Starzy, dobrzy sąsiedzi
Podsłuch to narzędzie niebezpieczne, które demaskuje wszelkiego rodzaju tajemnice i podstępy. Wykorzystywany jest przez szpiegów do tajnych misji. Jest zwykle mały, wyposażony w mikro części, które zbierają wszelkie dźwięki nawet z dużych odległości. Stosuje się go pod nadzorem tajnych służb specjalnych. Ale czy tylko?
Otóż Maria Spiss twierdzi, że niekoniecznie. Jej najnowszy spektakl "Podsłuch" to zabawna opowieść o dwóch parach małżeńskich, którym niewiele brakuje do osiągnięcia patentu na szpiegostwo. Są niemalże zawodowcami. Uprawiają tę dziedzinę wyjątkowo precyzyjnie i z niemałą determinacją. Istnieje powiedzenie, że każdy zdrowy człowiek musi mieć jakiś nałóg. Tak się składa, że dwie przedstawione pary (grane przez Iwonę Bielską i Zbigniewa Rucińskiego) łączą przyjemne z pożytecznym. Pożyteczne jest to, że robią to razem. Cudowne, stare małżeństwo, mające wspólne zainteresowania. Tylko pozazdrościć. Razem stawiają czoła wszystkim sąsiadom. Grają pozorami, gdy są przez nich widoczni, a gdy nikt nie widzi, podsłuchują ze szklankami przy ścianach. Interesują się każdym najdrobniejszym szczegółem, nowinką, ploteczką, która doleci do ich ucha.
Istnieje jednak maleńka doza niepewności, czy aby na pewno spektakl ten powinien być śmieszny? Może to tragedia napisana w prześmiewczy i groteskowy sposób? Wielu z nas może się poczuć w skórze tych dwóch par. Nieobce są nam plotki, pomówienia, oszczerstwa i obmowy. Z przyjemnością czerpiemy wiedzę o sąsiedzie lub o osobie, której niewiadomo dlaczego nie darzymy sympatią. To "polactwo" właśnie. Czy Maria Spiss chciała ukazać nam naszą niechlubną narodową cechę, jaką jest obłuda? Szczęście, że pokazała nam to w formie farsy. Nasze narodowe "serio" przybrać w sceniczne "buffo" to nie lada wyzwanie. Maria Spiss jest dobrym obserwatorem społeczeństwa, a swoje spostrzeżenia zgrabnie zamknęła w pudełeczku groteski. Tak więc co właściwie przyszło nam robić - śmiać się czy płakać?
Na to pytanie odpowiedzi reżyserka nam już nie daje. Pozostawia nas z pewnego rodzaju uczuciem moralnej niewygody, której źródło zweryfikować musimy sami w sobie. Najgorsze jest to, że bohaterów sztuki ani trochę nie dręczyły wyrzuty sumienia. A mogli mieć sobie wiele do zarzucenia. W obu scenkach na szczęście pokazane jest, jak intryga obróciła się przeciwko nim.
Trzeba jednak wrócić do rzeczywistości i powiedzieć, że spektakl nie był tak smutny jak jego przesłanie. Iwona Bielska i Zbigniew Ruciński przedstawili swoje postacie w sposób mniej lub bardziej zabawny. Obrzucali się nawzajem niezwykle błyskotliwymi acz zgryźliwymi uwagami. Wyjątkowo pasowali do siebie. Byli tak samo złośliwi, stetryczali i uparci. Dodając do tego obrazu nieco cielesnej niezgrabności i niedołęstwa powstaje wybuchowa mieszanka. Być może grali osoby o mało wyrafinowanej psychologii, ale przy pomocy swojego kunsztu aktorskiego wykreowali je z dużą precyzją.
Aleksandra Pyrkosz
Teatralia Kraków
3 grudnia 2008
Teatr Nowy w Krakowie
Herbert Berger
"Podsłuch"
na podstawie dramatów "Tam, gdzie kląska wilga" i "Podsłuch"
reżyseria: Maria Spiss
przekład: Marek Ostrowski
scenografia: Łukasz Błażejewski
reżyseria świateł: Marek Kutnik
obsada: Iwona Bielska i Zbigniew Ruciński
premiera: 29 czerwca 2008 r.