zwykła czcionka większa czcionka drukuj

Raz, dwa, trzy - gołe trupy patrzą!

Dzieci często bawią się w tę grę. Każdy z uczestników zabawy powoli podchodzi do Baby Jagi. W momencie, kiedy padają magiczne słowa, potwór się odwraca, patrzy zimnym, przeszywającym wzrokiem. Jeśli ktoś poruszy się choć trochę - odpada. Dorośli też podchodzą do Złego: z ciekawości, fascynacji przekroczenia tabu. Powodów jest wiele, cel ten sam - nie dać się złapać na tym, że lubimy oglądać przemoc, że lubujemy się w krwawych sensacjach i że nas to nie rusza. Spektakl Mai Kleczewskiej to próba przeniesienia na teatralne deski bardzo trudnego i gęstego tekstu Elfriede Jelinek. Duże wyzwanie - dla reżyserki i dla widzów.

Scenę podzielono na dwie części. Bliżej widowni, jednolita podłoga wyłożona gumowymi wykładzinami, mokra i śliska. Z tyłu znajduje się prosektorium zalane wodą, mniej więcej do kostek. Nie jest to zwykła woda - to woda przesiąknięta śmiercią, z której wyrastają równo ułożone urny. W głębi sceny przechadzają się postacie. Dziwne, straszne, paranoiczne. Poruszają się niepewnie, jak gdyby dopiero przybyły (może z zaświatów?). Stopniowo, poszczególne osoby przechodzą "na ląd", by coś opowiedzieć. Wypowiadane zdania nie pozostawiają obojętnym. To, co dzieje się na scenie, musi budzić przerażenie i niesmak. Postacie - wykolejeńcy, degeneraci moralni i mentalni, bardzo sugestywnie prezentują wszystko to, co możemy zobaczyć codziennie w telewizji. Skoro możemy spokojnie jeść obiad, kiedy w wiadomościach pokazują trupy i gwałty, to dlaczego w teatrze czujemy się dziwnie?

Zaraz po tym, chwilę wytchnienia dają dwie sceny. W pierwszej dochodzi do typowej, wręcz stereotypowej walki płci, wzajemnych pretensji i uprzedzeń. Groteskowo dobrana para (wysportowana Pani i monstrualnie gruby Pan, prawdopodobnie para, oboje w stanikach z czerwonej taśmy klejącej) wykonuje razem ćwiczenia. Z tej dwójki, to kobieta jest dużo bardziej męska. Kiedy monstrualnie gruby Pan pokazuje, na co go stać, spotyka się z krytyką, role natychmiast się odwracają. Wraca kobiecość.

Babel TEATR POLSKI IM. H. KONIECZKI Bydgoszcz

"Babel"
fot. B. Sowa

Druga scena to angażujące całą widownię ćwiczenia prosto ze szkoły rodzenia. Pan w zaawansowanej ciąży i moherowym bereciku uświadamia nas, jak bardzo istotną rolę w przygotowaniach do porodu odgrywa odpowiedni oddech. A zatem wszyscy wciągamy powietrze... rączki do góry wyżej, wyżej i opuszczamy rączki, wydychając powietrze. I cała widownia, i jeszcze raz, a to może teraz jeden z widzów poćwiczy ze mną na piłeczce, i dawaj cała sala w śmiech, i kręcimy bioderkami, i dalej, i dalej... Wszystko ok, tylko facet w ciąży, w stylowych obcasach, walczący o prawa matek do samorealizacji? Istna wieża Babel.

Najważniejszym i zarazem najmocniejszym ogniwem spektaklu jest relacja matka-syn. Trzy nagie, męskie trupy i trzy cierpiące matki. Każda w inny, mniej lub bardziej groteskowy (gdzie śmieszność miesza się z grozą), sposób próbuje przezwyciężyć traumę śmierci tego jedynego, najbliższego, najbardziej ukochanego. O dziwo trupy zaczynają mówić, mało tego, wydaje się, że tak naprawdę nigdy mówić nie przestały, a śmierć była tylko chwilowym zamknięciem ust. A może to tylko chore umysły matek?

I tu zaznacza się kontrast, na którym zbudowany jest spektakl: pomiędzy śmiercią wyobrażoną, taką, jakiej chciałoby się doświadczyć, a tą zwykłą, jak najbardziej trywialną. Każda z matek nawiązuje do Matki Boskiej i jej bólu. Nie jest to bynajmniej patetyczny gest łączenia się w cierpieniu, ale brutalny i profanujący sacrum krzyk. Nie rozumieją, dlaczego tak musi być (a może wcale nie musi?). Nie taki świat obiecał im Bóg.

W następnej scenie wszyscy aktorzy ubrani są na czarno. Ustawiają się w jednym szeregu, biorą do rąk urny i wysypują zawartość do wody. Scena bardzo ciekawa, dobrze dopasowana z muzyką w tle. Umarli rozrzucają prochy umarłych (może swoje?). Wszyscy zaczynają coś mówić, nie można nikogo zrozumieć, języki się plączą, kakofonia osiąga apogeum. Ma się wrażenie, że przez postacie przechodzi wiele głosów, są jak tuby przez które wydobywają się głosy wszystkich umarłych, którzy nie zaznali spokoju, bo takowego nie ma. Milkną.

Babel TEATR POLSKI IM. H. KONIECZKI Bydgoszcz

"Babel"
fot. B. Sowa

Krótko po tym "koncercie" obserwujemy swoistą wersję danse macabre. Tym razem jednak to nie śmierć szuka żywych, tylko martwi szukają śmierci. A raczej jej sensu. Bo jak inaczej wytłumaczyć rozpaczliwą licytację matek, który syn jest prawdziwym Chrystusem? Czyja śmierć miała sens? W plątaninie gestów, szamotaninie słów jeden z synów ustawia się pod ścianą, sprayem rysuje nad głową koronę - staje się Jezusem. Przynajmniej takim mianem ogłasza go reszta. Jeszcze tylko scena z dwoma łotrami i już odnaleźliśmy sens. Wtedy dzieje się coś dziwnego. Gasną światła, a z góry sceny spada monstrualnie wielka figura Chrystusa na krzyżu. Cała zakrwawiona, kołysze się na linach z lewej na prawą... po chwili znika. Widzimy wszystkie matki z ciałami synów na kolanach. Wariacja na temat piety.

Na szczególną uwagę zasługuje również jedna z ostatnich scen. Wszystkie postacie kąpią się w wodzie z prochami, tarzają się w niej. Nie jest to kąpiel oczyszczająca. Wracają tam, skąd przyszli.

Aktorzy wychodzą, my natomiast oglądamy projekcję filmu przypominającego nagrania na YouTube. Młody chłopak najpierw śpiewa, okropnie fałszując, po czym przebija swoje serce (pluszowe oczywiście). W spektaklu pojawia się takie zdanie: "Ludzie zrobią wszystko, żeby nie zniknąć bez śladu" - i to jest współczesna choroba. Zaistnieć za wszelką cenę, nawet śmierci. Obojętnie, czy będzie to fanatyczny gest terrorysty samobójcy, czy desperacki gest niekochanego nastolatka, oboje chcą nadać swojemu życiu sens. A nuż pokażą ich w telewizji. W sam raz do kolacji.

Piotr Gaszczyński
Teatralia Kraków
8 grudnia 2010

Teatr Polski im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy
Elfriede Jelinek
"Babel"
tłumaczenie: Karolina Bikont
reżyseria: Maja Kleczewska
adaptacja: Łukasz Chotkowski, Maja Kleczewska
scenografia, kostiumy, światła: Katarzyna Borkowska
dramaturgia: Łukasz Chotkowski
muzyka: Agata Zubel
piosenki: Daniel Pigoński
ruch: Dominika Knapik
występują: Karolina Adamczyk, Dominika Biernat, Marta Nieradkiewicz, Małgorzata Witkowska, Michał Czachor, Michał Jarmicki (gościnnie),Artur Krajewski, Sebastian Pawlak (gościnnie)/ Maciej Namysło (gościnnie), Marceli Zygmunt
prapremiera polska: 5 marca 2010 r.
3. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia w Krakowie, 2-12 grudnia 2010 r.

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP