Się bawią
Z natury i założenia wrocławskim Ad Spectatorsom pozwalam na więcej. Idę na ich spektakle z życzliwym zaintrygowaniem, bo nawet jeśli z kolejnego zamierzenia artystycznego wychodzi im klapa, to nigdy nie tracą lekkości i wdzięku beztroskich eksperymentatorów.
Z rzadka zdarzają się pod ich auspicjami rzeczy ważkie i poważne (chociaż się zdarzają - vide "Żywoty świętych osiedlowych"), najczęściej ich twory bawią się widzem, teatrem i samymi sobą. To taki teatr, w którym nie oczekuję katharsis, któremu wybaczam potknięcia, amatorskie zagrywki i nonsensowne zabiegi artystyczne. Bo wszystko to ma w sobie niezwykłą urokliwość zaglądania przez dziurkę od klucza w tajemnicę (przez małe "t") Matki Sztuki, by znaleźć odpowiedź na pytanie: jak Ona to robi, że zadziwia, zachwyca, zaskakuje, szokuje?
Tak jest też w przypadku najnowszego - nie wiem, czy to najlepsze słowo - spektaklu Ad Spectatorsów. "Hemofilia - Klątwa Habsburgów" to opowieść osnuta na dwóch wątkach z historii wymienionego w tytule rodu królewskiego. Pierwszy z nich to zagadka śmierci arcyksięcia Rudolfa i jego kochanki Marii Vetsery w zamku Mayerling. Drugi - zabójstwo arcyksięcia Ferdynanda, które rozpoczęło I wojnę światową. Morał wyciągnięty z tych narracji jest dość banalny, a pytanie, które stawia spektakl, naiwne: czy wszystkie tragiczne zgony Habsburgów są przypadkiem, czy też palec w nich maczał jakiś Bóg albo inna klątwa? Nie o to jednak chodzi w tym przedsięwzięciu artystycznym.
A teraz uwaga - dla planujących wybrać się na ten spektakl - w dalszej części tekstu nastąpi spoiler! Bo tym, czym nas Ad Spectatorsi zadziwiają i zaskakują, nie jest - pozwolę sobie zrobić użytek z tego ordynarnego rozróżnienia - treść, ale forma. Często zastanawiałam się, dlaczego różne teatry, błąkając się po rozmaitych przestrzeniach, nieraz po hotelach, traktują je jako smutne wygnanie i konieczność, dlaczego nie kusi ich wykorzystanie naturalnej infrastruktury tych miejsc. Tymczasem wrocławscy eksperymentatorzy specjalnie wynajęli hotel, żeby go po swojemu zaanektować. Konkretnie - pokój nr 424 w Art Hotelu, gdzie stoi łóżko, jak Pan Bóg przykazał, gdzie mieszczą się drzwi, lustra i łazienka, a także - tak na oko - jakichś dziesięciu widzów. Ci ostatni sadzani są na podłodze, dostają na uszy słuchawki, a na oczy opaski. Zmysł wzroku w trakcie spektaklu zostaje wyłączony. Nie bierzemy jednak udziału w słuchowisku radiowym. Dźwięk rozchodzi się tak, że doświadczamy odległości. Czasem ktoś szepcze nam do ucha, czasem woła do nas z daleka. Czasem mamy go tuż za plecami, czasem przechadza się przed nami z prawej do lewej. I oto okazuje się, że odległość i kierunki da się usłyszeć. Da się też słyszeć inne rzeczy. Przez kilkadziesiąt sekund - jęki kobiety w trakcie aktu seksualnego. Przez inne kilkadziesiąt - jęki torturowanego mężczyzny. Da się usłyszeć szept miłosny, szept groźby i dźwięk rozcinanych trzewi.
Oprócz dźwięków są też zapachy. Delikatne perfumy, gdy do pokoju arcyksięcia Rudolfa wchodzi jego kochanka. Zapach farby drukarskiej i papieru, gdy ktoś macha gazetami przed oczyma Gawriła Principa, żeby uświadomić mu, jaką burzę rozpętał na całym świecie. Zapach wosku, gdy oprawcy roztapiają go, żeby wlewać go do gardła Gawriła. Tyle udało mi się wyłapać.
Jest jeszcze przebijający się przez opaskę błysk flesza, gdy na końcu spektaklu aktor robi zdjęcia zdezorientowanej publiczności (a nie na odwrót!) i ogólne uczucie skonfundowania. Bo co prawda widz to widz, nic już go nie zdziwi, więc i tym razem do domu nikt nie wróci w ciężkim szoku. Ale jednak nie widzieć nic, czuć zapach wosku, mimowolnie odwracać głowę przed zdjęciem, słyszeć nad uchem krzyki i szepty było dziwne. I choć niby wiadomo, że nikomu nie może stać się żadna krzywda, to przestrojenie zmysłów i niepewność, jak to się skończy, zrobiły swoje. Trochę błahostki, trochę grozy, nic z tego nie wynika, a jednak może coś. Klątwą Habsburgów jakby trochę pachniało powietrze.
Jolanta Nabiałek
Teatralia Wrocław
Nr 8 (8)
27 lutego 2012
Teatr Ad Spectatores (Wrocław)
Wrocław, Art Hotel, Pokój 424
"Hemofilia - Klątwa Habsburgów"
reżyseria: Maciej Masztalski
muzyka: Michał Wilczyński
realizacja dźwięku: Marek Księżarek
premiera: 29 grudnia 2011, 17 lutego 2012 r.