Wszyscy jesteśmy z La Manchy
Paweł Szkotak akcję słynnego broadwayowskiego musicalu Mitcha Leigha umieścił w dziewiętnastowiecznym szpitalu psychiatrycznym. Uwięziony w nim Cervantes toczy walkę o swoją poezję i prawo do wyobraźni. Przed naszymi oczami pacjenci szpitala, pisarz i jego sługa wcielają się w bohaterów opowieści o Don Kichocie. Ten teatr w teatrze staje się wysepką wolności.
Każdy z aktorów gra podwójną rolę: osoby z otoczenia Cervantesa (Jacek Ryś); pacjenta lub pracownika szpitala psychiatrycznego oraz postać z historii o błędnym rycerzu. Role ulegają dalszemu podwojeniu; to, jak postrzega rzeczywistość Don Kichote często jest przecież punktem widzenia zupełnie zaskakującym. Wyobraźnia Cervantesa czyni z ordynatora szpitala racjonalistę doktora Carrasco (Daniel Kustosik). Don Kichote na damę serca Dulcyneę wybiera służącą Aldonzę (Joanna Horodko). Pisarz i jego bohater kreowani są przez tego samego aktora: "Obaj jesteśmy z La Manchy" stwierdza Cervantes, udając się na badanie lekarskiego konsylium, badanie, które może zakończyć się ostatecznym wykastrowaniem jego wyobraźni: trepanacją czaszki, która zrobi z niego "warzywo".
Historia o Don Kichocie ma udowodnić więc pacjentom, a później lekarzom, jaka jest potęga marzeń i odpowiedzieć na pytanie, czy większym szaleństwem jest widzieć świat takim, jakim jest, czy czynić go lepszym? Oprócz wykonania wpadających w ucho melodii, przed artystami Teatru Muzycznego zostają postawione aktorskie zadania. Niełatwe - opowieść o Don Kichote to przecież mieszanka radości i bólu, śmiechu i smutku, rubasznego komizmu i melancholijnej zadumy nad tragizmem losu. Tymczasem każdej z tych emocji w spektaklu brakuje. Don Kichote, wizualnie świetnie opracowany, z lekko groteskowymi brwiami i zarostem, chudy, wysoki, nie przekonuje w dialogach, partie śpiewa z wielkim wysiłkiem, a i tak trudno je zrozumieć. Jednostajne i wymuszone oracje Don Kichota nie wywierają żadnego wrażenia. Liryczną stronę spektaklu ratuje Joanna Horodko jako Aldonza, bardzo cielesna, fizyczna a w partiach wokalnych, zwłaszcza tych delikatnych, kiedy nie stara się zbyt mocno atakować dźwięków, poruszająca. Ciekawie wypadło zestawienie barwnej, energicznej postaci kobiecej z wdzięcznym, melancholijnym głosem. Artystce udało się spoić Aldonzę i Dulcyneę, dziwkę i damę, w jedną całość.
Komizm jest zbyt prosty, dominują łatwe skojarzenia, mało przekonujące sceny pijatyk i bijatyk zupełnie nie bawią. Niedosyt pozostawia kreacja Sancho Pansy, dająca przecież tyle możliwości - Macieja Ogórkiewicza w roli wesołka przyćmił drugoplanowy Oberżysta w wykonaniu rewelacyjnego Wojciecha Deneki. Gościnnie występujący Deneka stworzył ciepłą i przezabawną postać; jego karczmarz jest zrzędliwy, ale w gruncie rzeczy życzliwy każdemu. Dowcipne są sceny z udziałem Proboszcza (Jarosław Patycki). Zwłaszcza pieśń w otoczeniu roznegliżowanych zakonnic: układ choreograficzny warto zobaczyć. Jednym z pozytywnych aspektów tej realizacji jest funkcjonalne i lekkie wykorzystanie baletowych wstawek, z dystansem do ich scenicznego istnienia i ze zrozumieniem warunków niewielkiej sceny. Szkoda, że klimat, jaki stwarzają, szybko znika, zamiast wachlarza emocji, mamy jednolity, mało treściwy strumień zdarzeń. Pełen soczystego komizmu i łzawej melancholii świat Cervantesa sprawia wrażenie rozbitego na kawałki, pozbawionego barw.
Rycerz Zwierciadeł (Daniel Kustosik) w kulminacyjnym momencie zmusza Don Kichota, by zobaczył prawdę, by nie oszukiwał sam siebie. Świat zimny i bezduszny chce zabić żywą, szaloną wizję szlachcica-rycerza, człowieka-poety. Kustosik obsadzony w podwójnej roli Ordynatora i Doktora Carrasco sprawdza się świetnie jako zarozumiały, bezwzględnie wierzący w siłę rozumu i słuszność spoglądania prosto w oczy okrucieństwu świata racjonalista, jest naturalny i przekonujący. Ordynator zarzuca Cervantesowi, że boi się życia, że go nie zna. Co jednak wymaga większej siły i odwagi: bycie jak inni, czy bycie naprawdę wolnym? Wiszący przez cały spektakl XIX-wieczny schemat mózgu uświadamia nam, że wcale tak wiele się nie zmieniło od tamtego czasu, a granice między szaleństwem i "normą" są nie do określenia, być może pozostają jedynie kwestią kontroli nad sobą. Tego, jak widzimy świat, nie da się na szczęście włożyć w schematy.
Szkotak umieszcza akcję w szpitalu, w którym karą za marzenia może być ich zlikwidowanie, zabieg przeprowadzony na mózgu. Odsunięty w cień zostaje proces Cervantesa o niewłaściwe ściągnięcie podatku. Proces toczy się o wolność wewnętrzną, prawo do marzeń. Cervantes przekonuje pacjentów szpitala o wartości swojej poezji, czeka go jeszcze starcie z wysokim konsylium. Jego bohater umiera, do końca jednak kreuje piękniejszy świat, Ci, którzy pozostali, zostają odmienieni na zawsze. Cervantes, udając się na "badanie", stawia znak równości między sobą a Don Kichotem, przyznaje przecież, że La Mancha jest także jego ojczyzną...
Magdalena Kostuś
Teatralia Poznań
31 października 2011
Teatr Muzyczny (Poznań)
Mitch Leigh
"Człowiek z La Manchy"
reżyseria: Paweł Szkotak
kierownictwo muzyczne: Aleksander Maliszewski
choreografia: Jacek Badurek
scenografia i kostiumy: Izabela Kolka
reżyser światła: Magdalena Górfińska
dyrygenci: Aleksander Maliszewski, Łukasz Wojakowski
występują: Jacek Ryś (Cervantes, Don Kichote), Maciej Ogórkiewicz (Sancho Pansa), Joanna Horodko (Aldonza, Dulcynea), Daniel Kustosik (Carrasco, Rycerz Zwierciadeł, Ordynator), Wojciech Deneka (Naczelnik, Oberżysta), Jarosław Patycki (Padre. Proboszcz), Wiesław Paprzycki (Golibroda, Maur), Włodzimierz Kalemba (Pedro), Anna Budzyńska (Antonia), Lucyna Winkel (Żona oberżysty), Anna Bajerska-Witczak (Gospodyni), Arnold Pujsza (Lekarz) oraz Łukasz Brzeziński, Seweryn Wieczorek, Adrian Koszkało, Przemysław Kosmowski, Mirosław Kin (Pielęgniarze, Mulnicy)
premiera: 29 października 2011 r.