Wiedźma i filozof, groza i komizm
"Cała opowieść niniejsza jest powtórzeniem klechdy ludowej. Nic w niej nie chciałem zmieniać i opowiadam ją tak samo prosto, jak ją usłyszałem". Tak sam Mikołaj Gogol napisał o swoim prozatorskim debiucie. "Wij" to opowieść prosta, ale i pełna grozy, tajemnicza i przerażająca. Historia demonicznej miłości osadzona w fantastycznym świecie ukraińskiego folkloru. Z tą historią zmierzyła się Tatiana Malinowska-Tyszkiewicz. Wyreżyserowana przez nią teatralna adaptacja opowiadania Gogola doczekała się swojej premiery 22 lutego na deskach Akademickiego Centrum Kultury w Szczecinie.
Na scenie rozbrzmiewa przejmująca ukraińska pieśń ludowa - "Nicz jaka misjaczna" ("Jaka księżycowa noc"). I właśnie noc jest tą częścią doby, czerń tą barwą, a rozświetlana blaskiem humoru groza tym klimatem, w jakich rozgrywa się akcja spektaklu.
Rozeszły się wieści, że córka bogatego setnika została pobita podczas przechadzki. Umierając wyraziła życzenie, by za jej duszę przez trzy dni po jej śmierci modlił się kijowski bursarz - filozof Choma Brut. Dlaczego? Co sprawiło, że umierająca wskazała właśnie jego? Nie wiemy, i to pozostaje tajemnicą, jak wiele innych wątków opowieści. Ważne, że Choma, który nie był osobnikiem sentymentalnym, nie mógł wykpić się od możliwości nie spełnienia woli córki setnika. Próbował, jednak zrozpaczony, zdesperowany ojciec nie pozostawił mu możliwości wyboru. "Przemodlisz trzy noce na jej grobie, jeśli nie - niech sam szatan się gniewu mego lęka!" - na tak postawione ultimatum nie pomogły tłumaczenia Chomy, jakoby nie znał córki setnika, i w ogóle nie miał nic wspólnego z "panienkami". Na dowód swojej prawdomówności filozof zarzeka się "jeśli łżę, niech w tym miejscu mnie piorun trafi". Po czym opuszcza miejsce, w którym stał. To jeden z wielu przykładów komizmu, charakterystycznego dla prozatorskiej twórczości Gogola. Sama postać Chomy to typowy Gogolowski bohater, w którym więcej jest tragikomizmu niż romantyzmu. W tę charakterystykę sugestywnie wpisuje się postać wykreowana przez Szymona Roszaka. Choma w jego wykonaniu z humorem lawiruje między cierniami mroków, w jakie wpadł przypadkiem.
Jednak trzy noce modlitw za duszę zmarłej córki setnika to dla młodego bursarza przeżycie niezbyt komiczne. Klęcząc w ciemnościach cerkwi, drży przed tym, co czai się w mroku. Wokół niego tylko ciemność, przecięta czterema drewnianymi deskami. Trzy z nich, trzymane przez zatopione w mroku postacie, tworzą prawosławny krzyż. Czwarta służy za wieko trumny, trzymana przez zmarłą nad twarzą. Choma wmawia sobie, że "nieboszczyk to tylko przedmiot", szczerze pragnie w to wierzyć. Jednak nagle wszystko ożywa. Deski unoszą się w powietrzu, osaczając przerażonego filozofa. Scenografia staje się czynnym składnikiem fabuły. A Choma, rzucany na wszystkie strony przez ciemne moce, wpada na koniec w ramiona powstałej z grobu córki setnika, Wiedźmy. Wpada na wieki...
Trzy wizyty filozofa w mrokach cerkwi i modły w drżeniu przed przyjściem Wiedźmy to wyraźne fundamenty, na których zbudowany jest nastrój grozy w "Wiju". Sugestywną nadbudową są natomiast opowieści kozaków i wiejskiej dziewczyny, Chwieśki. Od nich to Choma słyszy historie ludzi, którzy przepadli z rąk demonów. Nastrój narracji zmienia się gwałtownie - od komizmu do grozy - jednak przejścia między nimi są płynne i urozmaicają odbiór. Kozak opowiada o kobiecie umierającej ze strachu przed demonami w taki sposób, że cała widownia zamiera, jakby była świadkiem zdarzenia. Po wymownej pauzie bohater komentuje nieszczęsną słowami: "głupia baba" i rozsadza tym samym publikę wybuchem śmiechu. Ukazanie w krzywym zwierciadle męskiej, kozackiej dumy, pełnej pogardy dla kobiet, to kolejny humorystyczny aspekt "Wija", który udało się przekazać w tym spektaklu.
Młodzi aktorzy Teatru Nie Ma potrafili odtworzyć klimat sztuki Gogola, mimo drobnych pomyłek, chwilami potknięć z dykcją. Tutaj wyróżnił się barwny Szymon Roszak w roli Chomy. Psychodeliczna, przerażająca, przeszywająca spojrzeniem Magdalena Gładysiewicz w roli Wiedźmy, jak biała poświata w mroku nocy przemykała przez scenę razem z dreszczami trwogi na skórze widzów. Uwspółcześnione stroje kozaków nie zakłóciły klimatu XIX-wiecznej ukraińskiej wsi. Bo też nie wieś tu miała przykuwać uwagę, a cerkiewne mroki, opowieści pełne grozy i dialogi pełne humoru. A to wszystko przy akompaniamencie ukraińskiej muzyki ludowej. Że się to twórcom udało, najlepszym dowodem jest gromki aplauz na stojąco, jaki żegnał grupę Teatru Nie Ma.
Maciej Pieczyński
Teatralia Szczecin
2 marca 2010
Teatr Nie Ma w Szczecinie
Mikołaj Gogol
"Wij"
reżyseria: Tatiana Malinowska-Tyszkiewicz
obsada:
Wiedźma - Magdalena Gładysiewicz
Choma - Szymon Roszak
Chwieśka - Stefania Jaskot
Setnik - Filip Pawełczyk
Jawtuch - Mateusz Wiśniewski
Dorosz - Michał Bachorz
Spirid - Igor Krupczyński
premiera: 22 lutego 2010 r.