Małżeństwo i pogrzeb, czyli przyjemne z pożytecznym
To wielki dzień. Ile w nas nerwów i niepokoju o to, czy wybranek nie okaże się podobny do stetryczałego męża ciotki. To wielki dzień. Dzień, w którym, według niektórych, kończy się życie. Podobno dalej już nic nas więcej nie czeka. I jak tu przeżyć ten dzień?
Dzień ślubu - poważna sprawa. Denerwuję się. Ale i decyzja wielka, bo na całe życie. Choć może czasem na wszelki wypadek lepiej nie będę pozbywać się sukni ślubnej. Powieszę zatem dobry środek na mole w szafie, obłożę sukienkę naftaliną i zapakuję w biały duży worek - pozostawiony po ostatniej wizycie w pralni. Dzięki tym wszystkim zabiegom, sukienka dalej nieskażoną bielą świadczyć będzie o nieskalanej niewinności. W sumie, kto wie, kiedy po raz kolejny może mi się ona przydać.
A motywów dla zawarcia ślubu może być wiele. Wybranka z miłości zamienimy na wybranka... z telewizji, sąsiedztwa, z pracy, - bo, po co szukać daleko. Ten pierwszy wszak nie decyduje, czy weźmiemy udział w programie z dwumilionową widownią. A dziś?! Dziś wszystko się liczy podczas ślubu, a najbardziej przecież to, co po ślubie w związku ze ślubem.
Czas przygotowań przychodzi zazwyczaj nieoczekiwanie. Młodzi muszą się z nimi zmierzyć. Bo w życiu nawet najmniejsze szczegóły mają znaczenie. Bukiet, suknia, dania główne, danie drugie, tort, kwiaty, kieliszki... i te nieszczęsne zaproszenia. Kredowy papier, a może szary dla podkreślenia ortodoksyjnego towarzystwa. Wszystko ma znaczenie! I jak tu nie zwariować?! Gdy najważniejszy dzień w życiu kobiety nastaje... Pozostaje jeszcze jedna ważna ceremonia do odbębnienia...
Z pogrzebem sprawa wydaje się być prosta tylko z pozoru. Bo niby w jednej chwili nas nie ma. Ale przecież nieudany pogrzeb, to zła sława po nas na całe życie u tych, co pozostają. I na nic wtedy wielkie społeczne czyny, dobre serce, dobre słowo, wielki umysł, czy diabeł wie, co jeszcze. Liczy się ostatnie kilka minut. Przy tym wydarzeniu, ślub to błahostka. Bo jak tu dopilnować wszystkiego, gdy nas już nie ma? Kogo zamówić? A jak nie dotrzyma słowa? Na ludzi nie można polegać po śmierci. A to takie ważne wydarzenie...
Ważne, jak odchodzimy. I jakie temu towarzyszą efekty!
Niestety sprawa nie jest tak prosta. Nie umiemy planować. Śmierć nas zaskakuje, nawet jak dotyka nas w późnym wieku. Efektem tego jest nieudana ceremonia pogrzebowa. I niezadowoleni goście. O tyle dobrze, o ile ślub był chociaż godny wspomnień...
Rewia kieszonkowa "Różowe Konie" to niecodzienne przeżycie. Salwy śmiechu są przeplatane chwilami refleksji. Któż przecież nie będzie musiał zmierzyć się z własnym ślubem czy pogrzebem? Z własnym szczęściem czy śmiercią.
Inteligentne i zabawne teksty piosenek pisane przez Małgorzatę Magier oraz Rafała Dziwisz wzbudzają ogromne emocje u publiczności. Sztandarowa piosenka "Różowe konie" jeszcze długo po spektaklu brzmi w uszach widza.
Aldona Jankowska kobieta o stu twarzach i milionach alter ego na scenie, wciela się we wszelkie zadane sobie role błyskawicznie. Nie tylko jej talent i wyrazistość, ale i temperament, przyjmuje nas jak najlepszych gości.
Gdyby tylko mogło się troszkę uszczknąć z tej energii ze sceny tego wieczoru... Niestety gwiazda znika, a wraz z nią znika chwila pogrzebowo - weselnej zadumy z uśmiechem na twarzy. Tylko widz pozostaje sam z poczuciem, że w końcu wszystko kiedyś się kończy. I ostatecznie małżeństwo, życie, ale jak i rewia ostatecznie musi kiedyś się zakończyć.
Tylko miłość - ona jedyna przetrwa. Dlatego "najważniejsze w życiu to... żyć, kochać i być kochanym". Tylko gdzie są te różowe konie? To pytanie pozostaje groteskowo, jak to w Grotesce bez odpowiedzi...
Katarzyna Rokicka
Teatralia Kraków
6 grudnia 2008
Teatr Groteska w Krakowie
"Różowe Konie" Rewia Kieszonkowa
spektakl Aldony Jankowskiej
scenariusz: Aldona Jankowska, Henryk Pasiut
scenografia: Małgorzata Zwolińska
choreografia: Anna Kłos
teksty monologów: Aldona Jankowska, Małgorzata Magier, Ola Wolf, Henryk Pasiut, Krzysztof Stawowy, Marcin Zięba
teksty piosenek: Małgorzata Magie, Rafał Dziwisz
muzyka: Krzysztof Filus, Grażyna Naszkiewicz - Smukalska
tancerze: Anna Kłos, Michał Zakrzewski
reżyseria dźwięku: Sławomir Piro
premiera: 29 listopada 2008 r.