Antyrzeczywistość
Twórczość wypełniająca po brzegi rzeczywistość. Rzeczywistość wypełniona twórczym działaniem. Dla Witkacego, artysty-eksperymentatora, prekursora nowego, praca twórcza była głównym elementem codzienności.
Aby codzienność było łatwiej znieść, należało skomponować elementy świata realnego w taki sposób, by tę surową realność choć trochę traciły. Nadać temu, co przyziemne odrobinę magicznego uroku. Nie - żyć normalnie, przyjmując kolejne wypadki, zdarzenia, sytuacje, ale wybierać, wyłuskiwać z otaczającego świata to, co najbardziej kolorowe, jaskrawe. To, z czego można zbudować alternatywną rzeczywistość (antyrzeczywistość?). Taką, jaka funkcjonowała w jego teatrze - wyzwalającą z ram codzienności, dodającą skrzydeł... Witkacy dążył do tego, by swoją rzeczywistość zbudować na kształt teatru - samemu tworzyć scenografię, dobierać aktorów, pisać scenariusz. A potem zanurzyć się w świecie wyobraźni - w śnie, z którego najlepiej nigdy się nie budzić.
Dystans do życia, świata. Zjadliwe poczucie humoru, gryząca ironia, delikatny cynizm. To wszystko było bardzo charakterystyczne dla postawy Witkacego zarówno prywatnie, jak i artystycznie (choć właściwie trudno wyznaczyć linię podziału, były to dwa zespolone ze sobą wszechświaty). Dodajmy do tego potrzebę nieustannej kreacji i nieprzerwany eksperyment. Dołóżmy i ciemną stronę - depresje, lęki i fobie, stale towarzyszący artyście strach, i mamy zarys postaci ekscentrycznego twórcy. I jeszcze jedno - całe życie i całą twórczość Witkacego wypełnia jeden element - niesamowita, niedająca się stłumić energia, chęć życia. Jednym z jej przejawów są fotografie, których jest autorem i modelem.
Wystawa wideoinstalacji fotografii Witkacego, przygotowana przez Stefana Okołowicza w TR Warszawa, pokazała rozmaite twarze artysty. Zobaczyć go mogliśmy uśmiechniętego, zamyślonego, ironicznie skrzywionego. Raz bywa uśmiechnięty dobrotliwie niczym poczciwy wujek, innym razem ukazuje nam cyniczny uśmiech spod przymrużonych powiek.
Siła wystawy Okołowicza tkwi właśnie w tej różnorodności - patrząc na zdjęcia, mamy wrażenie, że jest przed nami konkretny, funkcjonujący w jakiejś określonej przestrzeni człowiek. Człowiek, który bywa dobry, zły, radosny, smutny, melancholijny, wzburzony. Autor wystawy dokonał czegoś niezwykłego - pokazał artystę z krwi i kości. Postać wielowymiarową, nie zaś płaską. Wzbudzającą emocje, poruszającą, intrygującą. A to duża sztuka.
Kaja Owczarczyk
Teatralia Warszawa
10 września 2010
TR Warszawa
"Dodatkowo: St. I. Witkiewicz"
kurator: Stefan Okołowicz
Wernisaż wystawy: 6 września 2010 r.