W hołdzie wielkiemu artyście
Kim był Wacław Niżyński i dlaczego jest tak ważną osobistością dla artystów, zwłaszcza tych związanych z tańcem? O tym, jak oddziaływał, można było się przekonać, oglądając spektakl poświęcony jego pamięci w wykonaniu Lubelskiego Teatru Tańca.
Wacław Niżyński (1889-1950) uważany był za jednego z najwybitniejszych tancerzy baletu w XX wieku. Pasję odziedziczył po rodzicach, którzy tworzyli wędrowną trupę taneczną - oboje byli absolwentami Warszawskiej Szkoły Baletowej. Z przyczyn finansowych musieli z całą rodziną przenieść się do Petersburga, gdzie w roku 1900 Wacław rozpoczął naukę w Teatralnej Szkole Imperatorskiej. Sześć lat później zadebiutował w "Don Giovannim" Mozarta, na scenie petersburskiego Teatru Maryjskiego. Od roku 1909, przez kolejne cztery lata, związany z Siergiejem Diagilewem, twórcą baletów rosyjskich - nie tylko zawodowo, ale i prywatnie. Jego życie polegało na nieustannej walce, między miłością do żony i do kochanka (którego kochał i nienawidził jednocześnie), życiem estradowym a tym codziennym. Mając 30 lat i będąc u szczytu sławy, popadł w chorobę psychiczną - schizofrenię. Zrezygnował wtedy z tańca i poświęcił się tworzeniu choreografii. Zmarł na zapalenie nerek.
W spektaklu, poświęconym jego pamięci, bierze udział zaledwie dwóch tancerzy - Wojciech Karpoń i Ryszard Kalinowski. Zaczyna się od solowego tańca jednego z nich (Ryszarda Kalinowskiego). Po jakimś czasie zauważa on mężczyznę (Wojciech Karpoń) leżącego z boku sceny, do którego podchodzi, podnosi go i niejako zaczyna uczyć tańczyć - kieruje pracą jego rąk i nóg. Nasuwa się od razu skojarzenie mistrza i jego ucznia, możliwe, że chodzi o zakreślenie stosunków Niżyńskiego z Diagilewem. Po kilku nieudanych próbach mężczyzna zaczyna radzić sobie już dużo lepiej. Jednak kiedy zauważa to jego nauczyciel, niepokoi się. Między mężczyznami zaczyna się rywalizacja, ukazana za pomocą tanecznych, delikatnych przepychanek. W rezultacie obaj zaczynają współbrzmieć w tańcu, jeden unosi drugiego i w szale zaczyna biegać w kółko po scenie. Razem upadają. Tak kończy się całe przedstawienie, które jest niesamowicie intymnym zapisem przeżyć rozdwojonego w sobie, wielkiego mistrza baletu, jakim był Niżyński.
Rewelacyjne w tym spektaklu byłe efekty świetlne (James Clotfelter, Grzegorz Polak). Na początku, w nierównym tempie, stopniowo, zapalały się, a po chwili gasły małe żarówki, zwisające na różnej długości lin. W ciemnej sali dawało to niezwykły efekt. Zachwyciły także wizualizacje (Aleksander Janas), pojawiające się na dwóch pionowo rozciągniętych białych kawałkach materiału. Zwłaszcza, kiedy przed jedną z nich tańczył aktor - próbując pokierować ruchomym obrazem, który na przykład "dorysowywał" mu skrzydła lub kontury ciała.
Nadzwyczaj ważna w całym spektaklu była muzyka (Piotr Kurek). Oddawała ona stan emocjonalny, jaki towarzyszył artystom. Wprowadzała niepowtarzalny nastrój, przenosząc widza do tajemniczej, magicznej krainy.
"NN /Wacławowi Niżyńskiemu/" z pewnością oczarował olsztyńskich widzów. Śledzili oni każdy krok aktorów z zapartym tchem, mimo iż był to dość stonowany spektakl, bez wartkiej akcji. W jego fabułę należało się zagłębić, emocjonalnie zintegrować z aktorami, którzy byli wprost zachwycający. Przez niespełna godzinę dawali z siebie wszystko, co najlepsze. Był pot i na pewno zmęczenie, ale i wielka pasja oraz całkowite zaangażowanie. Dało się odczuć, że w taniec wkładają całe swe serca.
Warto wspomnieć, że ów spektakl zdobył wyróżnienie w rankingu "Teatru" Najlepszy, Najlepsza, Najlepsi w sezonie 2007/2008 w kategorii najlepsze przedstawienie teatru tańca.
Joanna Jaciuł
Teatralia Olsztyn
7 kwietnia 2009
Lubelski Teatr Tańca
"NN /Wacławowi Niżyńskiemu/"
choreografia: Ryszard Kalinowski
muzyka: Piotr Kurek
światło: James Clotfelter, Grzegorz Polak
wizualizacje: Aleksander Janas
obsada: Wojciech Karpoń, Ryszard Kalinowski
premiera: 19 kwietnia 2008 r., w Centrum Kultury w Lublinie
XVII Olsztyńskie Spotkania Teatralne, 21-29 marca 2009 r., Teatr im. S. Jaracza w Olsztynie