Apelujący o zrozumienie
"Józef i Maria" to dramat Petera Turriniego, traktujący o problemie starości, braku akceptacji i zrozumienia. W lekkim tonie opowiedziane zostały historie starszych ludzi, wykluczonych ze współczesnego świata, z rzeczywistości, w której - mówiąc słowami Marii - "trzeba miłości".
Problem wyobcowania stał się naczelnym problemem przedstawienia, reżyserowanego przez Pawła Szkotaka, zaprezentowanego podczas XI Festiwalu Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość przedstawiona". W przestrzeni gry znajdują się dwa krzesła i mikrofon owinięty świątecznymi lampkami. Obrazuje on choinkę lub przypomina węża - zwłaszcza, że recytujący do mikrofonu Mówca wyraźnie akcentuje głoski syczące. Spiker wykrzykuje informacje o ostatnich świątecznych promocjach, atrakcjach przewidzianych specjalnie dla klientów sklepu, powtarzając raz po raz (odpowiednio modulując głos), że nastał już "świąteczny czas...". Mówca znika tak niezauważalnie, jak się pojawił. Dziękując jeszcze na zakończenie wszystkim pracownikom za rzetelną obsługę klientów, żegnając tych, którzy zatrudnieni byli jedynie na okres przedświąteczny, życzliwie życzy wszystkim "Wesołych Świąt".
Do widzów dociera melodia "Cichej nocy". Kolędy w języku niemieckim odzywają się co jakiś czas podczas spektaklu. Pusta przestrzeń sceniczna potęguje wrażenie samotności. Minimalizm dekoracji urozmaica jedynie gra świateł. Scenę wypełnia dwójka dojrzałych aktorów: Józef - strażnik ochrony mienia, socjalista, wolnomyśliciel, aktor; Maria - sprzątaczka, wdowa, odrzucona matka, była baletnica. Tego wszystkiego dowiadujemy się z dialogu postaci, rozmowy, która właściwie składa się z niezależnych monologów - wypełnionych retorycznymi pytaniami, opowieściami o przeszłości, wyrzutami kierowanymi do osób nieobecnych. W wywodzie mężczyzny dominują akcenty polityczne - rozczarowanie wynikające z sytuacji po upadku wojny, wiara w idee socrealizmu, zwątpienie w demokrację. Kobieta jest przede wszystkim opiekuńczą matką, wyrzuconą z domu przez synową. Maria to romantyczka, nieustannie wspominająca czas swojej młodości. Dawne lata kojarzy z okresem, gdy była atrakcyjna i cieszyła się powodzeniem u mężczyzn. Dla Józefa przeszłość to nieustanna walka o idee, których teraz jest jedynym spadkobiercą.
Aktorzy obok tekstu głównego wypowiadają również didaskalia, będące komentarzem do scenicznych zachowań postaci lub ekwiwalentem gestów i ruchów odgrywających. Z wypowiedzi bohaterów wynika, że znajdują się oni w domu handlowym, wystrój sceny jednak tego nie sugeruje. Paradoksalnie supermarket, kojarzący się z przepychem i nadmiarem towarów, ukazany został jako przestrzeń pozbawiona czegokolwiek. Z racji Wigilii nie ma klientów, z obsługi pozostała jedynie opisana para nieznajomych. Z początku postaci nie łączy żadna więź. Maria chce zaprezentować się w jak najlepszym świetle, unika dłuższej rozmowy, tłumaczy się między innymi, że syn i synowa czekają na nią z kolacją. Alkohol zbliża jednak do siebie bohaterów, którzy przyznają się do brutalnej prawdy - że święta spędzają samotnie.
Aktorzy przez całe przedstawienie spoglądają w dal, ich wzrok przenika niewidoczną strefę. Mówią do siebie, ale z dala od siebie. Ciało nie styka się z ciałem, nawet podczas wspólnego tanga, partnerzy tańczą oddzielnie. Każdy wiruje wokół własnej osi, nie przekraczając granicy swojego świata. Stopniowo ich ciała przybliżają się, aż wreszcie głowa Marii spoczywa na ramieniu Józefa. Dystans dzielący postacie - zarówno ten psychiczny, jak i fizyczny, ulega wraz z rozwojem spektaklu zmniejszeniu. Odrzucane są maski pozoru, fałszu, udawania. Pozostaje sam człowiek - zagubiony, odrzucony, niezrozumiany. Widoczne jest to tym bardziej, że strefa pozostawiona aktorom jest niewielka, przestrzeń gry ciasno otoczona została publicznością.
Zniesienie niewidocznej bariery pomiędzy tytułowymi postaciami spowodowane jest wspólnotą doświadczenia, wyczuwalną sferą sacrum, która łączy potomków biblijnych rodziców. Józef - zdeklarowany ateista, Maria - ufająca, że znajdzie się dla niej miejsce w niebie. Przytuleni do siebie samotnicy zasypiają. W finałowej scenie ponownie pojawia się Mówca - symbol społeczeństwa konsumpcyjnego i zarazem młodego. Na początku ekspresyjna i ironiczna postać, teraz staje się opanowana, ale nadal dominująca, posypuje łagodnie śniących delikatnymi białymi piórkami. Ponownie zapalają się choinkowe lampki. W śnie starsi ludzie wydają się być szczęśliwi. Ukołysani melodią kolęd, a może marzeniem o lepszej rzeczywistości, o innym świecie, w którym byłoby miejsce dla starszych ludzi.
Dorota Szewczyk-Świerniak
Teatralia Śląsk
24 października 2011
Teatr Polski (Poznań)
Peter Turrini
"Józef i Maria"
przekład: Jacek Lachowski
reżyseria: Paweł Szkotak
przestrzeń sceniczna: Paweł Szkotak
kostiumy: Izabela Kolska
ruch sceniczny: Natalia Draganik
opracowanie muzyczne: Bartosz Borowski
obsada: Irena Dudzińska (Maria), Zbigniew Waleryś (Józef), Michał Kaleta (Mówca)
prapremiera: 25 marca 2011 r.
XI Festiwal Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość przedstawiona", Zabrze 15 - 23 października 2011 r.