Życiowa równowaga
Zazwyczaj na otwarcia festiwali organizatorzy wybierają dzieła totalne zarówno pod względem formy, jak i treści. Nie inaczej było w przypadku Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca, których motto przewodnie w piętnastej już odsłonie brzmiało "Osobowości". Na festiwal przybyli twórcy i tancerze, którzy pojawiali się w Lublinie także w poprzednich edycjach wydarzenia. Na wielkie otwarcie w lubelskim Teatrze Muzycznym wybrano świetny, dopracowany i niezwykle różnorodny w formie spektakl szwajcarskiej grupy Compagnie Linga pt. "falling grace".
Sami choreografowie napisali, że jako motto do powstanie spektaklu obrali hasło: "Równowaga / Brak równowagi. Zbawienne zakłócenie". Spektakl całościowo składa się z kilkunastu etiud podejmujących tę tematykę. Znajdziemy w tej koncepcji choreograficznej kroki capoeiry, połączenie tańca ze sztukami walki.
Sześcioro tancerzy z początku wchodzi między sobą w interakcje na zasadzie przeciwieństw płci. Walczą ze sobą, próbują przeciągnąć szalę zwycięstwa na jedną ze stron, co okazuje się nie być proste. Na tle wszystkich wykonawców najbardziej wyróżnia się Ai Koyama. Tancerka zdaje się być niezwykle lekka, jej ruchy są finezyjne i dopracowane do granic perfekcji. Potrafi przedstawiać swoim tańcem silną osobowość, kobietę ze stali, by zaraz stać się delikatną i kruchą istotką, która mogłaby rozsypać się na oczach widza.
Trudno znaleźć najbardziej interesującą czy najlepszą warsztatowo scenę spektaklu. Zauważyłam ich co najmniej trzy. Każda jest diametralnie inna w formie i wymowie. Zacznę od solowego występu wspomnianej już tancerki. Była to swoista wędrówka po kruchym lodzie, kruchym niczym życie człowieka. Kobieta, niezwykle gibka, wykonywała oryginalny spacer, podczas którego przybiera niemalże postać czworonożnego stworzenia. Ważną kwestią są tu specyficzne rekwizyty, które pozwalają jej bezpiecznie poruszać się na scenie. Są to podświetlone, szklane, niewielkie walce, które w połączeniu ze sceniczną ciemnością dają efekt wzmożonego poczucia tajemniczości, aurę nieznanego. Kobieta dzięki nim sama wyznacza sobie szlak, którym podąża. Są one specyficznymi szczudłami, na których wędruje w wielkim skupieniu naga, krucha istotka. Wygląda przy tym tak, jakby stąpała po rozżarzonych węglach, poszukiwała bezpiecznej drogi, bezpieczeństwa. Nagość wzmaga poczucie, że jest ona totalnie bezbronna w obliczu świata. Jej etiuda rozpoczyna się i kończy w tym samym punkcie - w tylnym rogu sceny.
Uwagę przykuwa także scena, w której tancerze rozpoczynają taniec, a właściwie balans z przytwierdzonymi do ciała wspórkami. Dodatkowe kije sprawiają, że mają jakby trzecia nogę, coś na kształt "krzesełka" przytwierdzonego do pośladków. Stwarza to bardzo ciekawe warunki do wykonywania kolejnych tanecznych wariacji. Świetnie wpisuje się to w główną inspirację twórców spektaklu - w poszukiwanie równowagi. Dzięki temu dodatkowemu elementowi ma się wrażenie, jakby momentami tancerze fruwali nad sceną, zaś siły grawitacji przestawały istnieć.
Najoryginalniej przedstawia się zaś scena tańca z przywdzianymi na głowy "lampami". Migające żarówki w połączeniu z ludzkim ciałem dają interesujący efekt odczłowieczenia, wręcz uprzedmiotowienia człowieka. Wariacje solowe oraz wykonywane w parze są przepełnione namiętnością, erotyzmem i silnym pragnieniem bliskości drugiej osoby. Interesująco wygląda ta scena głównie ze względu na subtelne światło, którego momentami nawet brak. W tym momencie jedynym oświetleniem na scenie są przywdziane przez tancerzy kaski-lampy. Pokazuje to spojrzenie człowieka, spojrzenie przepełnione erotyzmem, naznaczone poszukiwaniem bliskości i ujścia namiętności.
Wszystkie sceny idealnie kompilują się w całościowy obraz człowieka, nie tylko w sposób fizyczny. Doskonale wpisują się w hasło przewodnie nadane przez choreografów. Każda ze scen zarówno tych solowych, jak i grupowych, przedstawia równowagę. Próbę jej utrzymania fizycznego czy psychicznego.
Choreografowie podejmują to zadanie w sposób nadzwyczaj ambitny, tworząc spektakl, który jest perfekcyjnie dopracowany w każdym calu. Wielka w tym zasługa tancerzy. Każdy z nich, tworząc w szerszym aspekcie kreacje zbiorową, jest jednocześnie indywidualnością. Siłą spektaklu jest właśnie znakomite zgranie zespołu na scenie, dzięki temu dzieło stanowi produkt totalny, warty obejrzenia i polecenia.
Anna Petynia
Teatralia Lublin
17 grudnia 2011
Compagnie Linga (Szwajcaria)
"falling grace"
pomysł i choreografia: Katarzyna Gdaniec i Marco Cantalupo (przy udziale tancerzy)
światło i scenografia: Bert De Raeymaecker
kostiumy: Machteld Vis
ścieżka dźwiękowa: François Plançon, Marco Cantalupo
muzyka: Taylor Deupree, Richard Skelton, Rafael Irisarri, Max Richter, Zeitkratzer & Carsten Nicolai, Alva Noto i Ryuichi Sakamoto, Phroq, Murcof
tancerze: Gérald Durand, Ai Koyama, Philippe Lebhar, Raquel Miro, Evangelos Poulinas, Marie Urvoy
premiery: L'Octogone Théâtre de Pully - 17-19 lutego 2011 r.
XV Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca, 5-13 listopada 2011 r., Lublin.