Dyfuzyjność ludzkości i świata
Wspólnym mianownikiem dramatów "Dyfuzja", "Znieczuleni", "Zazwyczaj śnimy w samotności" oraz "Tinta", zgromadzonych w antologii "Dyfuzja i inne dramaty", jest kondycja współczesnego człowieka. Jak należy tę kondycję rozpatrywać? Autor - Wacław Holewiński - ukazuje człowieka na skraju wyczerpania, istotę ludzką podlegającą zezwierzęceniu. Książkę wydała Agencja Dramatu i Teatru.
"Dyfuzja"
Z pozoru banalna historyjka znana każdemu, kto ogląda dzienniki telewizyjne lub czyta prasę codzienną. Najkrócej mówiąc - afera polityczna pokazana od tej strony, w której my, zwyczajni ludzie, nie uczestniczymy. Widzimy ją od kuchni, stopniowo zagłębiając się w nią; napięcie rośnie, człowiek chce wiedzieć coraz więcej. Tak samo jak bohaterowie dramatu - niewinna acz naiwna Sara, stary wyjadacz chleba, polityk Roland, oraz wyuzdana i niewahająca się przed żadnym krokiem Fiona. Autor świetnie ukazuje tu mechanizmy prowadzące człowieka do władzy, jak również do popularności. Zawiść oraz brak skrupułów, podążanie po trupach do celu - tak można podsumować kroki młodej dziennikarki, usiłującej zrobić karierę w lokalnym dzienniku. Gdy tylko nadarza się okazja, nie zważając na nic, chce umieścić swój materiał na pierwszych stronach ogólnopolskich gazet.
"Znieczuleni"
Przeskakujemy w zupełnie inną poetykę, jakże daleką od tej z poprzedniego dramatu. Język nie jest już tak kwiecisty. Po przestudiowaniu tekstu przeraża ogrom zła i patologia, z którą przychodzi zmierzyć się czytelnikowi czy później potencjalnemu widzowi. Tytułowi "znieczuleni" to matka, syn i córka, poznani przez nas w momencie odsiadki w więzieniu, a może także osoby z ich otoczenia. Utwór mocno działa na czytelnika, trudno po przyswojeniu sobie treści powiedzieć, że nie wywołuje emocji i można czytać go, pozostając całkowicie obojętnym. Znów mamy do czynienia z historią rodem z codziennej prasy, pozbawioną pruderyjności, krwawą, prawie jak z horroru. Opowieścią o "znieczulicy" ogarniającej każdego z nas, która ujawnia się w sytuacji milczenia na temat tragedii i dramatów rozgrywających się w naszym otoczeniu, dotykających naszych rówieśników czy sąsiadów. Alkoholizm ojca i matki powoduje tragedię - morderstwo. Brak obrony przed przemocą seksualną i fizyczną doprowadza ludzi na skraj wytrzymałości - ktoś zabija ojca. Trudno ustalić jednak prawdziwy przebieg wypadków. Degeneraci, wyłączeni z życia w normalnym społeczeństwie, są niezdolni do zrozumienia sytuacji, w której się znaleźli. Przerasta ich ona, a przemoc rodzi przemoc. Czy nie da się zakończyć horroru rzeczywistości? Dysfunkcje rodziny nie kończą się na jednym pokoleniu, czasem dotykają także następnych. Niewinne dzieci odpokutują błędy rodziców.
"Zazwyczaj śnimy w samotności"
Historia o uczuciu, którego nie można nazwać jednoznacznie. A może o jego braku? Poznajemy bezdzietne małżeństwo z wieloletnim stażem. Ruth jest agentem literackim, zaś jej mąż, Max, pisarzem. Nie do końca wiadomo, co tych dwoje ludzi przy sobie trzyma, czy to przyzwyczajenie, czy może pieniądze. Ruth wie, że jest zdradzana. Na kolejnych stronach dramatu małżeństwo stacza ze sobą walkę. Tylko o co? Czy ma ona służyć przełamaniu rutyny, która jest wszechobecna w ich związku, czy jest tylko zwykłym przekomarzaniem się? Najsmutniejsza jest ogromna samotność obojga bohaterów, których związek jest już całkowicie wypalony i bez emocji. Usiłują oni wzbudzić je kłótnią, jednak zamierzony efekt nie zostaje osiągnięty. Nawet sex jest tu mechaniczny, a pożądanie rodzi się tylko pod wpływem alkoholu. Nie ma tu, podobnie jak w poprzednim dramacie, konkretnego punktu kulminacyjnego, nie ma "drapowania" niepokoju. Cała historia w pewnym momencie pryska jak bańka mydlana.
"Tinta"
W ostatnim dramacie mierzymy się z traumatycznymi przeżyciami okresu wojny. Widzimy apatię życia "po", próbę zmierzenia się z nową rzeczywistością, portret człowieka, którego dusza została trwale okaleczona. Sztuka ma wiele wątków, a każdy z nich dotyczy wojennej pożogi. Mamy więc gwałt, aborcję, trudność stworzenia zdrowych partnerskich relacji, wszechogarniający i obezwładniający strach - przed życiem, samotnością, ale i śmiercią. Wypaczenie wszelkich uczuć i relacji między kobietą a mężczyzną. Z drugiej strony, w tej katastroficznej rzeczywistości, tli się jeszcze wątłe światełko w tunelu, szansa na odmianę strasznego losu. Przecież ostatni akt jest próbą zrozumienia pobudek, które kierują bohaterami, wytłumaczenia ich historii. Ma być swoistym oczyszczeniem, spowiedzią, początkiem nowego.
Wszechobecne marginesy
Co cechuje wszystkie te dramaty? Na pewno iście koronerska precyzja połączona z dbałością o szczegół. Sam autor inspirację znajduje nie tyle w prasie, co w ludzkiej psychice, na skraju duszy człowieka - tam gdzie śpi rozum, a rodzą się najstraszniejsze rządze. Wacław Holewiński nie boi się sięgnąć po tematy, będące wciąż wielką i palącą raną społeczeństwa, zadrą, która od setek lat krwawi wciąż nową krwią. Co ważne, poprzez historie jednostki ukazuje on szersze problemy społeczne. Tym samym klaruje swoją wizję teatru jako medium niosącego tematy ważne, które powinno się - a może wręcz należy - ukazać. Teatru społecznie zaangażowanego, z całą mocą wskazującego to, o czym, być może, chcielibyśmy zapomnieć, co wygodnie byłoby pominąć. Człowiek nie zmienia się na przestrzeni wieków, zmieniają się jedynie środki przemocy - kiedyś broń biała, dziś nowoczesne bronie mechaniczne, psychiczne tortury. Kryzys człowieczeństwa nie trwa od roku czy kilku ostatnich lat. Jest permanentny. Trwa nieprzerwanie, odkąd człowiek pojawił się na świecie i będzie trwał, dopóki ludzkość istnieje.
Holewiński ukazuje nam teatr, który pobudza i zmusza zarówno do dyskusji o człowieczeństwie, jak i refleksji nad problemami społecznymi. Jest swoistym głosem pokolenia. W jego dramatach niemy krzyk ludzi wołających o pomoc z dna społecznej stratyfikacji staje się realną próbą podania im ręki.
Anna Petynia
Przysposobienie Krytyczne (Lublin)
7 kwietnia 2010
Wacław Holewiński
"Dyfuzja i inne dramaty"
Agencja Dramatu i Teatru, Sulejówek 2006.