Los gwiazdy w dwóch aktach

Postać Judy Garland nie była, a na pewno nie jest obecnie, powszechnie znaną i rozpoznawaną legendą. Raczej przez skojarzenie z Dorotką i krainą Oz zaczynamy sobie przypominać dziewczynę z zadartym noskiem, ale nie budzi ona w Polsce takich emocji, jakie wciąż jeszcze drzemią w Amerykanach. Nawet utwór "Somewhere over the rainbow", choć świetnie znany, nie kojarzy się z osobą Garland.

Stąd też historia, wybrana przez reżysera, dyrektora Teatru Rozrywki Dariusza Miłkowskiego musiała bronić się sama, nie jako rzecz o legendzie, a jako świetnie wyreżyserowana.

Maria Meyer

Maria Meyer

I rzeczywiście, spektakl uwodzi już od pierwszych chwil. O światowym życiu, choć grany na Małej Scenie (dosłownie i jako nazwa własna), ani przez chwilę nie jest ograniczony przez jej możliwości. Judy ma wyjść przez okno? Nie ma sprawy - zwiesza się na balkonie, okalającym scenę, a dźwięki wielkiego miasta zza sceny grają za przestrzeń. Judy występuje przed ponad tysiącem osób? Reflektor punktowy oświetla aktorkę, a szklana tafla umieszczona pośrodku na podłodze i jako ściana, oświetlona gołymi żarówkami, oddaje istotę sceny. W tle puszczona zostaje projekcja, która z jednej strony kojarzy nam się z telebimem, ukazującym ten właśnie koncert, z drugiej - (nagranie jest czarno-białe) przypomina "archiwalne" nagranie z koncertu.

Do innych ciekawych sztuczek należą m.in. nagrane brawa, które słyszymy po śpiewanych przez Garland piosenkach. Publiczność obecna w Rozrywce sama przyłącza się do tych braw - od Garland/Meyer dzieli tylko pół metra, wrażenie koncertu jest przemożne.

Co należy dodać - "efekty" nie są wprowadzone na siłę, wydają się tak naturalne, jak "efekciarskie" było usposobienie samej bohaterki. Albowiem do tak barwnego życiorysu fajerwerki po prostu pasują. A postać Judy Garland graną przez Marię Meyer to najlepsza z trzech kreacji tego spektaklu, i wspaniała w ogóle.

W tę osobę po prostu się wierzy. Jest się przekonanym, że taka właśnie musiała być Judy. Mimo iż nastroje Judy wahają się pomiędzy totalną rozpaczą a rozkoszną radością, mimo iż bywa ona niezwykle silna, a następnie bywa na dnie niemocy, kreacja Marii Meyer zawsze jest wiarygodna. Styl ubierania się - damy i zachowania się - rzadko kojarzącego się z dobrymi manierami, pasują do siebie, są jednym z wielu, przyczynkiem do rozumienia upadającej gwiazdy. Świetny głos aktorki dodatkowo przyczynia się do uwiarygodnienia uwielbienia, którym była obdarzana Garland.

Choć los Judy Garland był podobny do wielu tragicznych losów Hollywood: wczesna kariera, "pigułki" i alkohol, wieczne zabawy i grono wyzyskiwaczy, skłonnych w każdej chwili powiedzieć coś, co gwiazda chce usłyszeć, historia opowiedziana w teatrze Rozrywki nie nuży. Trzyma w napięciu aż po epilog, opowiedziany przez jednego z jej wielu akompaniatorów, Anthonego.

Inga Niedzielska
Teatralia Katowice
4 grudnia 2008

Teatr Rozrywki w Chorzowie
Peter Quilter
"Na końcu tęczy"
spektakl muzyczny w dwóch aktach
przekład: Elżbieta Woźniak
polskie teksty piosenek: Andrzej Ozga, Antoni Marianowicz
reżyseria: Dariusz Miłkowski
scenografia: Anita Bojarska
kierownictwo muzyczne: Ewa Zug
obsada: Judy Garland: Maria Meyer, Mickey Deans: Jarosław Czarnecki, Anthony: Tadeusz Zięba (gościnnie)
premiera: 30 listopada 2008 r.

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP