Tajne przez poufne
Festiwal The Best OFF (2-4 kwietnia br.), czyli przegląd najciekawszych spektakli teatru niezależnego. Bardzo niezależnego i bardzo mało popularnego, ponieważ liczba osób była tak niewielka, że zaczynam wierzyć, że do Polski dotarł kryzys, tylko że u nas jest to kryzys intelektualny.
Na pierwszy ogień poszedł Kabaret From Poland. Nie powinnam nikomu zdradzać szczegółów opowieści Wojciecha Kowalskiego, którą przedstawił w monodramie "STENDapKOMEDY", ponieważ na początku swojego występu kazał publiczności obiecać, że nikomu nie powiedzą, co wydarzyło się w niewielkiej Sali Klubu Żak. Byłoby to jednak egoizmem, gdybym nie zdradziła tej tajemnicy.
Gdy wszyscy już zajęli swoje miejsca, zza kulis wyszedł niepozorny, postawny mężczyzna, mało kto spodziewał się, że to właśnie aktor, który za chwilę ma nas rozbawić swoją grą. Jednak w momencie, gdy stanął na scenie i wypowiedział pierwsze słowa, nikt nie miał już wątpliwości, że jest to charyzmatyczna osoba, bardzo szybko nawiązująca dobry kontakt z publiką, a jego celem jest wywołanie uśmiechu na twarzach zebranych. Najpierw wspominał festiwale, na których występował, mówił o swoich dokonaniach artystycznych, nie omieszkał nam powiedzieć tego, co najbardziej go wzruszyło: "Dyrygowałem publiką, jak Kantor morzem". Odnosiło się to do sytuacji, w której miał do czynienia z bardzo podatną na jego słowa publicznością i mógł robić z nią, co chciał. Niestety w przypadku tego występu było to mniej możliwe, gdyż tak mała liczba widzów, nie była skłonna podtrzymywać dialogu z Kowalskim. Chcąc ją trochę rozruszać, wymyślił quiz o Tadeuszu Kantorze, jednak to też nie był strzał w dziesiątkę, co skomentował dość ostro, tłumacząc, że jest to kabaret dla ludzi inteligentnych. Zrobił to jednak w taki sposób, że nikt nie poczuł się urażony.
Mimo oporu widowni aktor się nie zniechęcił i zaproponował zabawę w trafianie w papierową głowę. Rozdał piłeczki, objaśnił zasady, nikomu nie udało się trafić, ale atmosfera trochę się rozluźniła. Nagle stojąc tyłem do widzów, zaczął się rozbierać - ściągnął jednak tylko swoją czarną bluzę, którą odwrócił na drugą stronę i z powrotem założył. Odrobinę zmieniło to jego wizerunek, ponieważ na czarnym materiale naszyte były różnokolorowe, kwadratowe łatki, takie same jak na obiciu krzesła i ściance umieszczonej na scenie.
Potem artysta opowiadał o lekcjach aktorstwa, których udziela młodej dziewczynie, oraz o tym, jak szukał żony / kobiety idealnej. W pewnym momencie usłyszeliśmy przyjemną muzykę, dowiedzieliśmy się, że jest to "piosenka bez tekstu", a muzyka została skomponowana przez Marka Maklesa, z częstochowskiej grupy Habakuk, w której na początku lat 90. Kowalski grał na saksofonie.
Później nastąpiła próbka ogromnego talentu aktorskiego. Przedstawiony został dwa razy taki sam fragment tekstu, za każdym razem w innej tonacji, mimo to wiarygodność i prawdziwość obu występów była bardzo duża. Monodram zawierał też nawiązanie do polityki i spraw społecznych. Najbardziej wstrząsający jednak okazał się moment, gdy aktor zaczął podsumowywać swoje życie i przygotowywać się w ostatnią podróż, z kieliszkiem wódki w dłoni. Można było odnieść wrażenie, że to spowiedź człowieka, który nie chciał być jak inni, który swoim życiem chciał coś pokazać, a jednocześnie uzmysłowić ludziom, co w życiu powinno być istotne.
Ważną rolę odgrywało oświetlenie, zarówno w tej kulminacyjnej chwili, jak i w całym spektaklu, odpowiednio dobrane do rodzaju kontaktu z publicznością. Aktor w finale usiadł, wzniósł toast, a potem podpalił zawartość kieliszka. Nastała ciemność, rozświetlona tylko płonącym alkoholem. Chwilę później płomień został zdmuchnięty...
Dominika Skwiercz
Teatralia Trójmiasto
7 kwietnia 2009
Kabaret From Poland
"STENDapKOMEDY"
reżyseria: Jarosław Filipski
scenariusz: Jarosław Filipski
scenografia: Joanna Chwastek
występuje: Wojciech Kowalski
The Best OFF 2009 Klub Żak w Gdańsku.