ZWARIOWAŁAMPOCZYMUPADŁAM
Mogłabym tylko jeszcze dodać: na kolana i długo, długo nie mogłam się podnieść i skończyć tej recenzji, uczyniwszy ją najkrótszą recenzją, jaką kiedykolwiek napisano. Właściwie w tej zbitce słownej, będącej parafrazą tytułu spektaklu Teatru Katona József z Budapesztu, kryje się wszystko. Ale ponieważ od dziecka uczono mnie, abym swoje myśli wyrażała dosadnie i motywowała je, rozwinę ów wstęp i wyjaśnię, dlaczego zwariowałam a następnie upadłam... z zachwytu, podziwu, zauroczenia.
"Proces" Franza Kafki był już odczytywany i adaptowany na tysiąc sposobów. Spośród tych adaptacji na szczególną uwagę zasługuje ta, dokonana przez Viktora Bodó i Andrása Vinnai. Stworzyli oni dzieło niemalże autonomiczne od literackiego pierwowzoru. Scenariusz "Zwariowałpoczymupadł" tylko opiera się na powieści Kafki. "Proces", jest jakoby szkieletem, na który nałożona jest bardzo gruba warstwa własnej interpretacji.
Podczas konferencji prasowej, poprzedzającej weekend z Teatrem Katona w łódzkim Teatrze Nowym, o motywacji do takiego zinterpretowania oryginału, opowiadał dyrektor artystyczny oraz założyciel budapeszteńskiego teatru - Gábor Zsámbéki. Reżyser Viktor Bodó niestety nie mógł być obecny na spotkaniu, ponieważ w ten sam weekend odbywała się premiera jego nowego spektaklu z własną grupą teatralną. "Zwariowałpoczymupadł" wystawiane jest w takiej formie, ponieważ reżyser oraz drugi scenarzysta chcieli w sposób nowatorski podejść do tematu, nie chcieli, aby była to kolejna "szkolna" interpretacja, przedstawiająca dobrze znane motywy, interpretacja aż do bólu przewidywalna.
Bodó i Vinnai są osobami młodymi i pragnęli, aby problematyka zaprezentowana w spektaklu brzmiała aktualnie, aby dotykała trudności, nędzy i ubóstwa ich pokolenia, pokolenia współczesnych trzydziestolatków. W przedstawieniu zawarli opowieść o własnych lękach, które pokazane z odpowiedniej perspektywy mogą wydawać się śmieszne. I owszem - "śmieszności" nie można temu spektaklowi odmówić. Myślę, że nawet gdyby przypadkowo trafił na niego widz, niemający pojęcia, kim jest Kafka, nigdy nietrzymający w dłoniach "Procesu", nierozumiejący słowa "metafora" i "aluzja", to i tak bawiłby się przednio. Zabawne sytuacje piętrzyły się na każdym kroku, trudno było o kilka minut bez zabawnego gagu.
Początkowo tempo przedstawienia było dość leniwe, fabuła rozwijała się zgodnie z kafkowską wizją: Józef K. budzi się rano, chce zobaczyć się z kucharką, panią Grubach, ale zamiast niej w mieszkaniu spotyka tajemnicze postaci, które informują go, że został aresztowany. Jest przekonany, że to żart kolegów z pracy. Sytuacja wydaje się absurdalna, ponieważ mężczyźni nie chcą powiedzieć, skąd się wzięli, kto ich przysyła, dlaczego Józef jest aresztowany, nie chcą nawet oglądać jego dowodu tożsamości, bowiem nie interesuje ich on. Akcja zaczyna nabierać tempa od momentu, gdy bohater opuszcza swoje mieszkanie.
Trudno opisać wszystkie zdarzenia, jakie go spotykają, jest to "miszmasz" wątków, znanych z "Procesu" z elementami zaczerpniętymi z najgłębszych, najbrudniejszych czeluści popkultury. Przykłady? Choćby wykorzystany soundtrack z musicalu "Chicago" i rewia, którą ogląda bohater. Albo scena podczas przyjęcia Wielkich Adwokatów, które wygląda jak nowoczesna dyskoteka w ekskluzywnym klubie, gdzie kreski amfetaminy są niemalże elementem dekoracji, a za białym parawanem rozgrywają się orgiastyczne sceny.
Spektakl balansuje pomiędzy groteską, kabaretem, teatrem absurdu a teatrem okrucieństwa. Aktorzy doskonale odnajdują się w każdym typie roli. Można odnieść wrażenie, że przedstawienie jest dla nich okazją do świetnej zabawy, ale majstersztyk, z jakim wchodzą w swoje role i odgrywają je, wskazuje na ogromny nakład pracy, jaki musiał ową zabawę poprzedzić. Nawiasem mówiąc, jest to jedna z zasad Teatru Katona, mówiąca, że aktor nie może poprzestać na ukończeniu szkoły teatralnej i dalej wykorzystywać tylko to, czego został nauczony. Aktor musi cały czas pracować nad sobą i wciąż rozwijać swój warsztat. Dlatego Gábor Zsámbéki nazywa swój teatr teatrem edukacyjnym. Wyjątkiem od tej reguły nie są nawet aktorzy, którzy mają już ponad 80 lat, a którzy tworzyli teatr razem z jego dyrektorem, po odejściu Zsámbéki z budapeszteńskiego Teatru Narodowego. Niektórych z nich możemy podziwiać także w "Zwariowałpoczymupadł".
Należy również zauważyć, że jest to już kolejna wersja tego spektaklu, bowiem reżyser, Viktor Bodó, co pewien czas zmienia różne jego elementy. Niejednokrotnie zdarzało się, że robił to tuż przed spektaklem.
"Zwariowałpoczymupadł" swoją premierę miał w styczniu 2005. Od tego czasu odwiedził m.in. Strasburg, Dusseldorf, Frankfurt, Tempere, Ljubljanę, Dublin, Berlin czy Oslo. W Polsce prezentowany był już w Toruniu podczas Międzynarodowego Festiwalu KONTAKT. Otrzymał tam nagrody za najlepszą reżyserię, drugą nagrodę za najlepszy spektakl i nagrodę za najlepszą rolę męską. Ja nagrodziłabym jeszcze Levente Bagossy, scenografa. Uważam, że scenografia była niemalże jeszcze jednym aktorem, w dodatku spisującym się genialnie. Co prawda, przez zabudowę sceny, która wyglądała jak długa, czarna rura, spektakl mogła oglądać jednocześnie niewiele ponad setka widzów, ale wrażenie było niesamowite. Elementy scenografii oraz ich wykorzystanie zaskakiwały na równi z zabawnymi i absurdalnymi sytuacjami. Scenografia nie była tylko dekoracją, która nie wchodziła w interakcję z bohaterami. Każdy jej detal był doskonale wykorzystany.
Na punkcie "Zwariowałpoczymupadł" można zwariować. Spektakl można oglądać kilkanaście razy i wciąż dostarczałby nowych materiałów do analizy. Można przed nim i przed jego reżyserem upaść na kolana. Można Viktora Bodó i Andrása Vinnai klepnąć w plecy i powiedzieć: świetna robota, prosimy o częstsze wizyty w Polsce.
Sandra Kmieciak
Teatralia Łódź
4 grudnia 2008
Teatr Katona József Szinhaz z Budapesztu
"Zwariowałpoczymupadł"
scenariusz: Viktor Bodó, András Vinnai
reżyseria: Viktor Bodó
scenografia: Levente Bagossy
kostiumy: Krisztina Berzsenyi
asystent reżysera: Réka Budavári
obsada: Ernő Fekete, Péter Takátsy, Vilmos Vajdai, Vilmos Kun, Tamás Keresztes, Ferenc Lengyel, Ervin Nagy, Mercédesz Érsek-Obadovics, Zoltán Rajkai, Éva Olsavszky, István Dankó, Béla Mészáros, Judit Rezes, Lehel Kovács.
premiera: 25 stycznia 2005 r.
NOWY MÓWI JĘZYKAMI III Spotkania Teatrów Miast Partnerskich, Łódź 20-30.11.2008 r.