Do Katalonii na tratwie
Katalonia jest jednym z największych ośrodków imigrantów w Hiszpanii. Nic więc dziwnego, że współczesna dramaturgia tego regionu jest tak silnie dotknięta piętnem poczucia odosobnienia, wykorzenienia, zagubienia w świecie. Wyraźnie widać to w antologii sztuk katalońskich "Ulisses na tratwie", w której wspólnym mianownikiem jest zderzenie tradycyjnych kultur z cywilizacją, brzemienne w skutkach.
Tytuł zbioru wydawnictwa Panga Pank znakomicie odzwierciedla bolączki współczesnego katalońskiego społeczeństwa. Ulisses to według hiszpańskiego pisarza Juana Goytisolo patron podróżników - poszukiwaczy przygód. Goytisolo stawia go w opozycji do Robinsona Crusoe, który patronuje "rozbitkom", a więc tym emigrantom, dla których celem jest samo przetrwanie. Metafora tratwy pochodzi natomiast z artykułu Jesusa Camposa, który "kulturą z tratwy" nazywa kulturę ludności napływowej - barwną, żywą, bogatą obyczajowo. Kontrastuje ją z kanonierką, która równoznaczna jest z zagrożeniem współczesną cywilizacją, globalizmem wiodącym do unifikacji kultur. W dramatach nieustannie ścierają się te światy - Ulisses spotyka na ulicy Robinsona, a tratwa ucieka przed kanonierką, często będąc przez nią rozbijaną.
Bardzo przydatne są minibiografie przybliżające sylwetki autorów oraz wstęp Anny Sawickiej szkicujący obraz współczesnej dramaturgii katalońskiej. Wybór czterech sztuk z tamtejszej dramaturgii, w Polsce właściwie nieznanej, nie był z pewnością łatwym zadaniem. Jest jednak trafny, gdy za klucz uznamy owo przygniecenie ciężarem cywilizacji, wraz z wszelkimi jej przywarami.
"Aprés moi, le déluge" ("Po mnie choćby potop") Lluisy Cunillé to mocny akcent na dobry początek, silne uderzenie, które odbija się echem przy dalszej lekturze. Mimochodem powraca się pamięcią do pierwszego dramatu, chcąc nie chcąc, porównując z nim kolejne. Autorka skonstruowała dramat na kanwie rozmowy, która niepostrzeżenie wymyka się konwencji realistycznej, choć osadzona jest głęboko w afrykańskich realiach. Rzecz dzieje się w pokoju hotelowym w Kinszasie, zamieszkiwanym przez Mężczyznę - biznesmena nielegalnie handlującego tantalem. Zjawia się w nim nieoczekiwanie tajemniczy Kongijczyk, który pragnie, by ten został reprezentantem jego syna i znalazł mu drużynę piłkarską. Cunillé znakomicie buduje napięcie, momentalnie zapomina się o obecności tłumaczki, która przemawia głosem zrozpaczonego ojca. W obliczu opowiedzianej przez niego historii, Mężczyzna staje się bezradny, kanonierka gubi się na morzu smutnej prawdy i ojcowskich imaginacji. Gdy poznajemy prawdziwy powód wizyty Kongijczyka, dramat naprawdę uderza.
Potem podobne wrażenie powraca jeszcze w "Pokusie". Jej autor, Carles Batlle, wprowadzając urywane historie, widziane z perspektyw różnych postaci, świadomie wywołuje dezorientację. Dzięki temu, gdy czytelnik w pewnym momencie poskłada te strzępki scen w logiczną całość, sztuka zyskuje na silnym dramatyzmie. Przypomina nieco pełen niedopowiedzeń film, zresztą często w pojawiają się kinematograficzne odniesienia. Bohaterami są trzy postaci - Aixa - młoda dziewczyna, która wyemigrowała, bo chciała pozbyć się cudzej kontroli nad swoim życiem, Hassan - emigrant spod znaku Robinsona Crusoe i Guillem - Katalończyk, kolekcjoner mebli i, jak się później okazuje, handlarz ludźmi. Ta trójka spotyka się w rozmaitych konfiguracjach, ale nigdy razem, co być może zmieniłoby tragiczny bieg wydarzeń. Ciężar wyobcowania rzutuje wyjątkowo silnie na decyzje dziewczyny, kanonierka kusi tak bardzo, że zarówno Aixa, jak i Guillem zdolni są do rzeczy okrutnych, by zbytnio nie przybliżyć się do tratwy.
Najjaskrawiej kontrast między "kulturą z tratwy" i "kanonierki" przejawia się w "Murze" Josepa Pere Peyró. Już przedstawiając postaci, wprowadza podział na czarnych i białych, przeciwstawiając sobie, jak je nazywa, świat prymitywny i świat nowoczesny. Czasem przedstawicielom świata prymitywnego udaje się przedostać na drugą stronę muru. Jak widzimy jednak na przykładzie głównej bohaterki, Naoemé, okupione jest to wieloma wyrzeczeniami i okrutnym wyzyskiem. Kanonierką, symbolem uciskającej cywilizacji, jest tu firma telekomunikacyjna Połączenia Zintegrowane. Sztuka, momentami nieco groteskowa, napisana jest zgrabnie i z pomysłem, choć naiwność młodej kobiety wobec świata nowoczesnego, będąca głównym jej wątkiem, doprawdy irytuje. Jednak nie można nie zrozumieć jej chęci do godnego życia.
Godnie chciałaby żyć także Lali, bohaterka sztuki "Pada w Barcelonie", choć nie potrafi poukładać sobie życia tak, jakby chciała. Pau Miró stworzył postać, która jest wyobcowana, mimo, ze w Barcelonie wcale nie jest emigrantką. Jest prostytutką z dzielnicy Raval, niewykształconą dziewczyną, która chce mimo wszystko poznawać świat i kulturę. Cytaty wielkich pisarzy i poetów, umieszczane na papierkach po czekoladkach i alfons "z wyższej półki" nie są jednak najlepszym źródłem wiedzy. Lali przegrywa walkę z kanonierką, którą uosabia w tym przypadku choćby fast food, jej codzienny posiłek.
Zbiór dzieł katalońskich dramatopisarzy dobitnie ukazuje pesymistyczny obraz współczesnej cywilizacji - niewrażliwej, narzucającej własne, niszczące rozwiązania. Wspólna dla dramatów jest smutna refleksja - przed kanonierką trudno uciec. Jest to trudne, ale nie niemożliwe.
Agnieszka Misiewicz
Teatralia Poznań
22 kwietnia 2010
"Ulisses na tratwie. Antologia współczesnych sztuk katalońskich"
Lluisa Cunille "Po mnie choćby potop" (tłum. Agnieszka Stachurska)
Josep Pere Peyró "Mur" (tłum. Anna Sawicka)
Carles Battle "Pokusa" (tłum. Anna Sawicka)
Pau Miró "Pada w Barcelonie" (tłum. Agnieszka Stachurska, Jaume Lecha García)
Wydawnictwo Panga Pank, Kraków 2009 r.