Molestowanie klejnotu
"Nie znam siebie na tyle, żebym mogła sama się ubrać" - tak mówi Lulu. Jeśli zechcesz, stanie się rybką, ośmiornicą, Czerwonym Kapturkiem, Królową Śniegu, chorym klaunem, elfem, modelką, aktorką, piosenkarką, małym dzieckiem, potworem, kochanką, femme fatale... Lulu może być każdym, ale nikt nie wie, kim jest naprawdę. Nawet ona sama.
Mała dziewczynka, wychowująca się bez matki na ulicy, molestowana od najmłodszych lat przez ojca. Dziewczynka z ładną buzią, w ładnych ubrankach. Dziewczynka jak laleczka... jak zabawka, jak pusty przedmiot.
Bardzo burzliwym tematem w psychologii jest wpływ wykorzystywania seksualnego dzieci na ich późniejsze życie. Choć istnieje wiele punktów widzenia i wiele teorii, psychologowie zazwyczaj zgadzają się, że człowiek z takimi doświadczeniami ma duże problemy z kształtowaniem swojego poczucia tożsamości, z rozwojem emocjonalnym i społecznym. Dziewczynka, która nie znała swojej matki, nigdy od żadnej kobiety nie mogła nauczyć się, co znaczy być kobietą. Wychowywana przez ojca, który uczył ją życia bez wartości i bez uczuć, który wykorzystywał każdą jej najmniejszą zaletę do własnych celów, nie umiała odczuwać nie tylko miłości, ale nawet zwyczajnego poczucia winy. Ta dziewczynka nigdy nie dowiedziała się od nikogo, kim naprawdę jest, skąd się wzięła i dokąd idzie.
Znalazł ją na ulicy człowiek, który myślał, że pieniądze uczynią ją szczęśliwą i że dzięki nim można zrekompensować wszystkie straty. Tak zaczęła się długa, coraz bardziej nieudana droga Lulu do przodu. Każdy z mężczyzn, który się pojawił, był pewny, że właśnie oto odnalazł swoje szczęście i swoje marzenia - widział w niej wizję swojej przyszłości, swoje plany i swoje wyobrażenia. Wygniatał je w niej, jak w plastelinie i patrzył na swoje dzieło z uwielbieniem i podziwem, powtarzając jej, że to właśnie jest szczęście. Jeśli nawet próbował z nią rozmawiać, nie chciał usłyszeć prawdy. Każdy chciał ją uszczęśliwić na siłę - na swój sposób, po to, by spełnić swoje wydumane potrzeby. I każdy z nich, mniej lub bardziej świadomie wykorzystywał ją, mówiąc, że to dla jej dobra, nie umiejąc żyć z nią normalnie, a nawet zjeść kolacji z postacią, którą sami stworzyli. Czy mogliby ją czegoś nauczyć i zmienić jej życie? Żaden z nich nie postawił sobie takiego pytania.
To drażliwy temat, a jednak przedstawiony bardzo dosadnie, wręcz nieprzyzwoicie dogłębnie i realistycznie. Lulu jest wspaniałą postacią. Choć spędziliśmy z nią tyle czasu, nie możemy o niej nic powiedzieć. Wiele natomiast wiadomo na temat jej mężczyzn, którzy pojawiają się, pokazują swoje oblicza i umierają zawiedzeni własną głupotą i naiwną wiarą, że szczęście można łatwo ukraść.
Główny element scenografii - bardzo ciekawe zdjęcie Lulu w białym stroju, zapada w pamięć i pozwala każdemu poczuć na sobie jej wzrok. Cała reszta to tylko tło wydarzeń, dla których przedmioty nie mają wielkiego znaczenia. Bardzo dobra obsada oraz świetnie wypracowane kreacje postaci nadają charakter każdej scenie. Nie potrzeba dużo dodatków, tylko tych kilka dźwięków, stroje i mamy dobre przedstawienie, któremu poza fabułą, nie mam wiele do zarzucenia.
A co do fabuły... głęboki sens i realizm sztuki bagatelizują nierealistyczne wydarzenia, takie jak sceny śmierci oraz inne dziwaczne i nieuzasadnione zachowania. Jeśli ich przesłaniem było spłycenie tematu, to zdecydowanie odniesiono sukces. Kuba Rozpruwacz, który przecina bohaterkę na pół, krew wyciekająca małym czerwonym strumyczkiem z szyi jednego z trupów, akcje giełdowe "Extra-Virgin" - to wszystko, jeśli miało śmieszyć, niestety nie trafiło do odpowiednich odbiorców, zostawiając negatywne wrażenia tandety i nadmiaru fantazji.
"Jestem klejnotem. Opraw go tylko w ramy swojej miłości" - mówi pewien aforyzm z pocztówki. Lulu mogła być perłą, klejnotem, gdyby ją choć raz ktoś pokochał naprawdę. Gdyby odnaleźć w niej głęboki sens, który przyciemniły niepotrzebne i przejaskrawione elementy fabuły.
Agnieszka Rosa
Teatralia Kraków
10 grudnia 2008
Stary Teatr w Krakowie
Frank Wedekind
"Lulu"
przekład: Monika Muskała
przekład tekstów francuskich (IV akt): Janusz Margański
reżyseria: Michał Borczuch
scenografia: Katarzyna Borkowska
kostiumy: Anna Maria Karczmarska
muzyka: Daniel Pigoński
choreografia: Mikołaj Mikołajczyk
reżyseria świateł: Damian Pawella
asystent reżysera: Joanna Drozda
obsada:
Lulu - Marta Ojrzyńska
Hrabianka Geschwitz - Dorota Segda
Bianetta/Kuba Rozpruwacz - Joanna Drozda
Dr Schőning - Roman Gancarczyk
Schigolch - Jacek Romanowski
Alwa - Krzysztof Zarzecki
Schwarz/ Mr. Hopkins - Sebastian Pawlak / Dominik Stroka
Dr Goll/Dziennikarz Heilman - Leszek ŚWIGOŃ
Bankier Puntschuh - Paweł Kruszelnicki
Casti-Piani/Kungu Poti - Juliusz Chrząstowski
Rodrigo - Piotrek Polak
Bob - Jakub Romanowski
Kadega - Aleksandra Lis
Heidi Vollmund - Izabela Kaczmarczyk
premiera: 26 października 2007 r.
Festiwal Boska Komedia, Kraków 5 - 12 grudnia 2008 r.