Nie kupisz jutro pianina
Pola Sobaś-Mikołajczyk z miesięcznika "Ultramaryna" martwiła się, że wszystkie zapowiedzi i recenzje spektaklu "Jakobi i Leidental" będą otwierać się pierwszym zdaniem wypowiedzianym w tej sztuce. Przewrotnie zacznę więc ostatnim: "Nie kupisz jutro pianina", w nim bowiem zawiera się cała gorzka prawda wypływająca ze sztuki Hanocha Levina.
"Jakobi i Leidental" to najnowsza propozycja Teatru Śląskiego w Katowicach. To sztuka kameralna, w której występuje trójka bohaterów, tworzących dość specyficzny trójkąt. Rozpoczyna się sławetnymi słowami Itamara Jakobiego, który mając lat 40, uświadomił sobie, iż urodził się, żeby żyć. Carl Gustav Jung twierdził, że 40-letni człowiek przeżywa nerwicę połowy życia. Właśnie wtedy nieświadomy okres rozwoju staje się świadomym i ukierunkowanym, a człowiek zaczyna samodzielnie podejmować decyzje. Dokładnie tak dzieje się w przypadku głównego bohatera, który radykalnie przewartościowuje swoje życie. Zrywa przyjaźń z Leidentalem i żeni się z niedawno poznaną kobietą. Okazuje się jednak, że pochopna decyzja zmienia życie całej trójki.
Sztuka opiera się na dramacie izraelskiego dramaturga, pisarza, poety i reżysera teatralnego, Hanocha Levina. Opowiedziana historia żydowskich bohaterów przenosi w czasy lat 30., może 40. ubiegłego wieku. Ich białe twarze z rumieńcami, pomalowane na wzór mimów nadają jednak historii wymiar uniwersalny.
Motyw trójkąta miłosnego wielokrotnie pojawiał się czy to w literaturze, czy w filmie. Wystarczy wspomnieć obraz "Jules i Jim" francuskiego reżysera Francois Truffaut, gdzie mamy do czynienia z podobnym scenariuszem i zakwestionowaniem przyjaźni tytułowych bohaterów, kiedy w ich życiu pojawia się kobieta. Spektakl "Jakobi i Leidental", również obnaża powierzchowność ludzkich uczuć, i marzenia, które się nie spełnią. "A może wyjechać do Kanady w poszukiwaniu lepszego życia?" - pyta Leidental. "Może wrócić do niej, kiedy już poznała na co mnie stać?" - zastanawia się Jakobi. "Jutro kupię pianino i założę białą sukienkę" - marzy Ruth. "Nie kupisz pianina" - odpowiadają jej mężczyźni i te ostatnie słowa dobitnie oraz gorzko ukazują ulotność ludzkich marzeń. Nie wiadomo, jak potoczą się losy bohaterów, zakończenie pozostaje niedopowiedziane. Zmiany, jakie w nich zaszły na skutek różnych postanowień i decyzji, są jednak widoczne i dają do myślenia.
Postacią, która nadawała kolorów tej (raczej nudnawej) sztuce, w reżyserii Joanny Zdrady, jest niewątpliwie Grażyna Bułka, na co dzień aktorka Teatru Korez. Zagrana przez nią Ruth Shahash pełna jest emocji i uczuć, ale także dystansu do siebie. Artur Święs i Andrzej Warcaba dość przekonująco wcielili się w powierzone im role. W przedstawieniu pojawia się jeszcze jedna postać zagrana przez Łukasza Guzę. Mroczny kataryniarz "uruchamia" muzykę, do której bohaterowie śpiewają piosenki, będące komentarzem do zaistniałych sytuacji. Kataryniarz krząta się, pojawia i znika, zmienia tez położenie mebli czy wnosi kawę. Jego posępny wygląd żebraka w kontekście błahej roli, jaką odgrywa, jest więc niczym nieumotywowany.
Scenografia przenosi w czasy rozkwitu kabaretów, ma jednak w sobie coś tajemniczego. Słabe oświetlenie czy zwiędłe róże wprowadzają mroczny klimat przepełniony dramatem, a nawet śmiercią. Niewielka przestrzeń Sali Kameralnej Teatru Śląskiego została w pełni wykorzystana. Nawet balkon nad głowami widzów jest elementem scenografii. Kostiumy także odsyłają do epoki mieszczaństwa i bogatych Żydów z początku minionego wieku, przywołując warszawskie środowisko z książki "Sztukmistrz z Lublina" Isaaca Singera. Twarze mimów, choć przypominają o uniwersalności opowiedzianej historii, dodatkowo mogą oznaczać grę pozorów, w jaką niewątpliwie wplątani są główni bohaterowie. Jednocześnie, niestety, nie pozwalają się utożsamić z żadną z postaci. Ponadto groteskowe zachowanie bohaterów w mrocznym otoczeniu mocno ze sobą kontrastują. Wprowadzone piosenki o zabarwieniu erotycznym ni to śmieszą, ni zawstydzają. Wszystko to utrudnia jednoznaczne określenie rodzaju tej sztuki. Do tego zbyt powolna akcja powoduje, że banalny sens, jaki z niej wypływa, gdzieś się ulatnia...
Spektaklowi, który opowiada o związkach damsko-męskich i trudnych relacjach między ludźmi - a to tematy przecież mocno wyeksploatowane - nie można odmówić pewnego stopnia oryginalności. Jednak gorzka i melancholijna nuta nie dość wybrzmiewa, by wzruszyć i... poruszyć.
Katarzyna Głowacka
Teatralia Śląsk
19 grudnia 2011
Teatr Śląski (Katowice)
Hanoch Levin
"Jakobi i Leidental"
przekład: Michał Sobelman
reżyseria i scenografia: Joanna Zdrada
kostiumy: Annamária Kiss Kósa
muzyka: Krzysztof Konieczny
obsada: Grażyna Bułka (gościnnie), Artur Święs, Andrzej Warcaba, Łukasz Guzy (Studium Aktorskie)
premiera: 5 listopada 2011 r.