Kryzys gospodarczy dopada sztukę
Popularne stało się mówienie o kryzysie gospodarczym. Z jego winy wzrasta bezrobocie, nie ma pracy, a nawet jeśli jest to za niewielkie pieniądze. Do tej pory jednak nikt nie mówił o tym, jak wielkie piętno odbije on na polskim teatrze.
Zadłużone instytucje kulturalne resztkami sił i środków bronią się przed upadkiem, jednak to też ma swoje granice. Z powodu coraz gorszej sytuacji na rynku, coraz mniejszych dotacji z urzędów miast, coraz więcej teatrów odczuwa kryzys. W większości teatrów w Warszawie odwołano wszystkie spektakle, na razie do końca kwietnia. Co dalej - ta decyzja zapadnie dopiero w połowie miesiąca. Osoby, które mają już zakupione bilety, niestety nie otrzymają zwrotu pieniędzy - dyrektorzy teatrów w stolicy na walnym zebraniu ustalili, że środki te zostaną przeznaczone na upadłą kulturę. Już od marca tego roku polskie teatry mają wielkie problemy z otrzymaniem dofinansowań od miast Dyrektorzy zwalniają pracowników i artystów, a ci, którzy zostają, są wysyłani na specjalne kursy do Urzędów Pracy, które pomagają się przekwalifikować. W kilku teatrach odcięto prąd. Powód - nieuregulowane rachunki za energię elektryczną. W jednym z nich od pół roku pracownicy składają się na rachunki telefoniczne. Jednak nie zawsze to jest możliwe. Kłopoty finansowe sprawiają, że teatry nie wypłacają wynagrodzeń pracownikom. Wczoraj rozzłoszczeni krawcy i perukarze rozebrali do naga i obcięli na łyso dyrektora jednego z teatrów. Aktorzy również nie otrzymują swoich pieniędzy, dlatego Związek Artystów Scen Polskich zorganizował protest w centrum Warszawy. Akcja rozpocznie się pod Pałacem Kultury, związkowcy udadzą się do Ministerstwa Kultury, a po drodze złożą kwiaty pod pomnikiem Adama Mickiewicza. Chcą porozmawiać z Ministrem Kultury o trudnej sytuacji finansowej teatrów w Polsce, jednak, o ile wiadomo, Minister jest na dwutygodniowym wyjeździe na narty w Alpach.
Jedynie teatry w mniejszych miastach jeszcze starają się funkcjonować. Świetnym przykładem jest jeden z teatrów we wschodniej Polsce. Tam zrodził się pomysł, że aby ratować przedstawienia i nie zawieść widzów, do końca sezonu wszyscy aktorzy i realizatorzy zrezygnowali ze swoich gaż za spektakle. Podpiszą odpowiednie dokumenty pod koniec kwietnia. Teatr nie miał innego wyjścia. Tłumy widzów kłębią się w foyer każdego wieczoru, więc odwołanie spektakli z powodów finansowych groziłoby furią teatralnych fanów i miłośników przybytku Melpomeny. Zrozpaczeni takim zagrożeniem miłośnicy zadeklarowali, że sami zorganizują zbiórkę pieniędzy na organizację spektakli.
Jednym słowem, sytuacja zaczyna być tragiczna. Jeśli odpowiednie władze szybko nie zorganizują pomocy dla polskich teatrów, grozi nam zupełny kulturalny upadek. I coraz mniejsze znaczenie ma fakt, że nadchodzi wiosna, zaczyna być coraz cieplej. Spotkań z Melpomeną, katharsis, wszystkich emocji nie zastąpi przecież widzom spacer po parku. Wszystko niestety wskazuje na to, że w tym roku sezon teatralny zakończy się już pod koniec kwietnia. I zarówno nas, jak i twórców oraz pracowników czekają długie, przymusowe wakacje.
Ewelina Drela
Teatralia Lublin
1 kwietnia 2009