Motyle na Manhattanie

Miało być lekko. Miało być zabawnie. Niefrasobliwość winna unosić się wokół i ogarniać całą widownię. Bez wyjątku. Niestety, nic z tego. "Motyle są wolne", sztuka autorstwa Leonarda Gershe, wyreżyserowana przez Zbigniewa Lesienia, lekkością motyla nie przypomina.

Dobrze skonstruowana historia - prosta, ale interesująca, zabawne, świetnie napisane dialogi i czwórka popularnych aktorów - to wszystko w całości gwarantować powinno rewelacyjną rozrywkę. Ja jednak, na samą myśl o tym, że raz jeszcze usłyszę nerwowy, sztuczny chichot Jill - głównej bohaterki, czułam dreszcz przerażenia.

Motyle są wolne TEATR KAMIENICA Warszawa

"Motyle są wolne"

Jill to młode, pewne siebie dziewczątko, marzące o aktorstwie i sławie, gubiące się na ulicach Nowego Jorku - urocze, rozkoszne i, nie ukrywajmy, niezbyt rozgarnięte. Jill w polskiej wersji sztuki to Marta Żmuda-Trzebiatowska. Partneruje jej Lesław Żurek w roli niewidomego, stawiającego pierwsze kroki w dorosłym życiu, Dona. Ponieważ dzieli ich tylko cienka ściana, dość szybko poznają się i zbliżają. Jednak, jak to zwykle bywa, nie wszystko jest piękne i proste.

Spektakl, cała sytuacja w nim zawarta, mocno nawiązuje (zarówno treściowo, jak i pod względem panującej w nim atmosfery) do legendarnego już "Śniadania u Tiffany'ego" i równie legendarnej Audrey Hepburn w roli Holly Golightly. Tam również widzimy Manhattan, wynajmowane, wyraźnie tymczasowe mieszkania i parę sąsiadów. Ona, niby naiwna i głupiutka, mówiąca zdecydowanie zbyt dużo, zbyt szybko i rzadko rozsądnie. On - ten bardziej rozważny, dojrzały, mądrzejszy, bardziej odpowiedzialny i mocno stąpający po ziemi.

Holly Golightly z powieści Capote'a i filmu Edwardsa to jednak tylko "niby" naiwna postać. W rzeczywistości jest jednak kimś zupełnie innym. Trzeba nieprawdopodobnego wdzięku i talentu, by taką postać udźwignąć. By znaleźć równowagę i przy całej tej rozszczebiotanej, infantylnej otoczce pokazać nutę refleksji, cień myśli, przez oblicze przebiegającej. U Jill tej myśli dostrzec nie możemy. Mnóstwo emocji, ruchu i ekspresji. Trochę zbyt dużo...

Na szczęście, im dalej - tym lepiej. Kolejne sceny wypadają znacznie korzystniej od poprzednich - jakby aktorzy czuli coraz mocniej swe postacie i lepiej je rozumieli. Bez wątpienia pojawienie się na scenie trzeciej osoby - apodyktycznej, przerażającej matki Dona - pani Baker (w tej roli Ewa Ziętek), wpływa na poprawę w odbiorze spektaklu. Nie na tyle jednak, by całość uznać za sztukę godną polecenia.

Kaja Owczarczyk
Teatralia Warszawa
25 stycznia 2010

Teatr Kamienica w Warszawie
Leonard Gershe
"Motyle są wolne"
reżyseria: Zbigniew Lesień
scenografia: Jola Gałązka, Tomek Kościuszko
muzyka: Maciej Makowski
kostiumy: firma "Leo Lazzi" i "Palmers"
oprawa graficzna: Piotr Grzegorzewski
obsada:
Don - Lesław Żurek
Jill - Marta Żmuda-Trzebiatowska (debiut teatralny)
Pani Baker - Ewa Ziętek
Ralph - Michał Lesień
premiera: 24 kwietnia 2009 r.

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP