Gdyby Ibsen był Strindbergiem...
... z pewnością przedstawiłby Norę jako złą żonę, która oszukując męża, popada w poważne tarapaty, ale zamiast wyjaśnić sprawę pogrąża się w kłamstwie i manipuluje wszystkimi wokół. W jego interpretacji Helmer byłby ofiarą, mężczyzną omotanym przez kobietę, doprowadzonym niemalże do zguby. Scena wybaczenia żonie stałaby się niczym innym jak tylko oznaką niezwykłego miłosierdzia okazanego przez oszukiwanego męża, który wspaniałomyślnie puszcza w niepamięć wybryk nieroztropnej kobiety. Jednak ani Ibsen, ani Strindberg nie są reżyserami spektaklu gościnnego z Theater Oberhausen.
Może i lepiej, ponieważ zamiast powyższego wariantu na scenie pojawia się interpretacja Herberta Fritscha stanowiąca rozwiązanie pośrednie między zaciekle rywalizującymi Skandynawami. Reżyser wziął na warsztat jeden z najgłośniejszych dramatów Ibsena, który doczekał się ogromnej liczby realizacji, i dokonał na nim radykalnych zabiegów.
Przede wszystkim praktycznie pozbył się scenografii, zostawiając jedynie choinkę wyglądającą jak ogromna wycinanka z tektury oklejona folią aluminiową oraz podłogę wyznaczającą granice mieszkania bohaterów. Nastrój poszczególnych scen budowany jest za pomocą reżyserii światła oraz ciekawego efektu pirotechnicznego - podpalenia choinki przez umierającego doktora.
W tak ascetycznym, chłodnym i określonym świecie żyją bohaterzy. Ich egzystencja to jedynie wegetacja idealnie wyrażona za pomocą charakteryzacji. Blade twarze oraz mocny makijaż kobiet pokazują "pudrowanie" rzeczywistości, natomiast upiorne twarze mężczyzn pogłębiają ogólny nastrój rozkładu. Makabryczne są również relacje między postaciami, szczególnie dobrze widoczne jest to w przypadku Nory. Główna bohaterka zdaje się od samego początku świetnie orientować w otoczeniu, ale zdecydowanie przywykła już do swojej roli i doskonale ją odgrywa nie tylko przed mężem, także przed doktorem i przyjaciółką. Brzemię aktorskiego zadania momentami ją przerasta, ciągnie jednak przedstawienie do samego końca. Nora uwikłana jest w relacje z otoczeniem, a także w samą siebie, co idealnie odzwierciedla jej sukienka ze stelażem, w której tkwi przez większość scen jak w niewygodnym kombinezonie. Jej szczebiot nie jest cukierkowy, lecz rozpaczliwy. Choć każda część umęczonego ciała cierpi katusze, na twarzy nieprzerwanie kwitnie amerykański uśmiech rozciągnięty do granic możliwości, aż do bólu. Właśnie ból towarzyszy Norze, jak również uczucie związania, najpierw sukienką, potem baletkami w tańcu, pod koniec nawet udziwnioną bielizną. Reżyser tego świata musiał się nieźle napracować, ponieważ nawet w ekstremalnych sytuacjach (pożar choinki) żadna z postaci nie reaguje. Nie wychodzą ze swoich ról również w czasie braw, które także są wystudiowane, rozegrane na planie pozytywki.
Interesującym motywem, wysuniętym na pierwszy plan, jest seksualność bohaterów. Nora podlega mężowi, który w dowolnej chwili może jej dać klapsa w pośladki, podnosić, dotykać, szarpać. W relacjach z pozostałymi mężczyznami bohaterka wykorzystuje swoją seksualność, aby osiągnąć zamierzony cel, choć częściej to jednak oni są górą i ją wykorzystują. Także Krystyna świadomie używa ciała w rozmowie z Helmerem oraz Krogstadem.
Interpretacja Fritscha jest głosem orzeźwiającym nieco już zakurzoną dyskusję o dramacie Ibsena. Pokazuje, że rezygnując z podstawowych elementów scenografii, prowadząc aktorów za pomocą dystansu do roli, budując dialog ruchem a nastrój światłem, nie tylko nie gubi się przesłania tekstu, ale jeszcze znajduje się nowe znaczenia uaktualniające historię Nory.
Marcelina Nowakowska
Teatralia Kraków
8 grudnia 2011
Theater Oberhausen (Niemcy)
Henrik Ibsen
"Nora albo dom lalki"
reżyseria i scenografia: Herbert Fritsch
kostiumy: Victoria Behr
muzyka: Otto Beatus
dramaturgia: Tilman Raabke
obsada:
Nora Buzalka - Krystyna Linde
Manja Kuhl - Nora
Torsten Bauer - Torwald Helmer
Henry Meyer - Doktor Rank
Jürgen Sarkiss - Krogstad (adwokat)
premiera: 29 października 2010 r.
Pokaz specjalny poprzedzający 4. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia, 8-11 grudnia 2011, Kraków.