Matka Polka, matka alkoholiczka, matka pracoholiczka...
Gardenia to wiecznie zielony krzew, który rodzi śnieżnobiałe bądź żółte kwiaty. Ma intensywny, przyjemny zapach. Biel oznacza niewinność, nieskalaną grzechem duszę. Jednak w spektaklu Teatru na Woli tytułowa roślina staje się symbolem gangreny, swoistej trucizny towarzyszącej bohaterkom.
Elżbieta Chowaniec w swojej sztuce rozprawia się z dwoma - w tym przypadku kobiecymi - nałogami. Porusza ona temat tabu, łamie archetyp Matki Polki, powszechnie panujący w naszym kraju (sic!). Jakie są wedle autorki współczesne (i nie tylko) kobiety? Po pierwsze - to alkoholiczki. Po wtóre - pracoholiczki. Zagubione, pozostawione same sobie, zaniedbane i odrzucone. Na różne sposoby poświęcają się rodzinie. Z różnym skutkiem. Od problemów czy zmartwień codzienności uciekają w pracę i alkohol.
Matka, córka, wnuczka i prawnuczka skrywają swoje traumy, sekrety, powielają błędy, przez co historia zatacza koło. Pierwszą z kobiet poznajemy w latach 30. ubiegłego wieku, jako partyzantkę, która w imię dobra ojczyzny sypia z żołnierzami SS. Sama wychowuje córkę, pozostawiona przez męża zaczyna pić. Dla jej latorośli wybawieniem w trudnych powojennych czasach staje się handel, praca jest ważniejsza od dziecka, które rodzi się niepełnosprawne. Wnuczka - wielbicielka punk rocka - wpada w trans domówek, melanży. W przebłyskach świadomości i przerwach pomiędzy mocno zakrapianymi imprezami wychowuje najmłodszą z rodziny. Ta przechodzi kilka sesji psychoterapeutycznych i wydaje się, że ma szansę na normalne życie. Ale czy istnieje normalne życie? Historia pozostaje otwarta, każdy może dopisać jej ciąg dalszy.
Ta opowieść niesie za sobą także kawał historii, polskiej obyczajowości - począwszy od lat 30. ubiegłego stulecia aż po współczesność. Zmieniają się kostiumy, ale i wnętrza. Zmiany te zmuszają widza do refleksji nad swoim życiem. Każdy, wnosząc inny ładunek emocjonalny lub doświadczenie życiowe, wynosi ze spektaklu coś innego.
Problematyka podjęta zostaje przez autorkę w sposób ciekawy, aczkolwiek niewyczerpujący tematu. Można by posądzić sztukę o wymowę feministyczną, jednak nie ma ona takiego wydźwięku. Pokazuje, że kobieta pozostawiona tylko sobie, bez wsparcia mężczyzny nie jest w stanie dźwigać ciężaru wychowywania dziecka ani pokonywać trudności, jakie niesie ze sobą życie. Zaaferowana zaspokajaniem przyjemności bądź odnoszeniem sukcesów na polu zawodowym zaprzepaszcza to, co najważniejsze. Wybiera ucieczkę - odcina się, alienuje, usiłuje zapomnieć.
Ważne jest, że Chowaniec pozostawia widzowi odpowiedź na pytanie, jak ułoży się życie ostatniej z bohaterek sztuki, daje szerokie pole interpretacyjne. Rodzinna historia jest przerażająca, choć - opowiadana przez bohaterki z dystansem i swadą - wywołuje na widowni kilka uśmiechów, a czasem wręcz salwy śmiechu. Autorka jedynie delikatnie, w sposób bardzo bezpieczny muska, zapoczątkowuje tematykę. Uważam, że - podejmując się mówienia o bardzo ważnym problemie społecznym - trzeba temat wyczerpać, pokazać co najmniej kilkanaście aspektów, wgłębić się intensywniej w psychologię postaci, dzięki czemu powstaje prawdziwy dramat. Świetnym przykładem takiego ujęcia tematu jest "Śmierć szczęśliwa" Łukasza Witt-Michałowskiego, pokazująca wielopoziomowość i niejednoznaczność tematu eutanazji.
Gra aktorska jest w spektaklu rewelacyjna. Zdecydowanie warto było wybrać się na sztukę, by zobaczyć kunszt dwóch pokoleń aktorek. Najbardziej przykuwała uwagę Agnieszka Warchulska, która w sposób bezpretensjonalny, prawdziwy i nieprzerysowany zagrała swoją bohaterkę nie tylko jako dorosłą, dojrzałą kobietę zmagającą się z problemami, ale także jako małą, zagubioną, lekko upośledzoną i zaniedbaną przez matkę dziewczynkę. W scenie, w której bohaterka zaczyna w podobny sposób jak niegdyś jej matka obchodzić się ze swoją niepełnosprawną córką, prezentuje pełen wachlarz emocji, od współczucia po obrzydzenie. Sztuka jest płynna, bardzo sprawnie wyreżyserowana, przez co nie ma żadnych dłużyzn, ogląda się ją z przyjemnością.
Symboliczna wydaje się postać mężczyzny wprowadzającego kolejne rekwizyty i elementy scenograficzne. Krąży, przemyka, jest cieniem, tłem dla kobiet, które - dzięki ukazaniu ich dzieciństwa - stają się zarówno bohaterkami, jak i antybohaterkami. Z drugiej strony kobiety same mężczyzn odrzucają, uważając, że nie są im potrzebni do szczęścia. Jednak sielanka kończy się bardzo szybko. Skupione na sobie, odrzucają pomoc, uciekają w nałogi. Rodzi się pytanie: Kim jest dla współczesnej kobiety mężczyzna? Sztuka pozostawia to pytanie bez odpowiedzi.
Anna Petynia
Teatralia Lublin
Nr 8 (8)
27 lutego 2012
Teatr na Woli im. T. Łomnickiego (Warszawa)
Elżbieta Chowaniec
"Gardenia"
reżyseria: Aldona Figura
muzyka: Bartłomiej Wodniak
obsada: Dorota Landowska, Agnieszka Warchulska, Paula Kinaszewska, Julia Wyszyńska
prapremiera: 8 grudnia 2007 r.
Gościnnie w Lubelskim Salonie Artystycznym, 11 lutego 2012 r.