Warunki umowy

Specyficzne wnętrze Teatru im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Zakopanem budzi emocje, zanim jeszcze rozpocznie się spektakl. Już przed wejściem czujemy się jak w innym świecie - magicznym? Artystycznym? Nie do końca. Przede wszystkim nasyconym niespokojnym duchem, swoistym szaleństwem i poczuciem przekraczania granic - także tych moralnych. Świetnie się składa - atmosfera miejsca doskonale łączy się z tematyką sztuki. Bo jest to opowieść o cierpieniu, miłości, starzeniu się, a także o relacjach międzyludzkich i o upadku człowieka. O tym wszystkim, co stanowi często integralną część życia każdego z nas.

Czym jest małżeństwo? Podobno najtrudniejszą umową, jaką można zawrzeć. Niezliczona ilość kompromisów i problemów, jaka się wiąże z dotrzymaniem jej warunków, jest poniekąd tematem "Małych zbrodni małżeńskich". Jest to umyślnie przerysowana historia Gilles'a i Lisy - małżonków z piętnastoletnim stażem, którzy okazują się być obcymi sobie ludźmi. Na skutek braku porozumienia, braku zaufania i kompleksów, nękających obie strony, oddalają się od siebie. Ona jest dojrzałą kobietą, borykającą się z problemem swojej zazdrości o męża i poczuciem nieatrakcyjności w jego oczach. On wydaje się tego nie zauważać, żyje swoim życiem i twórczością. Można mieć wrażenie, że ta para jest jednością a tymczasem istnieje obok siebie, jakby po dwóch stronach szklanej szyby przez którą siebie widzi, ale nie może dotknąć. Bariera powstała między nimi, okazuje się przeszkodą nie do pokonania i doprowadza do szeregu tragicznych wypadków, których przebieg poznajemy, oglądając spektakl.

Małe zbrodnie małżeńskie TEATR DRAMATYCZNY Białystok

"Małe zbrodnie małżeńskie"

Sztuka ta, nie jest, jakby się można było spodziewać, historią kryminalną. Jest to opowieść o dwojgu zagubionych, dorosłych ludziach, którzy zapomnieli o warunkach umowy, jaką zawarli przed laty. Ta amnezja staje się ich przekleństwem - raniąc się wzajemnie, niszczą swoje małżeństwo, o i tak już nadwątlonych podstawach. Sztuka jest historią o braku porozumienia i jego konsekwencjach, o tęsknocie i rozczarowaniu. Tak właśnie, o rozczarowaniu drugą osobą - zmianami, jakie zaszły w jej uczuciowości, a także w postrzeganiu przez nią rzeczywistości. Rzeczywistości, czyli także współmałżonka, który jest jej integralną częścią. Dwie istoty, które kiedyś bardzo się kochały, walczą przeciw sobie, żeby ratować wspólne szczęście - ten paradoks jest wyraźnie dostrzegalny w dialogach nacechowanych emocjami.

Kompozycja sztuki jest w moim odbiorze otwarta - pozornie, po wykrzyczeniu wzajemnych oskarżeń i żali wszystko wraca do normy, ale pozostaje pewien niedosyt - nie ma happy endu, nikt nie wpada sobie w ramiona i nie mówi, że od dziś jest pierwszy dzień przyszłego, wspólnego życia. Dlaczego tak się dzieje? Czy nie ma dobrej woli z obu stron? Czy ci ludzie są już za starzy na piękne, romantyczne zakończenia? Czy może boją się znów bezgranicznie sobie zaufać, żeby nie rozczarować się ponownie? Na te pytania może sobie odpowiedzieć każdy indywidualnie, bowiem kompozycja sztuki zostawia sporą przestrzeń dla refleksji widza oraz stwarza szerokie spektrum możliwości interpretacyjnych.

Odtwórcy głównych ról - Gabriela Kownacka i Piotr Dąbrowski - pokazali prawdziwie mistrzowskie aktorstwo. Gradacja emocji, jaką stworzyli na scenie, rodzaj napięcia między nimi "unosił się" nad widownią i dotykał każdego z osobna w najciemniejsze, najbardziej skrywane zakamarki serc. Degrengolada moralna przedstawianych postaci ukazana została tak uniwersalnie, że każdy mógł treść sztuki, oraz jej niewątpliwie głębokie przesłanie odnieść do siebie. I niepotrzebna była wyszukana scenografia czy głośna muzyka - prostota otoczenia, jaką zaaranżowano na scenie w połączeniu z interpretacją aktorów, dały rewelacyjny efekt. Niewątpliwy sukces spektaklu nie powinien budzić zdumienia - sztuka była reżyserowana przez Ewę Marciniakówną - to nazwisko mówi samo za siebie.

"Małe zbrodnie małżeńskie" to opowieść o nas - ludziach słabych, borykających się z problemami rzeczywistości, często okrutnych, błądzących w meandrach życia, jak dzieci we mgle. Jest to swoista analiza człowieczeństwa, istoty, która zdecydowała się na życie z inną istotą. I nie należy traktować tego, jako przestrogi przed małżeństwem. Raczej jako unaocznienie tego, co dzieje się w wielu współczesnych związkach, w których ludzie, żyjąc obok siebie, każdego dnia uderzają w podstawę miłości i zaufania , które ich kiedyś połączyły. Robią to systematycznie, po cichu, doskonaląc się w grze pozorów i z uporem godnym podziwu dążą do mistrzostwa w tej dyscyplinie...

Ewa Hanusz
Teatralia Kraków
4 grudnia 2008

Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku
Eric Emmanuel Schmitt
"Małe zbrodnie małżeńskie"
przekład: Barbara Grzegorzewska
reżyseria: Ewa Marcinkówna
obsada: Gabriela Kownacka, Piotr Dąbrowski
premiera: 11 marca 2006 r.
Gościnnie 6.08.2006 r. w Teatrze Witkacego w Zakopanem

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP