Tekturowo - muzyczne cuda Piotra Cieplaka
O tym, że prostota jest matką ideału, mogliśmy się przekonać za sprawą przedstawienia "Utwór sentymentalny na czterech aktorów" w reżyserii Piotra Cieplaka, zaprezentowanego w trakcie drugiego dnia festiwalu Boska Komedia w Krakowie.
Schody, prowadzące do sali 210 w krakowskiej PWST. Wszędzie tłok i gwar. Atmosfera raczej lekka, ale tylko pozory, bo w końcu ważą się losy - kto zostanie szczęśliwcem i otrzyma poduszkę, co jest równoznaczne z możliwością wejścia i zobaczenia spektaklu. Gdzieś u szczytu schodów majaczy się grupa osób, posiadających bilety na numerowane miejsca, więc im nie straszna jest wizja nieotrzymania poduszki. Wybrańcy bogów, eh.
Kiedy już uda się zdobyć własny kawałek podłogi, można oddać się rozkoszy, jakiej doznać może tylko prawdziwy człowiek teatru. Zacznijmy więc od obserwacji scenografii, stworzonej przez Paulinę Czernek. Jest to duża, wykonana z łodyg bambusowych, konstrukcja w kształcie prostopadłościanu, z licznymi linkami, sznurkami, haczykami i innymi drobnymi mechanizmami, które służą aktorom do zmian dekoracji w trakcie przedstawienia. Ponadto ogromna ilość tektury falistej - począwszy od dziecięcych wycinanek: słoneczek, chmurek, nutek i tym podobnych, poprzez kartonowe, płaskie meble, na kurtynie - rolecie kończąc. Skonstruowany na scenie świat jest w pełni autonomiczny, nie ma najmniejszych ambicji, aby imitować rzeczywisty, celowo i z wielkim wyczuciem przejmuje środki wyrazu prawdziwego świata, by przetworzyć je żart, uśmiech, miły dla ucha dźwięk.
Mocną stroną przedstawienia jest muzyka, grana na żywo przez warszawski zespół TUPIKA. Skrzypek Patryk Zakrocki i klarnecista Paweł Szamburski pojawiają się na scenie pierwsi i w przeciwieństwie do czwórki aktorów nie wchodzą w przestrzeń bambusowej konstrukcji, zajmują miejsce po prawej stronie, tam zaczynają uprawiać swoiste czary, bo inaczej nazwać tego nie potrafię i nie chcę. Nie napisałam jeszcze, że w przedstawieniu nie pada ani jedno słowo, nie jest ono tu wcale potrzebne, gdyż wszelkie sensy budowane są właśnie przez muzykę, ona także wznieca określone emocje. Nie jest to absolutnie pasywna muzyka ilustracyjna, tu raczej występuje w roli aktora, i to aktora pierwszoplanowego. W czarodziejskim asortymencie muzyków znajdziemy na przykład: hałas ruchu drogowego i szmery ulicy, szczekanie psa, dzwoniący telefon komórkowy, czy miękkie dźwięki leniwego popołudnia przy gorącej herbacie. Pomimo tego, że muzycy nie odgrywają żadnych ról scenicznych, wchodzą w reakcje z aktorami, co jeszcze bardziej służy pokreśleniu teatralności, a z drugiej strony po prostu... bawi, gdyż zespołowi TUPIKA nie można odmówić wdzięku i poczucia humoru.
Na planie fabularnym mamy do czynienia z opowieścią o losach czwórki mężczyzn, których życie przecina się w określonych punktach, by na powrót odbić się od siebie i wystrzelić w przeciwną stronę. Najprostszy podział, jaki można wprowadzić, to rozdzielenie na świat bogatych i biednych, czego nie należy kojarzyć z jakąkolwiek próbą poprawienia świata czy umoralnienia, bo nie o to tu chodzi. Reżyser bez nachalności pokazuje nam, że każdy człowiek może być szczęśliwy, o ile potrafi dostrzec pozytywne aspekty swojego położenia. I tak dwaj bezdomni z rozbrajającym uśmiechem dzielą się znalezionym petem, czy drapią widelcem po plecach. Takie i podobne, przezabawne zresztą, sceny skontrastowane są z innymi, kiedy dobrze ubrany, bogaty mężczyzna w eleganckim garniturze uczy swojego psa, jak wykonywać proste komendy (zwierzak jest oczywiście wykonany z tektury). Owszem, to zupełnie inne chwile szczęścia, ciężko je ze sobą zestawiać, ale jeszcze trudniej przychodzi niektórym ludziom zauważenie prozaicznych, drobnych radości w codziennym życiu. Reżyser idzie jeszcze o krok dalej i pokazuje jak nagle i nieoczekiwanie sytuacja może obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni, biedaka czyniąc bogaczem, zaś bogatego pozbawiając wszystkiego. Czym jest ta zamiana, jeśli nie garniturem zamiast powyciąganego swetra, gorącą herbatą w ulubionym kubku zamiast wyżebranego jedzenia i na odwrót? Wniosek z tej nauki nie jest skomplikowany - żyjemy w świecie kartonowym, gdzie pozycja społeczna, status materialny, to zaledwie rola do zagrania. Od nas zależy, czy karton pozostanie wyłącznie szarym papierem, czy wyczarujemy z niego cuda.
Autorski spektakl Piotra Cieplaka i aktorów Teatru Montownia nie jest wprawdzie koncertem sensu stricte, czy wyłącznie utworem muzycznym, ale "czytamy" go właśnie poprzez muzykę. Dlatego też na swoje usprawiedliwienie mogę tylko zacytować Franka Zappę: "Pisanie na temat muzyki jest jak tańczenie na temat architektury". Moje tańczenie - kulawe i niezgrabne, ale architektura genialna!
Agnieszka Dziedzic
Teatralia Kraków
9 grudnia 2008
Teatr Montownia w Warszawie
Piotr Cieplak
"Utwór sentymentalny na czterech aktorów"
scenariusz: Piotr Cieplak i zespół Teatru Montownia
reżyseria: Piotr Cieplak
muzyka: TUPIKA
obsada: Adam Krawczuk, Marcin Perchuć, Rafał Rutkowski, Maciej Wierzbicki
premiera: 18 maja 2008 r.
Festiwal Boska Komedia, Kraków 5 - 12 grudnia 2008 r.