Dobrzy aktorzy złego spektaklu
Premierą "Obrocka" w Teatrze Studio Irena Jun świętowała 50 - lecie pracy scenicznej. W spektaklu na podstawie tekstów Witkacego, w reżyserii Bartosza Zaczykiewicza, razem z Jarosławem Gajewskim stworzyli wspaniałe kreacje. I wszystko cudownie, gdyby tylko... przedstawienie było dobre. A nie jest.
Paradoks, prawda? Świetne role w przeciętnym spektaklu. Oczywiście, po artystach takiej miary jak Jun i Gajewski nie można spodziewać się miernych efektów. Trudno tylko stwierdzić, czy reżyser im pomagał w pracy, czy przeszkadzał. Elementy przedstawienia niezależne od aktorów, jak scenariusz, efekty wizualne, chwilami wyraźnie wymuszony ruch sceniczny wypadają dużo słabiej. Zacznijmy jednak od początku, zamiast na starcie serwować uszczypliwe ogólniki.
Żeby zobaczyć "Obrocka", trzeba wspiąć się schodami aż do sceny Malarnia. Ta przestrzeń, przytulna, zaciemniona, ze szlachetną przez swoje zużycie drewnianą podłogą, idealnie nadaje się do pokazywania kameralnych spektakli. Nie ma rampy, więc gdy aktor podchodzi do przodu, znajduje się właściwie między publicznością. To oczywiście już na wstępie pomaga "dotknąć" przedstawienia, wniknąć w jego świat. Scenografia Aleksandry Semenowicz nie burzy tego wrażenia. Całą dekorację stanowią trzy ścianki obciągnięte brunatną tkaniną.
Na środek wjeżdża fotel na kółkach. Ustawiony tyłem do widowni, nie pozwala zobaczyć osoby, która ukrywa się za wysokim oparciem. Dziwnie, bo jakoś z boku, od strony oparcia spada na ziemię mężczyzna. Otrzepuje się, prostuje i zaczyna mówić. Ubrany jest dość elegancko - garnitur, płaszcz, szary szalik. Ma na sobie jeden but. Z fotela wstaje starsza kobieta, wyglądająca, dla odmiany, dość ekstrawagancko. Wielowarstwowa szata, na głowie czapka - pilotka. Na dłoń nałożyła brakujący mężczyźnie but, który co chwila poleruje rękawiczką.
Poznajemy więc matkę i syna, bardzo powoli wnikamy w ich skomplikowane relacje, pełne wyrzutów i oskarżeń. Nie można jednoznacznie stwierdzić, kto z nich ma przewagę, kto dyktuje ton. Z początku na pewno Matka, baronowa von Obrock. Gdy siedzi na fotelu, przypomina królową tego ciemnego światka. Jednak syn rośnie w siłę, zaczyna dominować nad despotyczną kobietą, która zmienia się w zahukaną staruszkę. Kulminacja następuje w końcowym monologu mężczyzny, prezentującym poglądy i obawy samego Witkacego.
Aktorstwo Jun i Gajewskiego jest niepokojące (stwierdzenie banalne, ale prawdziwe). Szaleństwo ich postaci nie ujawnia się jednak, poza ostatnim monologiem, krzykami, wyciem i opętańczym tarzaniem się po podłodze. Oboje operują dużo bardziej wyrafinowanymi środkami. Czarują gestem, mimiką, spojrzeniami. Bawią się swoimi postaciami, co najlepiej widać w scenie wymiany rolami. Stojąc obok siebie, ramię w ramię, nagle zaczynają mówić kwestie partnera. Syn wytacza argumenty przed chwilą używane przez matkę i vice versa. Oskarżają więc sami siebie. W niektórych momentach widać niepotrzebne zabiegi, udziwnianie ruchu scenicznego. Gajewski wijący się niczym tancerz teatru tańca wydaje się groteskowy, ale ani trochę w duchu witkacowskim.
Głównym zarzutem, jaki trzeba postawić Zaczykiewiczowi jest brak panowania nad akcją. Można oczywiście nazwać to wspomnianym już duchem Witkacego, ale przecież i w szaleństwie tkwi metoda. A tu jej nie ma. Przez godzinę patrzymy na bohaterów jednej i tej samej sytuacji, nie zmieniającej się w żaden sposób. Naprawdę mocnym akcentem byłby monolog Gajewskiego, gdyby nie następująca po nim prezentacja rzucona na obdarte już z tkaniny ściany. Wizualizacja, wykonana chyba w Power Poincie, składa się z najsłynniejszych fotografii, przedstawiających Witkacego (żeby widz przypadkiem nie zapomniał, kogo dotyczy cały spektakl). Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby w "Obrocku" obsadzono słabych lub przeciętnych aktorów. Tak przynajmniej można podziwiać wspaniałe kreacje Ireny Jun i Jarosława Gajewskiego w kiepskim przedstawieniu.
Anna Byś
Teatralia Warszawa
30 grudnia 2008
Teatr Studio im. S. I. Witkiewicza w Warszawie
"Obrock"
na podst. tekstów Witkacego
reżyseria - Bartosz Zaczykiewicz
scenariusz - Ewa Ignaczak
scenografia - Aleksandra Semenowicz
muzyka - Tadeusz Wielecki
światło - Mirosław Poznański
obsada - Irena Jun, Jarosław Gajewski (gościnnie)
premiera: 30 listopada 2008 r.