Nie w serce. Obok.
Trochę krwi, dużo muzyki, odrobinę makabry i sporo absurdu - tak w wielkim skrócie można opisać najnowszą premierę w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi. Mariusz Ostrowski, zainspirowany twórczością Rolanda Topora, napisał scenariusz i zagrał główną / jedyną rolę w spektaklu "Toporem w serce".
Wydawać by się mogło, że znamy już ten entourage: ściany z folii, dużo kolorowego światła i szaleniec (niegroźny, ale szaleniec) na scenie. I mimo, że ta charakterystyczna dla Jaracza estetyka już nie dziwi, to poszczególne rozwiązania sceniczne nadal mogą zaskakiwać. Agata Duda-Gracz schowała na przykład orkiestrę za foliowym parawanem, a na środku sceny umieściła stół masarski tudzież rzeźniczy. Jednak zanim Ostrowski stanie z widzami oko w oko, musi przeciąć jeszcze jeden, ochlapany wcześniej krwią, płat folii, oddzielający go od publiczności. I od momentu owego przecięcia my również jesteśmy niejako uczestnikami tego neurotycznego reality music show - jak nazywają spektakl autorzy.
Twórczość Rolanda Topora, francuskiego pisarza, reżysera, rysownika oraz scenografa, to kompilacja groteski i czarnego humoru, przyprawiona dużą dawką surrealizmu, a następnie oprawiona w ramy makabreski. Ma wielu swoich zagorzałych zwolenników także w Polsce. Dlatego już samym wyborem tematu, tekstu czy autora, jak kto woli, Mariusz Ostrowski sprawił niektórym radość.
W trakcie godzinnego spektaklu aktor wyśpiewuje dziesięć songów ze słowami pisarza. Zaś w trakcie krótkich antraktów wypowiada monologi i tańczy na stole. Ubrany w plastikowy fartuszek, opowiada przyprawione absurdem i krwią "toporowskie" historie. Towarzyszy mu w tym rewelacyjny zespół czterech muzyków. Jest bardzo przebojowo i wyraziście, ale w pewnej chwili robi się... monotonnie. Ostrowski włożył w swoją rolę niezwykle dużo energii i poświęcenia. To widać. Estetycznie i muzycznie to przedstawienie ma wiele do zaoferowania. Jednak w którymś momencie skończył się komuś koncept. Ktoś nie dokończył swojego planu, prawie go zepsuł. Pytam: gdzie był reżyser?
Zastanawiam się, czemu spektakl nie pękł w szwach, mówiąc kolokwialnie. Aktor prężył się, zdzierał gardło i wylewał siódme poty, muzycy niszczyli swoje instrumenty, a my patrzyliśmy na to, owszem z przyjemnością, ale bez większych emocji. A przecież nie powinno tak być. Sztuka powstawała na kanwie świetnego pomysłu, ciekawego scenariusza, rewelacyjnej oprawy muzycznej, znakomitego aktorstwa, efektownej scenografii -zabrakło tylko inscenizatora. A może było "go" za dużo. Przedstawienie miało bowiem dwóch reżyserów: Kamilę Jankowską i Witolda Jurewicza. Być może obawiali się, że jedna osoba sobie nie poradzi. Tymczasem nie podołały obie. Do tej pory Jankowska i Jurewicz w teatrze zajmowali się przede wszystkim choreografią i ruchem scenicznym (w tej dziedzinie w dalszym ciągu radzą sobie świetnie, co widać także podczas tej sztuki), a nie reżyserią. Zabrakło im doświadczenia. Szkoda. Wielka szkoda, bo zapowiadał się naprawdę wyjątkowy spektakl.
Ostatecznie jednak wbili ten topór. Nie trafili w serce, ale się o nie otarli. To i tak nieźle.
Beata Kalinowska
Teatralia Łódź
8 grudnia 2008
Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi
"Toporem w serce"
scenariusz: Mariusz Ostrowski
reżyseria: Kamila Jankowska, Witold Jurewicz
scenografia: Agata Duda-Gracz
muzyka, kierownictwo muzyczne, aranżacje: Krzysztof Baranowski
teksty piosenek: Roland Topor
przekład: Jan Gondowicz
reżyseria światła: Piotr Pawlik
asystent scenografa: Ryszard Warcholiński
zespół muzyczny w składzie:
Krzysztof Baranowski -instrumenty klawiszowe
Robert Jarzębski - gitara elektryczna
Jacek Lesiak - gitara basowa
Dariusz Konklewski - perkusja
obsada: Mariusz Ostrowski
premiera: 29 listopada 2008 r.