filmowych. Bardzo dobrze je wspominam.

Teatralia: Polubiłeś szczególnie którąś ze swoich dotychczasowych ról teatralnych?
D.D: Zdecydowanie najbliższa mi jest rola Płatonowa. Jest w pełni moja, czuję się z nią bardzo mocno związany. Dużo jest tam mnie samego. To chyba najsilniejsza i najpoważniejsza z moich dotychczasowych ról teatralnych.

Teatralia: Pytanie trochę pozateatralne: czy jest jakiś kabaret, który lubisz, cenisz?
D.D: Ostatni polski kabaret, który lubiłem, to był Kabaret Potem. A oprócz tego Monty Python - bardzo odpowiada mi ten typ humoru.

rozmawiała Olga Chwiłowicz
Teatralia Łódź
27 maja 2009

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP