Bardzo dobrze, czyli jak zwykle w Korezie
Po raz kolejny sprawdził się korezowy przepis na teatralny sukces. Katowicki teatr zaserwował nam dawkę kameralnego nastroju, przedstawił ciekawy teatralny materiał i okrasił go wspaniałym aktorstwem. A to wszystko w słodko-gorzkim klimacie - do śmiechu i zastanowienia.
Jak zwykle było kameralnie, lecz nie chodzi mi tutaj o niewielką scenę i widownię, ale o nastrój miejsca. Bo wyjście do Korezu bardziej niż wizytę w teatrze przypomina odwiedziny u starych znajomych, częściej lub rzadziej odwiedzanych - zależnie od widza. To jedna z wyjątkowych cech tej prywatnej sceny.
Jak zwykle było również ciekawie. Korezowe motto, że w tym teatrze bawimy się, a nie nudzimy, kolejny raz się potwierdziło. Tym razem wzięto na warsztat sztukę Anthony'ego Shaffera "Detektyw" z 1971 r. Pewnie część widzów ma w pamięci filmową wersję tej sztuki, zekranizowaną w 2007 r. jako "Pojedynek", ze wspaniałymi kreacjami aktorskimi Michaela Caine'a w roli Andrew Wyke'a i Jude'a Lawa w roli Milo Tindle'a. Ale to nie pierwsza ekranizacja tego tekstu - ta bowiem powstała w 1972 r. - (notabene, Caine zagrał w niej Tindle'a). W katowickiej odsłonie możemy podziwiać dyrektora teatru wcielającego się w postać Wyke'a, a sceniczny pojedynek toczy z nim Artur Święs jako Tindle.
Jak zwykle Korez zaprezentował aktorstwo na wysokim poziomie, śląscy aktorzy stworzyli bardzo udany duet. Mirosław Neinert świetnie odnalazł się na początku sztuki w roli pana sytuacji, a w drugim akcie równie umiejętnie pokazywał rosnącą niepewność bohatera. Artur Święs jako Tindle był przekonujący zarówno wcielając się w postać fryzjera, wystraszonego i onieśmielonego postawą męża swojej kochanki, jak i po przeistoczeniu w świadomego gracza z drugiej części spektaklu. Pomiędzy tą metamorfozą zaserwował nam wspaniały popis aktorskiego pastiszu, przybierając postać przebiegłego, (acz sprawiającego wrażenie fajtłapy) detektywa, doskonale bawiącego publiczność.
Jedynie oprawa scenograficzna wyłamała się z tej wyliczanki "jak zwykle", bo zaskoczyła swoim rozbudowaniem (jak udało się upchnąć na tej niewielkiej przestrzeni schody, to już tajemnica korezowych techników). Dekoracja utrzymana została w kontrastującej kolorystyce bieli i czerni, z kilkoma odznaczającymi się akcentami, jak chociażby krwistoczerwona kanapa w centrum scenicznego świata. Scenografka Anna Niemirska umiejętnie wyeksponowała przepych luksusowej posiadłości Wyke'a, ocierając się momentami o ekstrawagancję, ale wystarczyło miejsca nawet na odrobinę kiczu w postaci szyderczo śmiejącej się kukły Frankensteina. I choć swoista ascetyczność scenograficzna stała się już elementem korezowego języka scenicznego, to trzeba przyznać, że bogaty entourage nie zaszkodził temu przedstawieniu. Aranżacja sceny obroniła się, bo wnętrze nie stanowiło jedynie tła dla przebiegu zdarzeń, ale z powodzeniem podsycało nastrój grozy i niepewności, który narastał wraz z rozwojem scenicznych wypadków.
Fabuły zdradzać nie zamierzam, bo ta przebiegle wodzi widzów za nos, co stanowi kolejny argument, aby odwiedzić budynek Centrum Kultury Katowice i zawitać w korezowych progach. Chcę tylko podkreślić, że choć na scenie widzimy jedynie dwóch aktorów, to atrakcji serwują nam co niemiara. Ale skoro jeden z bohaterów jest kochankiem pewnej pani, a drugi jej mężem, to możecie spodziewać się pojedynku, w którym wszelkie chwyty są dozwolone.
Maria Marchewicz
Teatralia Śląsk
Nr 2 (2)
16 stycznia 2012
Teatr Korez (Katowice)
Anthony Shaffer
"Pojedynek"
reżyseria i adaptacja: Radosław Dunaszewski
scenografia: Anna Niemirska
kostiumy: Magdalena Dobrowolska
opracowanie muzyczne: Regina Gowarzewska-Griessgraber
opracowanie światła i dźwięku: Sergiusz Brożek
obsada: Andrew Wyke - Mirosław Neinert , Milo Tindle - Artur Święs
premiera: 21 października 2011 r.