O trudach miłości, dla dzieci
Opowiadać dzieciom o miłości, cierpieniu, poświęceniu nie jest łatwo. Tego trudnego zadania podjął się zespół lubelskiego Teatru im. Hansa Christiana Andersena, biorąc na warsztat jedną z najbardziej cenionych andersenowskich baśni - "Małą Syrenkę". Z całkiem dobrym rezultatem.
Trzeba przyznać, że materia oryginału stawia poprzeczkę niezwykle wysoko. Z pozoru prosta historia o uczuciu Syrenki, córki Króla Mórz, do człowieka, Księcia, okazuje się materiałem trudnym w adaptacyjnej obróbce. Jak pokazać kilkulatkowi cierpienie z miłości, ból odrzucenia, poświęcenie dla innego człowieka, które są sednem opowieści Andersena? Realizatorzy spektaklu starają się udowodnić, że jest to możliwe i... udaje im się. Mocną stroną przedstawienia są bowiem świetnie zaprojektowane lalki, bogate kostiumy aktorów, pomysłowa scenografia oraz perfekcyjnie wykorzystanie możliwości, jakie daje oświetlenie. To porywające uniwersum wizualne, jakie udało się stworzyć realizatorom, przypadło dzieciom do gustu. Co więcej, było w stanie zaspokoić także wyszukane potrzeby estetyczne dojrzałych teatromanów. Szczególnie pierwsza, lalkowa część spektaklu, prezentująca podwodne królestwo Syrenki i jej sióstr, uwodzi mieniącymi się barwami szmaragdów, turkusów, opalizującymi odcieniami błękitu, akwamaryny, fioletu... Na komentarz zasługuje także próba uzyskania efektu trójwymiarowości scenografii, co podkreśla umiejętne prowadzenie lalek i animowanie elementów przestrzennej aranżacji. Za te pomysły odpowiadał Jerzy Rudzki - znany ostatnio z barwnych projektów kostiumów do gdyńskiego musicalu "Shrek" - który przyznał się do inspiracji twórczością plastyczną francusko-brytyjskiego ilustratora, Edmunda Dulaca, twórcy serii doskonałych ilustracji do baśni Andersena z początku XX wieku. Pokrewieństwo z niespokojną, secesyjną kreską prac Dulaca rzeczywiście odnajdziemy w scenografii do lubelskiej adaptacji. Szkoda tylko, że druga, aktorska część spektaklu jest już mniej interesująca pod względem wizualnym. Ten stan rzeczy tłumaczy być może chęć skupienia uwagi widzów na ruchu postaci, ponieważ wówczas bohaterowie anektują nie tylko scenę, ale również przestrzeń wokół widowni.
Mimo wielu niewątpliwych zalet, spektakl ma pewne braki. Dotyczy to szczególnie scenariusza, w którym dostrzec można niekonsekwencję. Realizatorzy postanowili zniwelować wrażenie archaiczności języka, właściwe dla klasycznego tłumaczenia baśni, jednak w wielu miejscach pojawiają się wyrażenia niezmodyfikowane. Obok dialogów niezwykle prostych, często humorystycznych, mamy więc natłok patetycznych sformułowań, które dla młodszych dzieci są niezrozumiałe, a w konsekwencji zaburzają ciągłość akcji. Z drugiej strony jednak odnosi się wrażenie, że spektakl został zaprojektowany jako wymagający - reżyserka nie stara się naśladować najbardziej popularnej, disneyowskiej adaptacji baśni, a wręcz przeciwnie: miejsce wartkiej, efektownej akcji i krzepiącego happy endu zajmuje tutaj refleksja nad emocjami i namiętnościami, złą i dobrą stroną ludzkiej natury, wewnętrznym pięknem, trudnymi życiowymi wyborami. W sukurs tym wartościom przychodzi wspomniany już wizualny przepych spektaklu, mali widzowie mają przed sobą prawdziwą intelektualną i estetyczną ucztę. Uwaga! Mimo tych wysublimowanych cech "Mała Syrenka" nie jest wyłącznie patetycznym wywodem czy hołdem dla geniuszu Andersena - i tutaj znajdziemy echo disneyowskiego dynamizmu. Oto pojawiają się dwie postaci, których w oryginalnej baśni nie znajdziemy - Konik Morski, Rufin, oraz Żółwik, Albin - przyjaciele Syrenki. Są to bohaterowie od początku do końca komiczni, którzy potrafią dzieci nie tylko skutecznie rozbawić, ale także skłonić do pełnego udziału w toczącej się na scenie fabule. Ich znaczenie dla spektaklu potęguje jeszcze świetne aktorstwo odtwórców tychże ról, Bogusława Byrskiego (Rufin) oraz Konrada Biela (Albin), a także innych członków zespołu. W odróżnieniu od wysokiego poziomu aktorskich kreacji, słabo wypada, niestety, warstwa muzyczna spektaklu, która jest mało urozmaicona i nie spełnia roli budulca nastroju opowieści.
Najnowszy spektakl Teatru im. H. Ch. Andersena należy z całą pewnością polecić. "Mała Syrenka" nie jest być może propozycją łatwą, niektóre dzieci, nie tylko młodsze, może znużyć, inne - zasmucić. Wydaje się jednak, że ta próba pobudzenia estetycznej i emocjonalnej wrażliwości wszystkim dzieciom wyjdzie na dobre, towarzyszącym im dorosłym również. Zwłaszcza, że jest doskonałą okazją do rozpoczęcia rozmowy na wiele bardzo ważnych tematów.
Kamila Leśniak
Teatralia Lublin
Nr 1 (1)
9 stycznia 2012
Teatr im. Hansa Christiana Andersena (Lublin)
Hans Christian Andersen
"Mała Syrenka"
scenariusz: Krystian Duc
reżyseria: Ilona Zgiet
scenografia: Jerzy Rudzki
choreografia: Urszula Pietrzak
muzyka: Gabriel Menet
obsada: Dominika Mrozowska (Syrenka Ina), Bogusław Byrski (Rufin), Konrad Biel (Albin), Mateusz Kaliński (Książę Alvaro)
premiera: 19 listopada 2011 r.