W sidłach własnej wyobraźni...

Otwierasz oczy. Rozglądasz się dookoła. Widzisz tylko ciemność. Nie możesz postawić żadnego kroku. Grunt jest niepewny. Nie wiesz, gdzie jesteś. Boisz się. Zapala się jednak światło. Dostrzegasz, że nie jesteś sam. Czujesz obecność innych. Ściana przed tobą zdaje się być tkaniną i właśnie podchodzi do góry. Ogarnia cię niepewność, lęk, strach. Co teraz nastąpi?

W jednej sekundzie wszystko staje się jasne. Stoisz na scenie. Tylko dlaczego? Ludzie siedzą na widowni. Oczekują przedstawienia. Nerwowo rozglądasz się wokół siebie. Widzisz młodą parę. Wyglądają na zakochanych, jednak coś ich niepokoi. Są bardzo młodzi. Całe życie przed nimi. Podekscytowani szepcą coś do siebie. Nie rozumiesz ich słów. Nie wiesz, co masz zrobić. Zastanawiasz się, czy czują to, co ty, czy też są aktorami i właśnie czynią swą powinność.

Podchodzisz do nich, jednak oni cię nie dostrzegają. Jakbyś był niewidzialny. Zupełnie się pogubiłeś. Chcesz zejść ze sceny. Nogi jednak odmawiają ci posłuszeństwa. Wokół ciebie wszystko dalej toczy się swym rytmem. Publiczność, jak gdyby nigdy nic, wpatruje się z zaangażowaniem w młodych aktorów. Starasz się skojarzyć, co to jest za sztuka.

Scenografia tworzy romantyczną atmosferę. Można wręcz wyczuć w powietrzu powiew młodzieńczej miłości. Światła reflektorów delikatnie oświetlają zakochanych. Muzyka jest spokojna, melodyjna, przyjazna dla ucha, jednak wysyła jakieś podświadome sygnały o zbliżającej się tragedii. Młoda kobieta jest taka piękna i niewinna. Młodzieniec wpatruje się w nią wzrokiem, który mówi sam za siebie. Zaczynasz kojarzyć. Znasz tę sztukę na pamięć. Słowa wypowiadane przez parę kochanków są ci dobrze znane. Romeo... Julia... Tak! To oni.

Wiesz, co tu się zaraz wydarzy. Nigdy nie mogłeś pogodzić się z tak tragicznym zakończeniem. Zastanawiasz się, co by tu zrobić, żeby nie dopuścić do tego życiowego dramatu. Kombinujesz. Skoro tutaj jesteś, to z pewnością możesz coś zrobić. Wpadł ci do głowy pewien pomysł. Zgodnie z twoim pragnieniem na scenie pojawia się biały rumak. Nagle spostrzegasz, że masz na sobie strój odpowiedni do całej scenerii i epoki, w jakiej wszystko się odgrywa. Czyżbyś został właśnie aktorem? Młodzi zauważyli twoją obecność. Dumny z własnej mocy i pomysłowości starasz się, ubierając poetycko w słowa, podsunąć im pomysł ucieczki. Zachwyceni twoją propozycją wskakują na konia i znikają... Zostajesz sam. Kurtyna spada na dół. Znowu zrobiło się ciemno. Czujesz, że coś ciągnie cię w dół. Zaczynasz krzyczeć. Usiłujesz wyrwać się nieznanej ci sile. Nagle wszystko ustaje. Otwierasz oczy. Poznajesz to pomieszczenie - twój pokój.

Zaczynasz się śmiać. Niezłego figla spłatały ci twoje marzenia senne. Zadowolony, że to już koniec, wstajesz z łóżka i przypadkiem napotykasz wzrokiem na kalendarz - pierwszy kwietnia. Uśmiech pojawia się na twej twarzy. Dałeś złapać się w sidła własnej wyobraźni. Uratowałeś Romea i Julię przed tragicznym końcem ich miłości. Sam dopisałeś im zakończenie. Przynajmniej w twojej wyobraźni będą teraz żyli długo i szczęśliwie.

Magdalena Płocharczyk
Teatralia Trójmiasto
1 kwietnia 2009

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP