"Faust" niedokończony...
Niełaskawą dla artystów teatru A PART okazała się zarówno pogoda, jak i... elektryka. Pomimo wielkich chęci i starań, dopiero co rozpoczęty spektakl został przerwany w związku z problemami technicznymi. Na twarzach widzów, niemrawo rozchodzących się w swoje strony, malował się ogromny niedosyt.
Tonące w strugach deszczu boisko, zamienione na chwilę w scenę teatralną. Waleczny ochroniarz toczy batalię z niepokorną kłódką, pospiesznie chcąc otworzyć bramę dla pierwszych widzów. Podchodzimy do namiotu ekipy, aby zasięgnąć informacji, czy przedstawienie w ogóle się odbędzie. Jeden z jej członków, znosząc oczy ku ciemnemu niebu, szepcze błagalnie: "modlimy się, żeby się odmieniło".
Kiedy wybiła dziesiąta, na placu zgromadziło się już spore grono obserwatorów - miłośników teatru (miarą ich zaangażowania i żarliwości były, bądź co bądź, warunki atmosferyczne), które cierpliwie wyczekiwało na rozstrzygnięcie reżysera, Marcina Hericha. Gdy w centralnej części zaplanowanej przestrzeni scenicznej, ni stąd ni zowąd, pojawiły się cztery sylwetki aktorów, wszyscy wiedzieliśmy już jaka zapadła decyzja.
Powolnemu wyłanianiu się znaczeń ze swoistych symbolicznych zapętleń tego wizualno-muzycznego widowiska, fragmentarycznemu odsłanianiu woalu metafory, w którą zostało ono spowite, towarzyszyć zaczął proces hierarchizowania przez odbiorcę rzeczywistości przedstawionej. Młody Faust dojrzewający do miłości czystej, prawdziwej, targany jednocześnie dzikimi namiętnościami, hedonistyczno-dionizyjskimi ciągotami do rozpusty i zapomnienia...
Tyle tylko daje się wyłuskać z obejrzanego preludium faustycznego misterium. W nim - zarówno opowiedziana historia, jak i cała oprawa sceniczna (kostiumy, choreografia, efekty specjalne) zapowiadają dzieło wybitne, które niemalże siłą magnetyczną (diaboliczną?) domaga się obejrzenia w całości.
Pomimo tak pozytywnych impresji wyniesionych z fragmentu przedstawienia, sami organizatorzy przedsięwzięcia nie popisali się wyobraźnią. Decyzję o wyjściu na scenę uważam za zupełnie nieodpowiedzialną. Deszczowy taniec pełen namiętności miał swój specyficzny urok (strumienie wody podkreślały ekstatyczny charakter cielesnych zawirowań), jednak zdecydowanie był niebezpieczny dla samych wykonawców, o czym boleśnie przekonała się jedna z aktorek, gwałtownie wywracając się na mokry beton boiska. Również i scena z płonącym kręgiem mogła źle skończyć się dla samej publiczności, bowiem wylana przez alchemików na ziemię substancja łatwopalna, rozpływając się w wodzie, sprawiła, że ogień nieoczekiwanie rozprzestrzenił się poza zarysowany krąg (zajęła się taśma, która wyznaczała granicę między sceną a publicznością). Pozostaje się cieszyć, że przerwane brutalnie brakiem prądu przedstawienie skończyło się bez większych ekscesów i uszczerbków na zdrowiu.
Na sam koniec owej relacji (nie zaś, niestety, recenzji) pozostaje mi gorąco zachęcić nie tylko do uczestnictwa w pełnej wersji spektaklu, który miał zakończyć drugi dzień festiwalowych pokazów, ale do głębszej refleksji i recepcji całej dotychczasowej działalności grupy teatralnej Marcina Hericha, wnoszącej nowe jakości we współczesną poetykę scenicznego zmagania się z niewyrażalnością.
Anna Kołodziejska
Teatralia Śląsk
19 czerwca 2009
Teatr A PART w Katowicach
"Faust"
scenariusz, reżyseria, scenografia: Marcin Herich
technika sceny: Jakub Kabus, Cezary Kruszyna, Lesław Witosz, Dariusz Piotrowski
kostiumy: Natalia Kruszyna
światło: Maciej Dziaczko
muzyka: fragmenty utworów Autopsia, The Dead Hours, C-Schulz, Dark Sanctuary, G. Santaolalla, E. Goldenthal, R. Sakamoto, M. Matyasik, Nat King Cole
produkcja: Cezary Kruszyna
obsada: Natalia Kruszyna, Joanna Pyrcz, Monika Wachowicz, Jakub Kabus, Maciej Dziaczko, Cezary Kruszyna, Lesław Witosz, Dariusz Piotrowski, Marek Radwan
prapremiera: Białystok, 30 maja 2009 r.
Spektakl zaprezentowano w ramach Jubileuszowego, 15. Międzynarodowego Festiwalu Teatrów A PART.