Metamorforyzacja. Notatki kon-tekstowe
Pierwsza zasada teatru - dość nieprecyzyjnie nazywanego teatrem "dla młodzieży" - powinna brzmieć podobnie jak kardynalna reguła lekarska: nie szkodzić. Następna zaś mówi: szkodzi przede wszystkim - wszystkim - przesada.
Festiwal "Kon-teksty", mający swoje miejsce w poznańskim Teatrze Animacji przy Centrum Kultury Zamek, jest wydarzeniem, które gromadzi (nie licząc oczywiście wycieczek szkolnych) głównie osoby dorosłe i zdaje się, że traktowany jest naprawdę poważnie.
Przedstawienia, które pojawiły się w ramach tegorocznej edycji reprezentowały różny poziom, podobnie było z tematem, sposobem jego podania i ogólnie poetyką spektakli. Zdarzały się obcesowo dydaktyczne - takie, które pod pelerynką "młodzieżowego" (sic!) języka i obyczajowości próbowały dotrzeć do widza gimnazjalnego. Stąd też chwyty w rodzaju przekleństw, alkoholu dość namacalnie ("nawęchowo") pojawiającego się na scenie. To zupełnie tak, jakby spektakle w rodzaju "Nie płacz Anno" za punkt honoru obrały sobie dotarcie do widza, nie zaś przyswojenie jemu jakichś konkretnych treści.
Konfrontacja z realiami, w których żyje statystyczny młodociany w kilku wypadkach zaowocowało popadnięciem w stereotyp, który pod koniec przedstawienia przechodził w "artystyczny" (bo przecież tego od teatru się wymaga!) bulgot, a wydające się na początku ciekawymi rozwiązania znikały bezpowrotnie. Tak stało się chociażby w "Sło" Wrocławskiego Teatru Lalek, gdzie z równą powagą potraktowano słowa (jako budulec komunikacji) i Słowackiego (jako przykład dla biograficznej analizy), jako elementy gry komputerowej, tylko po to, aby pointa wirtualnej historii przybrała postać mechanicznej, grającej na gitarze i poruszającej się z wielkim trudem, podobizny Stevena Segala (?!).
Jednak sztuczność materiału, z którego wykonywane były rekwizyty i lalki, udawało się niekiedy przezwyciężyć artystycznie właśnie, na co dowodem było króciutkie, ale pomysłowe i zabawne przedstawienie pod tytułem "Guzik" według "Koraliny" Gaimana dwóch studentek Wydziału Lalkarstwa w Akademii Teatralnej w Białymstoku. Na pozór zwyczajna etiuda, mówiąca o buncie dziecka przeciw zakazom stawianym przez rodziców, w tym wykonaniu przerodziła się we wdzięczną historię o tym, że metoda wychowawcza to jednak jest metoda (jakkolwiek brzmi to niewdzięcznie), a potencjalne zagrożenie wszycia guzików w miejsce oczu pozwala przejrzeć i docenić ją. To może za duże słowa, zbyt ogólne, ale naprawdę należy pogratulować poczucia humoru i wyczucia przestrzeni scenicznej obu paniom, które stworzyły, a potem poruszały gałganowatymi pacynko-kukiełkami różnej wielkości.
Najbardziej jednak ujął mnie spektakl "Kleist - traktat o marionetce" według tekstu tegoż. To naprawdę niesamowite, w jaki sposób można posłużyć się kartką papieru, żeby wyczarować przedstawienie do oglądania. To ciekawe, że tak właśnie rozpoczyna się "Kleist - traktat..." - i publiczność tak naprawdę nie wie, czy widzi spektakl, czy ilustracje do spisywanej na tym właśnie materiale rozprawy. Sama struktura "Kleista..." tę wątpliwość sugerowała, dzieląc to, co dzieje się na scenie na rozdziały, których tytuły lub krótkie streszczenia wyświetlane były na bieżąco (ba, widzowie niekiedy byli świadkami aktu zapisu!) w języku polskim na ekranie. Dzięki temu oryginalny (niemiecki) tekst przedstawienia nie zaciemnił jego treści - było to bowiem wydarzenie zwłaszcza do oglądania i słuchania - prostą czarno-białą scenografię dopełniała muzyka grana momentami również na żywo.
Pomimo tego, że studium Kleista jest dziełem przynajmniej filozoficznym (żeby nie powiedzieć o nim jako o dywagacji metafizycznej), w toku przedstawienia pojawiały się również momenty komiczne (jak chociażby taniec trojga aktorów w sposób, który dyktowała im marionetka prowadzone przez jednego z nich), nieburzące wcale mocnej refleksji nad problemem naśladownictwa rzeczywistości. Było to pokazane na tyle sugestywnie i estetycznie, że publiczność (na podobieństwo - sic! - lalek teatralnych) zrobiła to, czego oczekiwali aktorzy, to znaczy długo ich oklaskiwała.
Spektakli festiwalowych nie sposób chyba sytuować względem siebie i porównywać obiektywnie. W "normalnych" okolicznościach trudno byłoby znaleźć w nich punkty wspólne, naczelną ideę. Jednak dzięki Kon-tekstom znalazł się kontekst, do którego wszyscy (a przynajmniej większości) udało się odnieść. Okazała się nim... widownia, która nie powinna być dzielona na grupy wiekowe, gdyż dobry spektakl (niezależnie od formy i konwencji) nie tylko się podoba (fosforyzuje), ale zwłaszcza porusza (przyczynia się do metamorfozy) ludzi.
Joanna Żabnicka
Teatralia Poznań
2 grudnia 2011
Opolski Teatr Lalki i Aktora im. Alojzego Smolki
Július Meinholm
"Nie płacz, Anno"
tłumaczenie: Marta Buczek, Sylwia Sojda, Lujza Urbancová
reżyseria: Marián Pecko
kostiumy i lalki: Eva Farkašová
dekoracje: Pavol Andraško
muzyka: Robert Mankovecký
obsada:
Mariola Ordak- Świątkiewicz - Anna, aktorka
Tomasz Szczygielski - mężczyzna, reżyser albo Pan Bóg
Elżbieta Żłobicka - Hilda, babcia Anny
Łukasz Bugowski, Tomasz Szczygielski - animacja
Agnieszka Zyskowska-Biskup - Relika, starsza siostra Hildy
Miłosz Konieczny, Andrzej Szymański - animacja
Anna Jarota - Emma, martwa siostra Anny
Miłosz Konieczny, Tomasz Szczygielski - animacja
premiera: 5 lutego 2011 r.
Wrocławski Teatr Lalek
Mateusz Pakuła
"Sło"
reżyseria: Jan Peszek
scenografia multimedialna: Thomas Harzem
muzyka: Dominik Strycharski
ruch sceniczny: Cezary Tomaszewski
obsada:
Tomasz Maśląkowski - Gracz
Sławomir Przepiórka - Juliusz Słowacki, Książę Niezłomny, Matka, Diabeł
premiera: 23 października 2009 r.
Akademia Teatralna (Białystok)
"Guzik"
wg "Koraliny" Neila Gaimana
Theatre des Lachens (Frankfurt n/Odrą, Niemcy)
"Kleist - traktat o marionetce"
reżyseria: Frank Soehnle
scenografia: Frank Soehnle
Alice Therese Bohm
obsada:
Torsten Gesser
Björn Langhans
Alice Therese Bohm
5. Międzynarodowy Festiwal Sztuk Współczesnych dla Dzieci i Młodzieży KON-TEKSTY, Teatr Animacji w Poznaniu, 14-19 listopada 2011 r.