Pod hasłem OSOBOWOŚCI
Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca organizowane są już od 15 lat. W tym czasie Lublin odwiedziło wielu uzdolnionych choreografów i świetnych grup tanecznych. Spośród nich organizatorzy zaprosili na tegoroczny festiwal te, które wydawały się najbardziej interesujące.
Po haśle "Osobowości" spodziewać się mogliśmy naprawdę wiele. Tymczasem miałam wrażenie, że twórcy zaprezentowali już na wcześniejszych edycjach MSTT to, co mieli najlepszego w swoim dorobku, a pokazywane w tym roku spektakle nie zawsze dorównują poziomem poprzednim. Mojego zdania nie zmienił także niestety ostatni dzień festiwalu, gdzie zobaczyliśmy w większości rzeczy raczej przeciętne.
Niedzielny wieczór rozpoczął spektakl "To" według choreografii Karen Foss. Kilka dni temu widzowie zobaczyli premierowy pokaz "Gracerunners" według choreografii tej norweskiej artystki z tancerzami Lubelskiego Teatru Tańca, czyli organizatorami MSTT, w roli głównej. Spektakl poprzeczkę ustawił dość wysoko, okazało się jednak, że Karen Foss Quite Works i "To" nie jest w stanie mu dorównać. Choreografia była dość standardowa, raczej mało zaskakująca, ale wydaje mi się, że zabrakło tu przede wszystkim sprawności technicznej tancerzy. Ich ruchy na scenie były nieco zbyt ciężkie i pozbawione dynamizmu, przez co trwający ponad godzinę spektakl mocno się dłużył. Nie udało mi się dostrzec tu także zapowiadanych w programie powiązań z cyfrą 2. Na szczęście reszta wieczoru była dużo lepsza i nie było w niej nawet chwili na nudę, ponieważ pozostałe propozycje należały do dość krótkich, widz nie zdążył więc nawet odczuć znużenia.
Następnie nadeszła kolej na Compagnie Pal Frenak i spektakl "Fiúk / Ukryci Ludzie", który akurat moje oczekiwania wobec tego choreografia w zupełności spełnił. Węgiersko-francuska grupa podjęła temat męskości i związanych z nią stereotypów w formie tańca, wykorzystując zwisające z sufitu liny. Sceniczny ruch bliższy był akrobacjom, a cały spektakl zaliczyłabym bardziej do nurtu tzw. nowego cyrku, niż teatru tańca, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Te niestandardowe środki wniosły wiele świeżości na scenę. Całość była niezwykle efektowna wizualnie, dzięki światłom i padającym cieniom sylwetki mężczyzn wspinających się po linach były świetnie wyeksponowane. Zresztą tancerze nie wstydzili się prezentować męskiego ciała w całej swej okazałości, choć nagość nie była tu do końca potrzebna. Jak zawsze w pracach Frenaka istotnym elementem była muzyka (Fabrice Planquette), głośna i mocno rytmiczna dająca dobre tło do tego rodzaju występu.
Kolejne propozycje ostatniego dnia festiwalu były zdecydowanie bardziej kameralne i spokojne. Iwona Olszowska do swojego autorskiego projektu "Kilka piosenek o miłości" nie dorabia zbędnej ideologii, zgodnie z tytułem prezentuje taneczne solo do kilku utworów o tematyce miłosnej. Interesująca jest teatralna oprawa całości - Olszowska ubrana jest w czarny strój, na głowie ma kapelusz zakrywający większą część twarzy, co mocno intryguje. Jako rekwizyty wykorzystuje filiżanki oraz czajniczek do herbaty, z którego wysypuje cukier, zakreślając wokół siebie najpierw część przestrzeni, gdzie będzie się poruszać, a potem znaczy kolejne wzory z drobnych białych kryształów odznaczających się na czarnej podłodze. Potem jeszcze bawi się małym kościotrupem, zadając pytanie niczym z Hamleta - "to dance or not to dance?". Ja mówię zdecydowanie - "to dance", ponieważ tancerce nie można odmówić sprawności ruchowej, co widać w momentach, gdy tańczy.
Ostania rzecz utrzymana była zupełnie w innym tonie. "Czy filozof może mówić o tańcu?" - takie pytanie zadali widzom Juliusz Grzybowski i Witold Jurewicz. Nieco się tej propozycji obawiałam, pamiętając kwietniowy Kongres Tańca w Warszawie i głosy Juliusza Grzybowskiego w dyskusji, pełne górnolotnych rozważań na temat roli tancerza. Z drugiej strony, wiedząc o tanecznych dokonaniach Jurewicza, miałam świadomość, że efekt współpracy obu panów może być interesujący, a na pewno zaskakujący. Tymczasem wynurzenia Grzybowskiego na temat, czy ma on prawo być na scenie kimś równorzędnym wobec tancerza, nie należały do najgłębszych, choć momentami bywały zabawne. Koncepcja ruchu Jurewicza, jako sprzątającego salę po występie Olszowskiej, była ciekawym sposobem na ogranie przestrzeni sali w Warsztatach Kultury, ale wycieranie pośladkami cukru rozsypanego po podłodze i machanie skarpetkami nie należało do zbyt widowiskowych, szczególnie gdy wiadomo, że Jurewicza stać na dużo więcej. Jednym słowem - występ niczym mnie nie zaskoczył. Wydarzenie było bardziej ironicznym performancem oddającym dystans, jaki czasem powinno się mieć wobec sztuki, jaką jest taniec. Ale ja chyba wolę patrzeć na taniec niż o nim słuchać.
Być może moje oczekiwania wobec tegorocznych MSTT były zbyt wielkie i dlatego nie zostały spełnione w stu procentach. Uważam jednak festiwal za udany, ponieważ pokazał, jak wielu jest choreografów przemawiających własnym językiem i tworzących autorskie spektakle. I za ten styl powinniśmy ich docenić.
Wioleta Rybak
Teatralia Lublin
28 listopada 2011
Karen Foss Quite Works (Norwegia)
"To"
choreografia: Karen Foss we współpracy z tancerzami
scenografia/światło: Sigve Salensminde
muzyka: Jorgen Knudsen
dźwięk: Lydlosjen
tancerze: Suzie Davies, Mattias Ekholm, Martina Haydila - Lacova, Magnus Myhr, Marianne Kjarsund, Daniel Racek
Compagnie Pal Frenak (Węgry / Francja)
"Fiúk / Ukryci Ludzie"
choreografia i scenografia: Pal Frenak
światła: János Marton
muzyka: Fabrice Planquette
wykonanie: Nelson Reguera, André Mandarino, László Major, Péter Holoda
współpraca alpinistyczna: Zoltán Gyorgyovics
Iwona Olszowska (Polska)
"Kilka piosenek o miłości"
koncept, tekst i taniec/improwizacja: Iwona Olszowska
muzyka: Flesh Quartet, Franka Potente, Michael Brook, Blimp
premiera: 20.08.2008r., Poznań.
Witold Jurewicz i Juliusz Grzybowski (Polska)
"Czy filozof może mówić o tańcu?"
scenariusz, reżyseria, choreografia, wykonanie: Juliusz Grzybowski, Witold Jurewicz
XV Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca, 5-13 listopada, Lublin.