Tylko dzieci trochę się bały
Mikołajkową ofertą wrocławskiej PWST było przedstawienie "O królewiczu, który niczego się nie bał". Mimo odwagi, którą zaszczepiał w widzach główny bohater, historii mogły się przestraszyć najmłodsze dzieci.
W dniu prapremiery widownia teatru wypełniona była po brzegi, a przychodzących maluchów witał Mikołaj z koszem słodkości. Wszak to 6 grudnia - czas dawania radości najmłodszym. I z tego zadania twórcy spektaklu próbowali się wywiązać, przedstawiając historię opartą na motywach baśni braci Grimm.
Bohaterem jest bojaźliwa dziewczynka, pragnąca być taką jak jej lalka - Królewicz. Dla niego bowiem nie istnieje rzecz ani postać, której by się zląkł. Rodzice dziewczynki myślą, że najlepszym sposobem na pokonanie strachu jest taniec i zatrudniają pannę Diabelec ("czytać: Diabelek, z akcentem na -ek"). Ona, zamiast uczyć, tylko potęguje strach i chęć zagłębienia się w wyjątkowy świat baśni i marzeń. Odtąd dziewczynka staje się Królewiczem i przeżywa mnóstwo przygód, aż w końcu udaje się jej oswoić własne lęki.
Historia Królewicza była jedynie tłem do zaprezentowania pięknego widowiska. Ogromne brawa należą się przede wszystkim osobom, odpowiedzialnym za choreografię, kostiumy i przestrzeń sceniczną. Powłóczyste suknie, gałęzie i stroje imitujące konary drzew, kreowały prawdziwie baśniową rzeczywistość, swym klimatem nawiązującą trochę do wyobrażeń historii o Czarnoksiężniku z Krainy Oz. Na uwagę zasługiwały też lalki - zwłaszcza Strach i Straszyca - pomysłowo skonstruowane, przedstawione poniekąd w dwóch postaciach, mniejszej i większej, w zależności od wyobraźni głównego bohatera (u którego strach miał wielkie - dosłownie - oczy). Wspaniale było posłuchać miłych dla ucha piosenek, popatrzeć na tańce bohaterów i walkę Królewicza ze Strachem. A w dziecięcych (i nie tylko) piersiach dech zapierały akrobatyczne popisy postaci, z panną Diabelec i Rodzicami na czele.
Nie obyło się jednak bez mankamentów. Akcja zawiązywana była za długo, przez co młodzi widzowie nudzili się trochę w początkowych partiach spektaklu. Sucha rozmowa pomiędzy dwojgiem bohaterów nie wydaje się najlepszym pomysłem na ekspozycję. Jak wiadomo, dzieci są najbardziej wymagającymi widzami, dlatego należy zafundować im coś, co skupiłoby ich zainteresowanie. Odniosłam wrażenie, jakby całość zarysowana była nie dość jasno, fragmentarycznie, niespójnie. Uwagi nie przykuwało bynajmniej nadmierne operowanie językami łacińskim i hiszpańskim - oczywiście, istotą zaklęć jest ich tajemniczość, niedostępność i finezja, jednak całe zdania wypowiadane (dość często) w sposób dla ogółu niezrozumiały, może wprawić w niezadowolenie.
Największym plusem przedstawienia jest niewątpliwie forma, która potrafi porwać swym pięknem. Ale i ona może - niestety -nieco wystraszyć, zwłaszcza w momentach, kiedy na scenie pojawiło się kilka drzew o ogromnych gałęziach, przypominających dłonie jakiegoś potwora. Kilka razy usłyszałam z sąsiednich rzędów ciche dziecięce głosy: "mamo, przestraszyłem się". Jeśli jednak maluchy wezmą sobie do serca przesłanie baśniowej opowieści, nic już nie będzie dla nich straszne.
Marta Wąsik
Teatralia Wrocław
10 grudnia 2008
PWST Wrocław
Bogusław Kierc wg braci Grimm
"O królewiczu, który niczego się nie bał"
reżyseria: Bogusław Kierc
choreografia: Michał Pietrzak
asystent reżysera: Małgorzata Kazińska
przestrzeń sceniczna: Aldona Michalik (ASP)
kostiumy: Paulina Drąg (ASP)
lalki i maski: Mateusz Mirowski (ASP)
muzyka: Mateusz Ryczek (AM)
opieka artystyczna: Zbigniew Karnecki
Spektakl dyplomowy aktorów Wydziału Lalkarskiego PWST
premiera: 6 grudnia 2008 r.