Polski klubik
Najnowsza produkcja Teatru Dramatycznego w Warszawie od początku wzbudzała emocje. Stanowiąca aneks do zakończonego chwilę wcześniej Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Warszawa Centralna 2010 - "Migracje", reżyserowana przez dyrektora stołecznej sceny - Pawła Miśkiewicza, w doborowej obsadzie i - co być może najważniejsze - wracająca do czasów Wielkiej Emigracji popowstaniowej w Paryżu. Oczekiwania rozbudziła jednak na własną zgubę. Miała wszelkie powody do tego, by stać się artystycznym i komercyjnym sukcesem. I może właśnie dlatego zakończyła się spektakularną porażką.
Spektakl zaczyna się wszakże interesująco. Zmieniony układ sceny i publiczności, dużo przestrzeni dla aktorów, na środku jasnobrązowy fortepian, z boku inne instrumenty. Muzyka rusza z kopyta. Energetycznie, chóralnie śpiewane piosenki z katalogu polskich pieśni patriotycznych przechodzą jedna w drugą, czasem polega to na wzajemnym przekrzykiwaniu się dwóch, utworzonych przez aktorki i aktorów, chórów. Zwarty i statyczny chór kobiet jakby przekomarza się z rozproszonym i niedbałym, złożonym z młodszych i starszych emigrantów, chórem mężczyzn. Poczuć można ów osławiony podział na poetów, rewolucjonistów i emigrantów oraz matki Polki, kochanki i zakonnice, które zostały w kraju. Gdy cichną pieśni, entuzjazm zaczyna jednak opadać...
Siłą spektakli, takich jak ten, są fantazje na temat dobrze znanych, elektryzujących wyobraźnię postaci. Zbiorowych i narodowych bohaterów. Próby rekonstrukcji ich rozmów i spotkań. Przecież po tamtych czasach pozostało nam właściwie tylko piśmiennictwo. Ono z kolei umożliwia owo zajrzenie do środka emigracyjnego tygla. Dlatego poobserwować Mickiewicza, Słowackiego czy Chopina w czasie ich ówczesnych zajęć, w ferworze walki - choćby donkiszoterii, każdy by chciał. Zwłaszcza w teatrze. Tymczasem zanurzyć się w tamtym świecie można w spektaklu Miśkiewicza jedynie połowicznie. Owszem, bez trudu rozpoznaje się najważniejsze postacie, fragmenty ich dzieł. Wspaniała obsada budziła jednak nadzieję na ciekawe spotkania i rozwiązania sceniczne. Jednakże oprócz smętnych rozmów Mickiewicza z Towiańskim i sytuacji z pomieszaną Celiną, żoną nieszczęsnego poety, nie dochodzi do żadnych interesujących spotkań. Spektakl został złożony z zupełnie oddzielnych, małych części, często na jednego wiodącego aktora. Ani na moment na scenie nie pojawia się coś niepokojącego czy rozpalającego wyobraźnię. Nawet tak, wydawałoby się, teatralne zdarzenie, jak pojedynek poetów na improwizacje podczas uczty grudniowej w domu Januszkiewicza, 25 grudnia 1840 roku, zostało dziwnie oschle potraktowane, właściwie tylko zasygnalizowane. Brak pomysłów na postacie i ich dialogi jest bodaj największą skazą warszawskiego spektaklu. Dramaturgię ocenić można zaś po przerwie - patrząc na widownię.
Żałosne wrażenie potęguje poprowadzenie aktorów. Szczytem nieporozumienia jest Celina Szymanowska Aleksandry Koniecznej, grająca ze sztucznym, groteskowym przejęciem i egzaltacją swoją chorobę psychiczną. Ale i inne role także rozczarowują. Krzysztof Dracz imponuje konsekwencją - cóż z tego, skoro reżyserska wizja jego postaci (Andrzeja Towiańskiego) jest nieprzekonująca. Adam Celiński w wykonaniu Marcina Bosaka dokonuje przedziwnych i bezproduktywnych dygotań tuż przed przerwą, którą znaczna część widowni wykorzystuje na poszukiwanie wyjścia. Sławy starszego pokolenia: Celińska, Trela i Benoit próbują wskrzesić nieistniejącą w spektaklu dramaturgię, ale w tych pojedynczych fragmentach, jakie im przypadły (w historii fałszywej zakonnicy - Makryny Mieczysławskiej, w monologu Leona Szypowskiego o "mającej skłonności" żonie czy podczas Wielkiej Improwizacji w wykonaniu Mickiewicza) nie są w stanie tego dokonać. Mogą co najwyżej pokazać swój indywidualny kunszt.
W kilku pozszywanych scenach wyraźnie widać, że Paweł Miśkiewicz patrzy na emigracyjną kulturę walczących o Polskę mężczyzn nie tyle ironicznie, co wręcz kpiąco. Wyśmiewa ich poetycko-profetyczne nastroje, oderwanie od rzeczywistości, niezgodność poczynań z głoszonymi ideałami, butę i słabość woli. I może gdyby w tę stronę poszedł cały spektakl - mimo pewnych kontrowersji - wyszedłby z tego reżyser obronną ręką. Mielibyśmy wywrotową bulwarówkę polityczno-narodową z wieszczami w tle. Ale Miśkiewicz nie jest konsekwentny. W innych momentach każe aktorom grać całkiem poważnie, wręcz z patosem, że wspomnę tylko, doprowadzony z małymi zmianami do samego końca, monolog Wielkiej Improwizacji (w imponującej interpretacji Mariusza Benoit). Albo historię nawrócenia Bogdana Jańskiego.
Najbardziej rozczarowujące jest to, że po złożeniu tych wszystkich scen właściwie nic nie zostaje. Chaotycznie ukazany obraz emigracji, raz wyśmianej, innym razem za te same dążenia uwznioślanej, sprawia, że mamy do czynienia co najwyżej z klubikiem polskim.
Adam Domalewski
Teatralia Poznań
24 grudnia 2010
Teatr Dramatyczny w Warszawie
"Klub Polski"
scenariusz: Paweł Miśkiewicz i Dorota Sajewska
reżyseria: Paweł Miśkiewicz
scenografia: Barbara Hanicka
dramaturgia: Dorota Sajewska
muzyka: Rafael Rogiński
współpraca literacka: Justyna Lipko-Konieczna, Marcin Leszczyński, Joanna Woźnicka
występują:
Mariusz Benoit - Geniusz / Adam Mickiewicz
Marcin Kowalczyk - Konrad / Juliusz Słowacki
Jerzy Trela - Stary Wiarus / Leon Szypowski
Krzysztof Dracz - Doktor / Andrzej Towiański
Marcin Bosak - Poeta / Adam Celiński
Władysław Kowalski - Ksiądz / Hieronim Kajsiewicz
Andrzej Szeremeta - Kapelan / Piotr Semenenko
Paweł Tomaszewski - Mnich / Bogdan Jański
Hiroaki Murakami - Chopin
Zdzisław Niemeczek - Papież
Maciej Nawrocki, Dawid Ogrodnik, Michał Podsiadło, Piotr Siwkiewicz - Studenci
Teresa Budzisz-Krzyżanowska (gościnnie) - Rollisonowa
Stanisława Celińska (gościnnie) - Matka / Makryna Mieczysławska
Aleksandra Konieczna (gościnnie) - Muza / Celina Szymanowska
Anna Kłos-Kleszczewska - Zakonnica
oraz Chór - Marian Bolek, Paweł Borkowski, Marek Kadziela, Grażyna Kępska, Elżbieta Krasowska, Leszek Patejuk, Waleria Patejuk, Elżbieta Stasiak, Jerzy Sznajder, Maria Świderska (inspektor chóru), Irena Wiesiołek, Andrzej Zaradkiewicz i Muzycy - Stanisław Czyżewski (kontrabas), Piotr Janiec (tuba), Tomasz Stawiecki (klarnet), Kacper Szroeder (trąbka)
premiera: 10 listopada 2010 r.