Gardzienice ucieleśnione
Witamy w bogobojnych Gardzienicach, na dalekim wschodzie, zapomnianym przez resztę świata - tak mniej więcej przywitał w swoim ośrodku teatralnym licznie zgromadzonych widzów Włodzimierz Staniewski. Bogobojna wioska, bogobojny teatr, bogobojni aktorzy - zachwycał się reżyser brzmieniem konkretnego słowa, tworząc przy tym mniej lub bardziej celowo, zalążek swojego osobistego, jednoosobowego spektaklu. Widownia obserwowała bowiem jego wystąpienie tak, jak ogląda się przedstawienie. Pierwszy stopień teatralności Gardzienic. Trochę na przekór temu przywitaniu odejdę jednak od zawartej w nim świętości po to, aby opowiedzieć moje własne Gardzienice - z ciałem w roli głównej.
Po pierwsze - myśl stała się słowem, słowo stało się ciałem.
Już od dawna słowo "Gardzienice" wywoływało lawinę procesów, zachodzących w mojej głowie. Nagromadzone w niej fakty, informacje wydarte książkom, opowieści, projekcje spektakli, wreszcie prywatne wyobrażenia domagały się zderzenia z rzeczywistością. Dobrowolnie, a nawet z chęcią pragnęły poddać się weryfikacji. I tak 22 listopada Ośrodek Praktyk Teatralnych zaczął istnieć dla mnie fizycznie i jak najbardziej namacalnie. Nie spodziewałam się jednak, że ciała dotknie i to aż tak dosłownie! Wyprawa, mówiąc językiem samych członków grupy Staniewskiego, zbiegła się bowiem z bezlitosnym atakiem zimy. To, co ta okrutna pora roku zrobiła z moim ciałem, a co spotęgował tłok i ścisk na spektaklach, szybko naprawiły ciepła kawa, herbata i nieodłączne pierogi, podawane przez aktorów.
Po drugie - spektakle z ciała wywiedzione.
O antyczności i jednocześnie współczesności spektakli Staniewskiego napisano już wiele, dlatego milcząco przyznam rację tysiącom zdań, wystukanym już na ten temat na klawiaturach komputerów. To, co mnie osobiście urzekło właściwie we wszystkich przedstawieniach, to wręcz lubieżna, dziwnie naturalna, a przez to wybijająca się na pierwsze miejsce cielesność. Jest ona tak silnie wyeksponowana, że paradoksalnie nabiera znamion zwyczajności, w związku z czym łatwo przejść nad tym aspektem teatru Gardzienic do porządku dziennego. Cielesność gardzienicką od cielesności innych teatrów, czy nawet tej najbardziej nam bliskiej - codziennej odróżniają ściśle tu z nią związane, panoszące się nie tylko na scenie, ale też po wszystkich zabudowaniach ośrodka, radość i nieskrępowanie.
Obecność samych aktorów zdaje się być oparta na sprzeczności. Z jednej strony są w pełni świadomi tego, w jaki sposób fizycznie wybrzmiewają na scenie i poza nią, z drugiej natomiast sprawiają wrażenie, jakby o cielesnym aspekcie swojego bycia zupełnie nie pamiętali. Ta cielesność z nich się wywodzi, są wręcz czystą obecnością cielesną. Siłą rzeczy i na szczęście przekłada się to na przedstawienia, co wiąże się z charakterystycznym dla tego teatru starannie obmyślonym w najdrobniejszym szczególe ruchem scenicznym, energicznie - ekstatycznym sposobem wydobywania głosu, wibracji dźwięku, nieprzerwaną muzycznością inscenizacji. Chociaż ich spektakle zgodnie z antycznymi mitami, tragediami mówią o duchowości, nie można oprzeć się wrażeniu, iż jest ona osadzona właśnie w ciele, z niego wywiedziona i z nim zespolona. Może to i naturalne, nawet banalne, ale w pewnym stopniu odkrywcze, a przynajmniej o randze kulturowego przypomnienia.
W "Metamorfozach" zderzenie, narodziny i odejścia bogów pokazuje się właśnie poprzez ciało. Zderzone zostają ze sobą fizyczność Dionizosa, Apolla, Chrystusa. Zestawia się ich stosunek do ciała ludzkiego i boskiego. W "Ifigenii w A." porusza się struną cielesności na wiele sposobów. Między innymi widoczne jest to w postaci niepełnosprawnej fizycznie Ifigenii, dzięki czemu donośnie wybrzmiewa zniewolenie religijne, rodzinne, mentalne i wreszcie, najprościej w tym wypadku mówiąc, fizyczne. Z kolei w spektaklu Akademii Gardzienic "Ifigenia Cygańska" cielesność związana zostaje w pewien sposób z seksualnością. Tak jak w codziennym życiu obecna zawsze i wszędzie, tak tu jest zmultiplikowana i zintensyfikowana do tego stopnia, że staje się samodzielnym tematem, towarzyszącym poczynaniom teatralnym zespołu aktorskiego Włodzimierza Staniewskiego.
Jeszcze słowo o muzyce, o której także napisano już więcej, niż wydawało się to możliwe. Młodzi członkowie Gardzienic umilali widowni czas przed rozpoczęciem widowiska, improwizowanym śpiewem i grą na instrumentach. Już wtedy, jeszcze zanim zaczął się pierwszy spektakl, dało się zauważyć, iż brzmienia wydobywają się bardziej ze środka ciał aktorów - muzyków niż z trzymanych przez nich instrumentów, co wcale nie jest takie oczywiste, jakby się mogło wydawać.
Po trzecie - mit spod znaku ciała.
Gardzienice stały się już mitem teatralnym. Właściwie snują teraz swoją własną historię, pewne jest, iż trwale zapiszą się w pamięci teatromanów i teatroznawców. Pozwalam sobie rzucić jednak retoryczne pytanie, czy ta świadomość aby podświadomie nie uwiera trochę ich teatru... Dla mnie osobiście Gardzienice spadły z teatralnego piedestału do poziomu teatralnego ciała. I wcale nie jestem pewna, czy to źle czy dobrze.
Kamila Bubrowiecka
Teatralia Kraków
29 grudnia 2008
Ośrodek Praktyk Teatralnych Gardzienice
"Metamorfozy"
reżyseria, układ tekstu i dramaturgia muzyczna: Włodzimierz Staniewski
opracowanie muzyki starożytnej Grecji: Maciej Rychły
obsada: Mariusz Gołaj, Marcin Mrowca, Joanna Holcgreber, Anna Dąbrowska, Agnieszka Mendel, Julia Bui-Ngoc, Barbara Songin, Justyna Jary, Aleksandra Gronowska, Benedict Hitchins, Karolina Cicha, Paweł Kieszko (light operator)
"Ifigenia w A..." wg Eurypidesa
reżyseria, układ tekstu i dramaturgia muzyczna: Włodzimierz Staniewski
muzyka: Zygmunt Konieczny
obsada: Mariusz Gołaj, Joanna Holcgreber , Marcin Mrowca , Agnieszka Mendel , Karolina Cicha, Esztella Levko, Anna Dąbrowska , Benedict Hitchins, Maniucha Bikont, Jacek Timingeriu oraz Absolwenci Akademii Praktyk Teatralnych
światło: Paweł Kieszko
dźwięk: Piotr Znamierowski
kostiumy: Monika Onoszko
układ ruchu do pyrrichy: Julia Bui-Ngoc
"Ifigenia Cygańska"
W wykonaniu studentów VI Akademii Praktyk Teatralnych