Poznać Hiszpanię przez słowa, rzeczy i imiona
Dramaturgia hiszpańska, mimo że w XX wieku przeżyła odrodzenie i od tej pory zaczęły się dynamicznie rozwijać awangardowe nurty, jest niestety ciągle mało znana poza Hiszpanią. Największą popularność światową zyskał Federico Garcia Lorca, ale to tylko jeden z wielu znakomitych pisarzy hiszpańskich. Jego dramat otwiera zbiór sześciu utworów zebranych w zbiorze "Słowa, rzeczy, imiona. Sześć sztuk z Hiszpanii" wydawnictwa Panga Pank.
Dramaty umieszczone zostały w dwóch tomach. Pierwszy zawiera dzieła artystów już zmarłych, którzy choć niedoceniani za życia, przyczynili się do powstania awangardowego dramatu i teatru w Hiszpanii. Poza wspomnianym Lorcą, którego "Yerma" (w nowym tłumaczeniu Carlosa Marrodána Casasa) otwiera wybór, znalazły się jeszcze sztuki Ramón del Valle Inclána i Miguela Mihury. Tom drugi zapełniają twórcy młodsi, czerpiący z dorobku swoich poprzedników, jednak wykorzystujący go, by ukazać współczesną rzeczywistość.
Dramaturgia hiszpańska naznaczona jest onirycznością, pomieszaniem świata realnego z czymś nieuchwytnym, tajemniczym (co widać już u Calderona). W twórczości XX-wiecznej okazuje się, że tajemnica coraz częściej dotyczy nie płaszczyzny metafizycznej, ale rzeczywistości realnej, która wraz z rozwojem postępu staje się obca i wroga. Wszystkie zaprezentowane dramaty wydają się pozornie realistyczne, a nawet naturalistyczne, lecz w każdy, przez łączenie tragedii z komedią, wkrada się absurd. Problemem zaczyna być określenie gatunku nowych sztuk czy zakwalifikowanie ich do jakiegoś określonego nurtu.
Klasyka awangardy XX wieku
Najpoważniejszy (w formie) jest utwór Lorki, ukazujący tragedię wiejskiej kobiety, która powoli zostaje wykluczona ze społeczności, ponieważ nie może mieć dzieci. W patriarchalnej, kultywującej tradycje Hiszpanii, to właśnie Lorca, jako jeden z pierwszych, dostrzegł, jak w tym świecie funkcjonują kobiety. Szczegółowo i brutalnie, niczym Zola, ukazał los jednostki wypaczonej przez konwenanse, a raczej przez ślepą próbę ich spełniania. Lorca tragiczną historię "ubrał" w piękna, poetycką formę. "Yerma" przesycona jest metaforycznymi obrazami i licznymi fragmentami piosenek, wierszy. Wkrada się w nią również element metafizyczny (a może tylko wymysł, opętanego jedną myślą, umysłu Yermy), gdy główna bohaterka, jako jedyna, słyszy płacz małego dziecka.
Następny zaproponowany dramat pozostawia nas w podobnej rzeczywistości. "Słowa Boże", to jak chciał sam del Valle Inclán, "tragikomedia wiejska". W centrum ponownie znajduje się kobieta potępiona przez otoczenie, jednak z innego powodu. Mari-Gaila to sprytna, pewna siebie, ładna kobieta obdarzona dużym temperamentem. Uwikłana w romans z podejrzanym wędrowcem, prawie zostaje ukamienowana. Autor wyśmiewa ludność wiejską, ukazując ją jako bezmyślną i zawistną. Kiedy mąż Mari-Gaili lituje się nad nią i próbuje powstrzymać tłum, cytując słowa z Pisma Świętego, zostaje zlekceważony. Skutek osiąga dopiero wówczas, gdy to samo powtarza po łacinie, której notabene nikt oprócz niego nie zna. Taka jest więc moc tytułowych słów Bożych. Ekscentryk i dekadent Ramón del Valle Inclán obnaża znacznie więcej zachowań ludzkich przez nakładanie na siebie licznych historii, których niekonwencjonalność i przerysowanie powodowały efekt groteski. Pojawia się karzeł z wodogłowiem, którego traktuje się jako płatną atrakcję, a także tajemniczy wędrowiec z wytresowanym psem, o których mówi się, że są wysłannikami piekieł. Towarzyszy im jeszcze piękny, kobieco wyglądający młodzian - homoseksualista zarabiający jako męska prostytutka. Cała ta dziwna grupa wnosi do dramatu humor, jednak humor bardzo czarny, wywołujący nie dobry nastrój, a zgorszenie i przerażenie.
Ostatni dramat pierwszego tomu wydaje się całkowicie inny. Nie dotyczy wsi, tylko małego miasteczka i jest o wiele lżejszy, jeśli chodzi o tematykę. Mihura to wybitny humorysta, uważany za prekursora teatru absurdu. "Trzy cylindry" to bardzo dynamiczna sztuka, oparta na banalnych qui pro quo, niespodziewanych przypadkach i ciągłym przewijaniu się nowych osób. Dramat pozornie kończy się szczęśliwie - główny bohater, mimo zauroczenia poznaną tancerką, idzie wziąć ślub z dziewczyną z dobrego domu. Jednak zarówno zakończenie, jak i wszystkie mało wyszukane dowcipy i absurdalne wydarzenia, podszyte są przykrą obserwacją - dowodzą braku jakiegokolwiek zrozumienia między ludźmi. "Szczęśliwe" zakończenie to tak naprawdę realizacja schematu, na który jednostka nie ma większego wpływu. Dionizy musi podporządkować się opinii społecznej, bo inaczej skończy jak Yerma czy Mari-Gaila.
Godni spadkobiercy
Ukazany w "Trzech cylindrach" problem komunikacji stanowi główny wątek trzech dramatów zawartych w drugim tomie. Wszystkie te sztuki, posługując się ograniczoną liczbą postaci, demaskują fałsz stosunków międzyludzkich lub niemożność porozumienia. "Dziecięcy pokój" Josepa Marii Benet y Jorneta rozpoczyna się realistycznie przedstawioną sceną poranka w domu szczęśliwej rodziny. Wszystko zmienia się jednak, gdy Chłopiec wypada (lub prawie wypada) przez balkon. Dalsza część dramatu to sprzeczne relacje rodziców - matki, która rozpacza po tragicznej śmierci dziecka, i ojca, który twierdzi, że zdążył złapać i uratować syna. Nawzajem posądzają się o utratę zmysłów, nie mogąc do swoich racji przekonać siebie (ani czytelnika, który w trakcie lektury stawia sobie tylko nowe pytania, pozostające bez odpowiedzi).
Jordi Galceran pokazuje natomiast relacje między obcymi ludźmi. "Metoda Gronholma" demaskuje sposoby autokreacji. Mnożąc elementy gry i teatralizacji, udowadnia, że nigdy nie możemy wiedzieć, z kim mamy do czynienia, i która z nakładanych masek jest prawdziwą twarzą. Mamy coraz więcej narzędzi ułatwiających komunikację, jak telefony, Internet, a okazuje się, że pomagają tylko kłamać.
Sergi Belbel w "cyfrowej komedii elektronicznej", bawiąc się konfiguracjami czterech bohaterów, ukazuje, że najczęściej okłamują się bliskie sobie osoby. Belbel dubluje wypowiedzi, ciągle zestawia inne postaci, podmienia im telefony, tak że sami bohaterowie nie wiedzą, do kogo mówią. Nieporozumienia bawią, zabawne teksty rozśmieszają, a jednak autor raz po raz porusza trudny temat, by za chwilę znów wrócić do komicznej sytuacji. "Komórka" Belbela to tak samo jak poprzedni dramat tragiczno-komiczny kolaż, doprawiony tajemniczością.
"Słowa, rzeczy, imiona" skłaniają do refleksji, jednocześnie bawiąc i zachwycając. Dwa tomy dopełnione wstępami znakomitej badaczki teatru hiszpańskiego Urszuli Aszyk oraz Agnieszki Stachurskiej przedstawiają zwięźle specyfikę hiszpańskiej literatury, pomagając czytelnikowi w pełni zrozumieć wybrane sztuki. Utwory demaskują rzeczywistość i bezlitośnie ją wyszydzają, ale zostawiają też nadzieję. Za dobrą monetę trzeba wziąć fakt, że ostatni dramat kończy się niespodziewanym, rozbrajającym śmiechem. Sześć utworów to mały wycinek bogatej hiszpańskiej twórczości dramaturgicznej - jest jednak doskonałą zachętą do sięgania po więcej.
Magdalena Mirecka
Teatralia Łódź
19 kwietnia 2010
"Słowa, rzeczy, imiona. Sześć sztuk z Hiszpanii"
Tom I:
Federico García Lorca "Yerma" (tłum. Carlos Marrodán Cassas)
Ramón del Valle Inclán "Słowa Boże" (tłum. Carlos Marrodán Cassas)
Miguel Mihura "Trzy cylindry" (tłum. Joanna Karasek)
Tom II:
Jordi Galceran "Metoda Grönholma" (tłum. Hanna Szczerkowska)
Sergi Belbel "Komórka" (tłum. Agnieszka Stachurska)
Josep Maria Benet i Jornet "Dziecięcy pokój" (tłum. Anna Sawicka)
Wydawnictwo Panga Pank, Kraków 2008.