Dryfująca tancbuda
Spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu - PWST w Krakowie - scenografią oraz kostiumami dosyć wiernie nawiązuje do swego literackiego pierwowzoru, a także do ekranizacji Sydneya Pollacka. Bytomska inscenizacja "Czyż nie dobija się koni?" różni się jednak od poprzedników przesłaniem, jakie niesie.
Po przeciwległej stronie od wejścia znajduje się podest - estrada wodzireja. Trzy pozostałe boki sali przeznaczono na miejsca dla publiczności i oddzielono je barierkami od stosunkowo niewielkiego prostokąta, który stał się miejscem zmagań par uczestniczących w maratonie tanecznym. Tak jest u Horace'a McCoya, tak też jest u Sydneya Pollacka. O ile jednak u wspomnianych twórców sala taneczna znajduje się w budynku wzniesionym na palach nad huczącym oceanem, o tyle inscenizacja bytomska odbywa się - metaforycznie - w tancbudzie dryfującej.
Zwróćmy uwagę na dwie postaci, które mogą być zwornikami głównej myśli, którą chcieli przekazać autorzy bytomskiego spektaklu. Jedna z nich to Rocky, człowiek nakręcający mordercze zawody. Pary biorące udział w konkursie tanecznym poddane są nieludzkiemu rygorowi: tańczą przez setki, a nawet tysiące godzin, dopóki jedna z nich nie zwycięży. Rocky pokazany jest jako cyniczny goguś paradujący w czerwonej koszuli i pod muszką. Pewnie od początku zdaje sobie sprawę, że rozpętany przez siebie show jest jedynie bezdusznym zaaferowaniem, którego ofiarą w końcu staje się on sam. W paroksyzmie szaleństwa półnagi tarza się, niczym w opętaniu, po opustoszałym parkiecie. Jest to gest rozpaczy zatraconego człowieka.
Drugi z bohaterów to Robert - naiwny, trochę tchórzliwy, afektowany młodzieniec. W reakcji na propozycję zawarcia za pieniądze fikcyjnego małżeństwa z Glorią jego oczy rozbłyskują szaleńczo. Zarówno u McCoya, jak i u Pollacka - mutatis mutandis - Robert co prawda jest wrażliwy, liryczny, nawet prostoduszny, ale zarazem świadomy swych czynów. Kiedy zgadza się spełnić "prośbę" Glorii, czyni to wyrozumiale, przekonany o tym, że to jedyny sposób, aby uwolnić ją od udręki. W przedstawieniu z Bytomia natomiast owa okrutna przysługa przerasta bohatera, wykonywana jest nieprzytomnie, bezzasadnie. Po aresztowaniu, zapytany o motywy swego postępku, już-już składa usta w pierwszą sylabę zdania zawartego w tytule, jednak wargi natychmiast zastygają w grymasie głupkowatego uśmieszku. Czyż to nie brak człowieka zabił Glorię?
Studenci odegrali przedstawienie w sposób nienaganny, zwłaszcza postać Rocky'ego była bardzo wyrazista. Czasem przesadnie upudrowane twarze z posągowymi minami dobitniej wyrażały rozpaczliwą bezradność odtwarzanych postaci. Goryczy dodawała grana parokrotnie, w tym także w finale, smutnie piękna aria na strunę G Jana Sebastiana Bacha.
Dariusz Kozłowski
Teatralia Śląsk
Nr 3 (3)
23 stycznia 2012
Spektakl dyplomowy studentów Wydziału Teatru Tańca (Bytom) - PWST (Kraków)
"Czyż nie dobija się koni?"
adaptacja i inscenizacja: prof. Jerzy Stuhr
reżyseria: Waldemar Raźniak
obsada:
Studenci IV roku: Robert Buczyński, Natalia Dinges, Magdalena Fejdasz, Helena Gandżalian, Paulina Giwer, Zuzanna Kasprzyk, Anna Kosiorowska, Jakub Krawczyk, Kamil Lipka, Paweł Łyskawa, Nina Minor, Anna Raj, Robert Wasiewicz, Natalia Wilk.
Studentka III roku: Klaudia Stefanowicz
Studenci II roku: Kamil Bończyk, Wojciech Chowaniec, Szymon Dobosik, Adrian Koszewski, Jan Lorys, Piotr Wach, Jarosław Widuch
premiera: 16 grudnia 2011 r., Wydział Teatru Tańca (Bytom)