Gdzie jesteś, Roberto Zucco?
"Roberto Zucco przeleciał przez życie niczym spadająca gwiazda. Chciałbym, aby przez kilka miesięcy, gdy sztuka będzie grana, na plakatach i ulicach widniały jego zdjęcie i nazwisko. Nawet jeśli to nic wielkiego, będę miał świadomość, że coś zrobiłem: umieściłem jego nazwisko na ulicach"1. Studenci Wydziału Aktorskiego łódzkiej Szkoły Filmowej, pracując nad swoim spektaklem, najwyraźniej obrali podobny plan jak Bernard-Marie Koltès.
Sztuki francuskiego dramaturga nie są często wystawiane na polskich scenach, próżno szukać ich w repertuarach łódzkich teatrów. Gdy dowiedziałam się, że w Teatrze Studyjnym przygotowywana jest premiera sztuki "Roberto Zucco", mój apetyt na nią urósł do niespotykanych rozmiarów. Dodatkowo wzmocnił go fakt, że opiekę reżyserską nad młodymi aktorami objęła Małgorzata Bogajewska, która w poprzednich sezonach współpracowała już przy tworzeniu spektakli dyplomowych. W 2010 roku zrealizowała "Plastelinę" według tekstu Wasilija Sigariewa, która została dobrze przyjęta i spotkała się z przychylnymi recenzjami ze strony krytyków. Reżyserka często podejmuje się także realizacji spektakli na scenie Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi, które, poza pochlebnymi komentarzami krytyków, cieszą się dużym uznaniem wśród publiczności ("Zszywanie", "Bramy raju" czy "Kotka na rozpalonym, blaszanym dachu"). Wspomnienie poprzedniego przedstawienia obecnych studentów IV roku Wydziału Aktorskiego - "Z Różewicza - dyplom" - nie pozwalało mi dopuścić do siebie myśli, że "Roberto Zucco" może nie prezentować równie wysokiego poziomu. Niestety, po zsumowaniu wszystkich elementów, które mogłyby przemawiać na korzyść tej realizacji, wynik okazał się przeciętny. Być może jest to wina moich zbyt wysokich oczekiwań, a może efekt nadmiernej pewności siebie, którą młodzi aktorzy nabrali po sukcesie "Z Różewicza...", a która pozwoliła im podejść do pracy z większym luzem.
Nie chcę sugerować, że grupa aktorów grających w spektaklu nie przyłożyła się do pracy i z założenia opuściła poprzeczkę niżej niż w przypadku poprzedniej realizacji. Zapewne włożyli w spektakl ogrom pracy, wylali morze potu i łez, ale jako widz muszę zadać pytanie - po co, skoro nie widać efektu? To, co zostało zaprezentowane podczas premiery, wyglądało mdło i wtórnie. To, co wcześniej okazało się rewelacyjnym pomysłem - kolektywna praca nad spektaklem oraz rezygnacja z głównego bohatera na rzecz rozłożenia punktu ciężkości na wszystkie postaci - tutaj nie zadziałało, choć idea była piękna i szlachetna. Aktorzy jeszcze przed rozpoczęciem właściwych prób mieli nauczyć się wszystkich ról i dzięki wspólnym ćwiczeniom i improwizacjom odnaleźć tę jedną, w której czują się najlepiej. Także nieustanna obecność na scenie całego zespołu miała pomóc w budowaniu dramaturgii, napięcia oraz poczucia tworzenia wspólnego dzieła. Idee pozostały jednak ideami, a praktyka brutalnie przetransponowała je na sceniczną rzeczywistość. W wyniku tego dostaliśmy wielowątkową historię, której ciąg fabularny wyczuwamy jedynie intuicyjnie,(bohaterowie wywołują irytację swoją nijakością), i która w zamyśle, bazując na niedopowiedzeniu, tajemniczości, może nawet oniryczności, wcale jako taka się nie prezentuje. Z historii charyzmatycznego mordercy, który tak bardzo zafascynował Koltèsa, pozostały szczątki. Smętnego Roberto Zucco, siedzącego przez większość spektaklu na krześle z boku sceny, stać jedynie na kilka konwulsyjnych ruchów imitujących gwałt na dziewczynce. To raczej ona i jej losy stały się motywem przewodnim spektaklu. Młodzi aktorzy zdają się najbardziej zainteresowani jej relacjami z rodziną: kochającą i zagubioną siostrą, gwałtownym i porywczym bratem, otępiałą matką oraz przemianą, jaka nastąpiła w bohaterce po gwałcie. Choć można odnieść wrażenie, że to nie fizyczna przemoc wpływa na jej zmianę, ale psychiczne znęcanie się nad nią przez brata.
"Wędrówka Zucco ma w sobie coś absolutnie czystego. W przeciwieństwie do większości zabójców, nie kierowały nim żadne odpychające motywy. Jego działaniu nie przyświecał żaden cel. Wystarczy raz zostać wykolejeńcem lub przeżyć coś takiego jak Dostojewski, gdy zapadł na epilepsję... Wystarczy raz odjechać - i jest po wszystkim. To właśnie mnie fascynuje"2. Ta wypowiedź Koltèsa jest kolejną, którą studenci Filmówki chyba wzięli sobie do serca i postanowili bronić swoich postaci, podobnie jak robił to sam dramatopisarz. Bohaterowie dramatu "Roberto Zucco", chociaż dopuszczają się czynów, za które powinniśmy darzyć ich wyłącznie nienawiścią, nie budzą takich uczuć. W adaptacji tekstu Bogajewskiej nie budzą ani współczucia, ani nie wywołują uśmiechu na twarzach widzów. Irytują swoim przerysowaniem i jednoczesną marionetkowością. Być może tak powinno być, bo są wyłącznie aktorami w jakimś więziennym teatrze wystawiającym sztukę o mordercy imieniem Roberto, który został zdradzony przez dziewczynę. Na ów trop naprowadzają więzienne spodnie z nadrukowanymi numerami, jakie każdy z nich nosi. A może owo przerysowanie to karykatura psychologizmu w teatrze?
Jeszcze raz chciałabym odwołać się do wypowiedzi Koltèsa, który wielokrotnie w wywiadach pytany był o swój stosunek do teatru w ogóle, o recepcję własnych sztuk, o zainteresowania inne niż dramaturgiczne. Na pytanie "jakim jest widzem?" odpowiedział krótko: "Z pewnością bywam niesprawiedliwy, lecz może mam nieraz trochę racji [...] Często próbuje nam się wmówić, że przedstawienie ma sens, podczas gdy sama historia jest źle opowiedziana. A przecież autor i reżyser są po to, aby dobrze opowiedzieć historię, nic więcej"3. Autor, pisząc dramat o włoskim mordercy, opowiedział interesującą, barwną, pełną życia i tętniącą emocjami historię. Niestety, zawiedli aktorzy, którzy nie podołali przeniesieniu tej historii na deski teatru.
Sandra Kmieciak
Teatralia Łódź
Nr 7 (7)
20 lutego 2012
1 Fragment mojego życia. Rozmowy z Bernedrem-Marie Koltèsem (1983-1989), przełożyła Ana Brzezińska, Kraków - Warszawa 2010, s. 120.
2 Tamże, s. 121.
3 Tamże, s. 44.
Teatr Studyjny PWSFTviT (Łódź)
Bernard-Marie Koltès
"Roberto Zucco"
przekład: Piotr Szymanowski
reżyseria: Małgorzata Bogajewska
scenografia, kostiumy: Maciej Chojnacki
opracowanie muzyczne: Rafał Kowalczyk
obsada: Anna Adamska, Krystian Biłko, Dagny Cipora, Jan Jakubowski, Mateusz Król, Adam Kupaj, Daria Polasik, Filip Pławiak, Aleksandra Bogna Rodzik, Ewelina Rucińska, Delfina Wilkowska
premiera: 11 lutego 2012 r.