Zabić w sobie Popera
Albo obudzić. Alternatywa leży w rękach widzów, bo wrocławska interpretacja dramatu Hanocha Levina zdaje się nie opowiadać za żadną możliwością, zaczepnie rzucając wyzwanie. PWST ze swoją kwietniową premierą aspiruje, wyjątkowo, nieco wyżej niż dotychczas. W przypadku teatru studenckiego nieczęsto można liczyć na wybór tak ambitnego tematu, zrealizowanego w sposób wielopoziomowy i niedosłowny.
Istotny we wrocławskim "Poperze" jest podtytuł - "Pavor nocturnus" (łac. lęki nocne), bo wyprowadza na prostą całość fabularnego zamieszania. Spektakl oniryczny, może nawet nieco lunatyczny, momentami niepokojący. Od słodko-gorzkich, ironicznych, najczęściej też humorystycznych dramatów Hanocha Levina "Poper" w realizacji Korytkowskiej zdaje się nieco odstawać. Uderza w mroczną stronę człowieka, przez niego samego nieodgadnioną, miesza w jego wyobrażeniach i sennych fobiach, podkreślając demoniczną naturę zarówno ciała, jak i umysłu. Całość rozgrywa się na krawędzi snu i jawy, przechylając się raz na jedną, raz na drugą stronę. Kac, postać z podświadomości, demaskuje w bohaterach ich najgłębiej schowane formy, być może dla nich samych nie do końca oczywiste. Zaczyna się gra, której zasady są proste, choć ona sama do bezpiecznych nie należy - można zabić lub rozwinąć w sobie symbolicznego Popera, a więc zepchnąć lub wypchnąć na wierzch seksualne rządze. Choć cielesność wysuwa się na pierwszy plan, spektakl rozgrywa się na wielu poziomach i wielu piętrach świadomości. I pada pytanie podstawowe: czyj sen oglądamy na scenie? Kaca? Popera? Czy nasz?
Tytułowy Poper na scenie zmaga się z miłością do cudzej żony i ze swoją śmiercią, która nadchodzi na życzenie Szwarca. W istocie walczy z własnymi zaburzeniami snu, parasomnią i sennymi wizjami, które wyjękuje na wpół świadomie. Wije się konwulsyjnie i poci z przerażenia. W perspektywie ma swój pogrzeb, co popycha go do zaprzestania erotycznej pogoni za Szwarciską i odnalezienia żony, która "będzie go kochała". I tak pojawia się Kulpa, przez Korytkowską uosobiona pod postacią dwóch kobiet, nawzajem się dopełniających (tu zdecydowanie lepsza, i doskonała w ogóle, Sara Celler-Jezierska). Poper decyduje się na ożenek, fizycznie jednak nieprzerwanie zwraca się w kierunku Kaca, co na scenę wprowadza niemieszczącą się w żadnych ramach dramaturgię, bo spektakl nigdzie się nie zaczyna i nigdzie nie kończy. Zostaje gdzieś z tyłu głowy, jako poperowski, somnambuliczny rys, do końca niewytłumaczalny.
"Poper" to sprawnie, choć nie bez przypadku chaotycznie poprowadzona inscenizacja, w stylu i atmosferze raczej funeralnej niż levinowsko-groteskowej. Odważny ruch, ale nie bez potknięć. Wydaje się, że wybranym przez reżyserkę scenom brakuje spójności (tej, nawet w najbardziej onirycznych przedstawieniach, należy się trzymać), próżno też oczekiwać momentu decyzyjnego, z mocnym uderzeniem i wyraźnym punktem zaczepienia. No i zabrakło jednej z najważniejszych postaci. Zabrakło Szwarciski. Próbująca - bez skutku - wcielić się w nią Aleksandra Hamkało jest w tych staraniach po prostu nieudolna. Prowadzi postać obok dramaturgii, zapominając zupełnie o destrukcyjnej osobowości bohaterki i erotycznej w swym podtekście kreacji. Nieznośna mimika twarzy i naprawdę irytująca maniera, od której Hamkało nie odstępuje ani na chwilę, nie tylko zresztą w "Poperze", ciągną jej bohaterkę na dno. Nie buduje postaci Szwarciski, ale targa za sobą jej zwłoki, skacząc z uśmiechem z nóżki na nóżkę.
W roli Popera oglądamy genialnego Czesława Skwarka (przy okazji - triumfującego na tegorocznym 30. Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi), który swojej kreacji jak zwykle oddaje się bez reszty, także fizycznie. Pozostaje tylko czekać, aż zabłyśnie na profesjonalnej scenie teatru.
Pointę wieńczy soulowo-jazzowy miszmasz muzyczny, relacje z sennej podświadomości, z której fantazmatycznego wymiaru postacie nie zdają sobie sprawy. Bardzo udany występ. A "Popera" polecam zobaczyć dla kilku niezłych aktorskich poczynań i zapoznania z dramatami Wschodu. Oby tylko więcej Levina na scenie.
Karolina Obszyńska
Teatralia Wrocław
Nr 18 (18)
7 maja 2012
Teatr PWST (Wrocław)
"POPER - wybrane sceny. PAVOR NOCTURNUS"
na podstawie "Popera" Hanocha Levina
spektakl dyplomowy IV roku Wydziału Aktorskiego
przekład: Agnieszka Olek
reżyseria: Agnieszka Korytkowska
asystent reżysera: Mateusz Witczuk
scenografia: Jacek Malinowski
kostiumy: Agnieszka Stanasiuk
ruch sceniczny: Maciej Zakliczyński
kompozytor: Paweł Betley
występują: Sara Celler-Jezierska, Aleksandra Hamkało, Karolina Krawiec, Piotr Mokrzycki, Czesław Skwarek, Mateusz Witczuk
premiera: 13 i 14 kwietnia 2012 r.