Bulion krakowski
Teatr to nie tylko wygórowane intelektualnie, ambitne przedstawienia dla znawców tematu. To także instytucja, która ma przyciągać jak największą liczbę osób (zwłaszcza jeśli chodzi o teatry działające na własny rachunek). W żadnym wypadku nie umniejsza to ani tym teatrom, ani sztukom przez nie granym. Przeciwnie - dobrze jest czasem odpocząć, zrelaksować się przy świetnej komedii. A taką niewątpliwie jest "Kogut w rosole"w Teatrze STU.
Historia bezrobotnych mężczyzn, którzy postanawiają założyć zespół chippendale, znana jest głównie z kultowej komedii "Goło i wesoło". Aktorzy Teatru STU musieli więc nie tylko zmierzyć się z własną nagością, ale i odbrązowić postacie znane z filmu.
Jeszcze przed rozpoczęciem spektaklu, na scenie siedzi mocno podchmielony Pan. Wsypuje coś do piwa. Gdy zaczyna się akcja, znajdujemy się przed barem. Poznajemy trzech kolejnych mężczyzn. Atmosfera typowa dla pubu: niewybredne żarty, typowe "męskie" rozmowy na temat kobiet, sportu itp. Jest coś, co łączy ich najmocniej - brak pracy (dobrze, że nie pokuszono się o aluzje polityczne, choć nieco frywolny portret Królowej wisi na ścianie baru). Jest luźno, zabawnie. Wtedy na podłodze znajdują pustą fiolkę - facet na krześle chciał się zabić.
Trzeba przyznać, że wątki - nazwijmy je "poważnymi" - są gdzieś stale obecne. Najbardziej przedsiębiorczy z bohaterów ma problemy z byłą żoną, która utrudnia mu kontakty z synem. Do tego ściga go czeczeńska mafia (kilkukrotnie widzimy go z rozkwaszonym nosem). Starszy Pan chciał popełnić samobójstwo. Kolejnego zdradza żona itd.
Poszczególne etapy rodzenia się (w ciężkich bólach - bólach brzucha od śmiechu rzecz jasna) artystyczno-erotycznej formacji tanecznej, obserwujemy poprzez klarownie oddzielone od siebie sceny (gasną światła, zaczyna grać muzyka, ekipa techniczna zmienia scenografię itd.). Akurat w tym wypadku naoczność zmian nie razi - przypomina coś ze sztuki cyrkowej, kabaretu.
Próby taneczne to zdecydowanie najmocniejszy punkt spektaklu. Kompletnie nienadający się do tego fachu mężczyźni, wyginają ciała w rytm zmysłowej muzyki. Rzecz wyostrza się jeszcze bardziej, gdy dochodzi do castingu na pozostałych członków zespołu. Dołączają: przezabawny artysta - przede wszystkim - homoseksualista (proponuje podejście do tańca erotycznego metodą Grotowskiego) oraz obcokrajowiec - mówić nie musi, ale za to jak tańczy!
Starszy Pan (skądinąd znajomy reszty) okazuje się być ex-tancerzem erotycznym. Jak nauczyć powabnych ruchów stereotypowych Anglików z piwem w jednej ręce i pilotem od telewizora w drugiej? Odpowiedź najprostsza z możliwych - oczywiście dzięki największej miłości ich życia. Piłce nożnej!
Na kilka chwil przed finałowym występem dla "czterystu bab", przewijając sobie w pamięci wszystko, co działo się od początku spektaklu, na twarzy widza pojawia się życzliwy uśmiech. Nieporadni, pokraczni, ale ambitni, przyjacielscy względem siebie. Każdy z nich przystąpił do tego karkołomnego zadania, by coś udowodnić. Udało się. Wygrali, jeszcze zanim zaczęło się show.
A że "show must go on" - czas na finał. Aktorzy w strojach amerykańskich policjantów dają naprawdę niezły popis! Kobiety szaleją, zagrzewani oklaskami mężczyźni, pozbywają się kolejnych części garderoby. W końcu zostają nadzy, trzymając jedynie kapelusze w miejscu majtek. Światła gasną i kapelusze lecą w powietrze.
Co z tym wszystkim zrobić? Wrzucać pieniądze do kapeluszy - należy się!
Piotr Gaszczyński
Teatralia Kraków
18 lutego 2011
Krakowski Teatr Scena STU
Samuel Jokic
"Kogut w rosole"
przekład: Herbert Kaluza i Marek Gierszał
scenariusz i reżyseria: Marek Gierszał
dekoracje i kostiumy: Hanna Sibilski
układy taneczne i sekwencje walki: Grzegorz Suski
asystent reżysera: Rafał Dziwisz, Eliasz Grot
obsada:
Dave - Tomasz Schimscheiner / Mariusz Witkowski
Larry - Rafał Dziwisz / Krzysztof Pluskota
Mustafa - Michał Rydzewski / Rafał Szumera
Gordon - Maciej Jackowski / Kajetan Wolniewicz
Spencer - Andrzej Róg / Feliks Szajnert
Colin - Andrzej Deskur / Maurycy Polaski
Lewis - Szymon Kuśmider / Dariusz Starczewski
premiera: 7 października 2010 r.