Zacieranie granic między kulturą wysoką a masową w "Prezydentkach" Lupy
"Kicz tkwi w głębi każdego z nas. Jest on równie stałym elementem jak grzech" - tak w swojej książce "Kicz, czyli sztuka szczęścia" pisze Abraham Moles. Nazywa go nową estetyką, nie jest wg niego zjawiskiem denotatywnym, lecz intuicyjnym. To odzwierciedlenie pewnego stanu umysłu, który może ukonkretnić się w przedmiotach.
Kicz jako element stały wpisuje się w naszą rzeczywistość, drażni nas, ale i pociąga. Wyzwala skojarzenia ściśle pejoratywne, z drugiej zaś strony nie sposób nie dostrzec jego sakralizacji, staje się wartością samą w sobie, społecznym tworem nowej epoki. To narzędzie pozwalające demaskować obłudę i pozorność, co więcej, pozwala stawiać najtrudniejsze pytania, dotyczące kondycji współczesnego człowieka. Dowodem na to może być kino Pedro Almodovara, gdzie kiczowate i przejaskrawione oznacza ekshibicjonistyczne, głęboko ludzkie. Reżyser umiejętnie igra z kiczem w celu ukazania najintymniejszych relacji międzyludzkich. Perfekcyjne i ostrożne operowanie kiczem pomaga uzyskać odpowiedź na fundamentalne pytanie - o prawdę, o rzeczywistość - gdzie leży granica? Odpowiedź na to pytanie decyduje o rozegraniu się finałowej sceny "Prezydentek".
Spektakl Krystiana Lupy obfituje w elementy kultury masowej, przeplatające się ze wzniosłymi treściami, możemy dostrzec sporo rekwizytów, dla których właściwym określeniem jest "kicz". To oprawione w ramki obrazki wycięte z kalendarza, szklana ryba, telewizor na stoliku ze śmietnika. Osobną kategorię stanowi nagromadzenie religijnego kiczu: ściany obwieszone świętymi obrazkami, stare oleodruki przedstawiające Świętą Rodzinę, Anioła Stróża, Matkę Boską z Dzieciątkiem oraz trzy dziecięce główki przytulone nad złączonym krzyżem, sercem i sztyletem, tworzące symboliczne nawiązanie do trzech bohaterek, połączonych atrybutami cierpienia. Jednak to jedynie charakter rekwizytów decyduje o ich kiczowatości, nie zauważamy przesadnego nagromadzenia środków teatralnego wyrazu. W telewizji papież mówi o pornografii i eutanazji. W końcowej scenie pojawia się postać Matki Boskiej - jak ze świętego obrazka, kroczy powoli, z namaszczeniem. Ze strachem oraz niedowierzaniem spogląda na wykrwawiającą się Mariedl. Na jej głowie widnieje aureola ze świecących żaróweczek, choinkowych ozdób.
Wydaje się, że w czasach, gdy unika się jednoznacznych ocen efektów twórczej działalności człowieka, kiedy przyjmuje się postulat tzw. otwartego pojmowania sztuki, skazani jesteśmy na otwarte pojęcie kiczu. Łatwiej mówi się o kiczu niż o tzw. prawdziwej sztuce. Stwierdzenie, że coś jest dziełem sztuki, skazuje autora takiego zdania na skomplikowane wyjaśnienia, naraża go na rozmaite oskarżenia, np. o dogmatyzm. Kategoria kiczu staje się narzędziem szczególnej krytyki - krytyki współczesnego społeczeństwa oraz kultury. Określenie kiczu jako przeciwieństwa sztuki i sztuki jako przeciwieństwa kiczu sugeruje istnienie kryteriów wykluczających, albo zaliczających dany przedmiot do grona tzw. prawdziwych dzieł sztuki. Warto poddać dyskusji:
- Czy kicz jest zjawiskiem obiektywnym czy subiektywnym?
- Czy kicz istnieje absolutnie, czy też przedmiot kiczowy jest określany w zależności od czasu, grupy i celu, dla którego powstaje?
- Czy odnosi się do formalnych cech przedmiotu, czy też cech przedmiotu powiązanych z kontekstem?1
Czy święte obrazki nazwiemy kiczowatymi z powodu ich cech jako przedmiotu czy z powodu przestrzeni, w jakiej się znajdują i kontekstu sytuacyjnego tzn. rozmów o fekaliach, fantazjach erotycznych i całej atmosferze drobnomieszczaństwa?
Synkretyczne monologi Mariedl łączą niskie z wysokim:
- świętość z profanacją,
- wzniosłość ze śmiesznością,
- gówno z człowieczeństwem,
- poniżenie, upodlenie z absolutnym, boskim wręcz wywyższeniem.
Prowadzą do utrzymanej w tonie obłędu, analizy "wnętrzności człowieka", obnażają duchową jałowość kobiet. Kicz rozcieńcza oryginalność i tworzy ułudę rzeczywistości, podobnie jak bohaterki chcą wierzyć w autentyczność ich fantazji o lepszym życiu.
Kiczowe wartości łączy w sobie moralność mieszczańska, charakteryzująca prezydentki: skłonność do przesady, kult reguł i tradycji (tutaj religijnych), aprobata samego siebie, poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa, bycie potrzebnym w społeczeństwie, komfort łączący się z niedostosowaniem i irracjonalnością. Mariedl jest religijną fanatyczką, znajdującą szczęście w czyszczeniu gołymi rękoma zapchanych rur kanalizacyjnych z fekaliów, co traktuje jak świętą misję i czyni ku chwale Odkupiciela. Język, jakim się posługuje, jest kaleki, obsceniczny, przypomina pozbawione głębi dialogi rodem z mało śmiesznego sitcomu, przeplatane jednak patosem mowy osoby duchownej. Miewa prorocze wizje, utrzymane na granicy szaleństwa. To one sprowokują zbrodnię, spowodują zmierzenie się rozmarzonej Erny i Grety z niechcianą rzeczywistością, która to wyzwoli w nich bestialskie emocje. Mariedl zostanie potraktowana niczym wzgardzony przez lud Mesjasz, jak orędownik prawdy poniesie haniebną śmierć. Matka Boska ulituje się nad losem ofiary. Wejście św. Marii to również zderzenie elementów kultury wysokiej i popularnej. Sam sposób pojawienia się tej postaci jest trywialny, płaski, kontrastuje z jej duchowym, mistycznym naznaczeniem, które i tak samoistnie traci na znaczeniu, gdy Dziewica Maryja staje się ikoną pop-kultury, modnym nadrukiem na różowy t-shirt. Przerażoną okrutnym mordem Matkę Boską kobiety wypędzają z kuchni za pomocą ścierki kuchennej.
Także sama przestrzeń warunkuje przenikanie się kultury wysokiej z niską. Kuchnia wypełniona rupieciami, stary zardzewiały zlew, odrapany kredens, w tle słyszymy mszę papieską, w której poruszane są trudne tematy, takie jak eutanazja. Myślę, że prezydentki nie byłyby tak skupione na tym kazaniu, gdyby nie było ono transmitowane z kolorowego telewizora.
W zależności od wartościowania w kolejnych epokach niektóre elementy ulegają nobilitacji i dostają się w obszar kultury wysokiej, inne zaś zostają zdegradowane do jej poziomów "niższych". Np. jeszcze kilkanaście lat temu posłużenie się symbolami religijnymi w celu niezgodnym z ich przeznaczeniem, innym niż nobilitacja, uświęcenie, byłoby niedopuszczalne, a na pewno publiczność nie brałaby pod uwagę kontekstowości, zamiaru reżysera. Etnocentryzm widza zdominowałby postrzeganie symboli. Kryterium wartościującym pozytywnie zjawisko kiczu jest homogenizacja kultury masowej - rezultat włączenia do dziedziny tej kultury elementów wyższego poziomu kulturalnego i łączenia ich, mieszania lub zestawiania z elementami niższych poziomów. Elementy wyższego poziomu kultury intelektualnej nie docierają jednak na ogół do kultury masowej w innej postaci niż w formie uproszczenia. Zabieg ten, nazywany popularyzacją, nie wywołuje zasadniczych sprzeciwów ze strony krytyków kultury masowej. Jednak analogiczna procedura w odniesieniu do kultury estetycznej bywa określana jako wulgaryzacja i spotyka się z surowym potępieniem2.
Powracając do twierdzenia ze wstępu, pozwolę sobie stwierdzić, że produktem kiczowym można określić nas samych, jakże hedonistycznych, zagubionych w świecie popkultury i homogenizacji, gdzie medium ludzkiego kontaktu staje się bardzo wąskie, a morale wyparła etyka konsumpcyjna. Oby drobnomieszczańskie prezydentki były pouczającym krzywym zwierciadłem, nie zaś naszym alter-ego...
Hanna Zaborska
Teatralia Wrocław
29 grudnia 2008
1Jaksa- Rożen H. i J., Współczesne oblicza kultury popularnej. Materiały z ogólnopolskiej studenckiej sesji naukowej. Wrocław 23-24 kwietnia 2002 r., Wrocława 2002, s. 18-20.
2Kłoskowska A., Kultura masowa. Krytyka i obrona, wyd. II, Warszawa 1980, s. 334 - 342.
Bibliografia:
1. Greenberg C., Obrona modernizmu. Wybór esejów, red. G. Dziemski, Kraków 2006.
2. Jaksa- Rożen H. i J., Współczesne oblicza kultury popularnej. Materiały z ogólnopolskiej studenckiej sesji naukowej. Wrocław 23-24 kwietnia 2002 r., Wrocława 2002.
3. Kłoskowska A., Kultura masowa. Krytyka i obrona, wyd. II, Warszawa 1980.
4. Leyko M., Reżyser masowej wyobraźni: Max Reinhardt i jego "teatr dla pięciu tysięcy", Łódź 2002.
5. Rożek L., Kicz, tandeta, jarczmarność w kulturze masowej XX wieku, Częstochowa 2000.
6. Strinati D., Wprowadzenie do kultury popularnej, Poznań 1998.
Teatr Polski we Wrocławiu
Werner Schwab
"Prezydentki"
przekład: Monika Muskała opracowanie tekstu, reżyseria, scenografia i opracowanie muzyczne: Krystian Lupa obsada:
Erna - Bożena Baranowska
Greta - Halina Rasiakówna
Mariedl - Ewa Skibińska
Dziewica Maryja - Dominika Figurska / Aldona Struzik / Monika Szalaty / Anna Ilczuk
premiera: 17 września 1999 r.