Petenctwo od kołyski po grób
Na świecie ma miejsce tyle strzępienia języka po próżnicy - gadanie, że kryzys, barbarzyńskie ceny benzyny, ACTA... Pomówmy więc o tym, co naprawdę istotne. O tym, co uniwersalne, nieśmiertelne i poniekąd konstytuujące ludzkość. Pomówmy o pewnej kategorii, precyzyjnie przyszpilonej na kartach "Vademecum petenta" przez pisarza i satyryka, Jerzego Wittlina. Pomówmy zatem o "petenctwie", w którym nurzamy się wszyscy bez wyjątku od kołyski aż po grób. I śmierć wcale nie kończy tego doświadczenia egzystencjalnego - kto miał kiedykolwiek do czynienia z wątpliwą przyjemnością zwaną "formalnościami pogrzebowymi", ten doskonale wie, iż dopiero wtedy zasmakować można istoty petenctwa!
Na niepozornej scenie krakowskiego Śródmiejskiego Ośrodka Kultury piętrzą się stosy papierzysk - podania, skargi, donosy, a na środku, w rzędzie ustawiono pięć krzeseł. Z widowni kolejno wyłaniają się aktorzy: sekretarka (Barbara Szałapak), typ biurwy klasycznej, w gustownym - jak przystało na kanon mody z czasów PRL - kostiumiku. Małgorzata Wojciechowska w roli zaniedbanej "kobiety pracującej" - w obszernym płaszczu, filcowym berecie z antenką i z nieodłączną piersiówką, z której to pociąga raz za razem, żeby łatwiej przełknąć konsumowaną ukradkiem bułkę (niechybnie bułkę z mielonym). Dalej mamy do czynienia z postacią Agnieszki Zielezieckiej, młodszej sekretarki, typ biurwy-kokietki, w pstrokatym makijażu (oczy na zielono, względnie na niebiesko, usta na czerwono - zresztą kolory nie są tutaj istotne - byle tylko było przesadnie). W tym biurowym babińcu pojawia się wreszcie mężczyzna, tak zwany "szary zjadacz urzędniczego chleba" - w tej roli Grzegorz Borys Roman. To zakompleksiony i niedoceniany urzędnik-petent, siąkający co jakiś czas w materiałową chusteczkę do nosa; w wielkich okularach posklejanych taśmą samoprzylepną, wełnianych skarpetach na nogach i... w papciach! A to tylko jeden z sygnałów dla publiczności: nie będzie łatwo... To znaczy, nie będzie łatwo powstrzymać się od śmiechu. Na koniec tej wyliczanki mały zgrzyt, ktoś, kto zupełnie nie pasuje do reszty. Pojawia się aktorka w stroju bynajmniej niekojarzącym się z PRL-owskim biurem czy urzędem - luźna bluza, jeansy, czapka. Pierwsze faux pas popełnia już wchodząc na scenę, gdyż - ku trwodze pozostałych aktorów - nie podpisuje listy obecności (!). Jak się wkrótce okaże, to właśnie postać odgrywana przez Iwonę Sitkowską będzie pewnego rodzaju łącznikiem między urzędniczym światem budowanym na scenie a widownią. To dzięki jej osobie widzowie będą mogli odkrywać kolejne pokłady absurdu życia w poprzednim ustroju - od zapoznania się z poradnikiem stylów pisania podań począwszy, poprzez pokazowe "rozmówki polsko-polskie z odnośnymi ludźmi" (np. w pociągu czy w sklepie) i naukę o gatunkach protekcji, na dekalogu dobrej chałtury skończywszy.
Jeśli nieco przytłoczył Cię, Czytelniku lub Czytelniczko, ten przydługawy opis, to spieszę z wyjaśnieniem, że jest to zabieg celowy, mający dać choćby małe wyobrażenie o pielęgnowanej w spektaklu od pierwszych chwil dbałości o najdrobniejszy szczegół. Odnosi się to zarówno do budowania postaci, jak i całej sytuacji scenicznej. Dbałość ta perfekcyjnie wręcz wyraża się w aktorstwie - gra każdej z pięciu osób jest zróżnicowana i bogata w całą paletę znaczących, ale nienarzucających się pretensjonalnie gestów. Jednocześnie nikt - choć rewelacyjny warsztat aktorski wprowadza takie ryzyko - nie gwiazdorzy, a pod harmonijną, bardzo równą grą zespołową wyczuwa się, że także sami aktorzy świetnie się bawią.
"Vademecum petenta" powodów do spontanicznego, szczerego śmiechu, oprócz wspomnianego już aktorstwa i samego bogactwa tekstu Jerzego Wittlina, dostarcza także poprzez zabawnie potraktowaną oprawą muzyczną. Niech tu za przykład posłuży jedna z początkowych scen, kiedy to aktorzy z dumą (z wyjątkiem Iwony Sitkowskiej - kreowana przez nią bohaterka sprawia wrażenie zakłopotanej absurdalną sytuacją) stają na baczność, a w tle słychać "Nad pięknym modrym Dunajem" Straussa. Barbara Szałapak wypowiada w tym czasie łamiącym się ze wzruszenia głosem okrągłe frazy o tym, jak to jest być petentem. Istne biurowe katharsis - nawet współcześni dyrektorzy wielkich korporacji byliby z pewnością pod wrażeniem wzorowej, pracowniczej postawy.
Integralnym elementem spektaklu są także próby aktywizacji widzów. Rozpoczynają się właściwie już od wejścia aktorów: od nawiązywania kontaktu wzrokowego z publicznością poprzez drobne szturchnięcia aż do niby przypadkowych zahaczeń doniczką z paprotką (sic!) o osoby siedzące najbliżej przejścia na scenę. Wszystko to ma jednak swoje uzasadnienie, gdyż - jak okaże się w toku przedstawienia - nie ma ucieczki od petenctwa. Za sprawą koncepcji reżyserskiej nieistotne jest, po której stronie rampy się siedzi - wszyscy bez wyjątku jesteśmy przecież petentami. Najlepiej oddają to te sekwencje, w których aktorzy zachęcają do interakcji, na przykład do wspólnego ćwiczenia wyrabiającego nawyk wzorowego stania na baczność. Kwintesencję stanowi natomiast zaproszenie widzów do sklepowej kolejki, a jest za czym stać - rzucili kiełbasę krakowską!
Na koniec niżej podpisana petentka-recenzentka dziękuję za wytrwałość w lekturze powyższej recenzji o charakterze monotonnej gloryfikacji. Swoją postawę petentka-recenzentka tłumaczy faktem, iż przyszło jej obejrzeć spektakl tak udany, że posiadanie go w repertuarze mogłoby zamarzyć się dyrektorowi niejednego krakowskiego teatru instytucjonalnego. Mogłoby, gdyby ów potencjalny dyrektor pofatygował się na ulicę Mikołajską, odnalazł tam Śródmiejski Ośrodek Kultury i, po pokonaniu dwóch kondygnacji, odnalazł wreszcie Scenę Lamelli.
Jednak nawet zwykły petent powinien tu przyjść - nie pożałuje. A jeśli przyniesie bombonierkę, to i bez kolejki wpuszczą.
Agnieszka Dziedzic
Teatralia Kraków
Nr 13 (13)
2 kwietnia 2012
Śródmiejski Ośrodek Kultury, Scena Lamelli (Kraków)
"Vademecum petenta"
wg Jerzego Wittlina
scenariusz i reżyseria: Justyna Kowalska
dramaturgia: Agata Dąbek
scenografia: Justyna Kowalska
muzyka: Michał Dymny
producent wykonawczy: Katarzyna Rystok
asystent reżysera: Marta Marut
występują: Iwona Sitkowska, Barbara Szałapak, Małgorzata Wojciechowska, Agnieszka Zieleziecka, Grzegorz Borys Roman
premiera: 11 lutego 2012 r.