Bohater przez małe "b"
Od razu przyznaję się, że dotychczas z Teatrem Telewizji niewiele miałam do czynienia. Głównym powodem jest forma przekazu, bo nie lubię oglądać telewizji. Według mojej - stosowanej na użytek własny - teorii nawet perfekcyjna rejestracja nie jest w stanie zbudować takiej relacji między odbiorcą a aktorem, jaka jest możliwa do stworzenia już w podrzędnym teatrze. Nic więc dziwnego, że do najnowszej premiery telewizyjnej Sceny Faktu podeszłam chłodno i sceptycznie. Życie jednak lubi płatać figle. Szczególnie sceptykom!
Spektakl "O prawo głosu" w reżyserii Janusza Petelskiego traktuje zaledwie o trzech latach z życia Stanisława Mikołajczyka, premiera rządu RP na emigracji, przywódcy PSL-u, ale latach rozstrzygających, determinujących jego dalsze losy. W związku z tym, że przedstawienie jest oparte na faktach z dziejów Polski (i to nie tak odległych), aż same się cisną określenia: "jak każdy wie", "jak pamiętamy z lekcji". No właśnie, czy pamiętamy? Nie chciałabym wgłębiać się w niuanse dotyczące Mikołajczyka, ani tym bardziej oceniać jego wyborów i konsekwencji z tego płynących. Zainteresowani otworzą encyklopedię i doczytają. Przypuszczam, że zamiarem reżysera nie było proste odtworzenie zdarzeń, zilustrowanie faktów atrakcyjną scenografią, kostiumami. Petelski przetworzył zastygłe już wydarzenia, wycinek z historii Polski w żywą i pulsującą materię, w historię Człowieka, bohatera przez małe, ludzkie "b". Oczyścił narodowe dzieje z patosu i sztampy, wyciągając z niech najczystszy dramatyzm.
Nieoceniona jest na pewno rola Adama Ferencego, który wcielił się w postać Mikołajczyka. Jego gra jest tak przekonująca, że pewnie sama, bez namysłu zerwałabym się z fotela i ze ślepą wiarą zaznaczyła 3 razy TAK w słynnym referendum. Ferency ma w sobie coś ze świeckiego Mesjasza i jednoczenie całym sobą odżegnuje się od takiej postawy. Jest wiarygodny, bo na wskroś ludzki, ma chwile wahania, nie udaje pewnego siebie i nieomylnego. Pragnie tylko godności ludzkiej i właśnie o nią walczy. Walkę jednak przegra.
Pomiędzy kolejnymi scenami pojawiają się fragmenty czarno-białych rejestracji z kroniki filmów dokumentalnych, które uważam za bardzo ciekawy zabieg. Po pierwsze dodaje autentyczności przedstawieniu, co w tym przypadku jest akurat ważne, po drugie rozbija konwencję mdłej narracji, która stanowi duże zagrożenie dla sztuk historycznych. Momenty, w których pojawiają się ważne persony bądź kluczowe wydarzenia, zostają na chwilę "zamrożone", a na dole ekranu pojawiają się objaśnienia. Przywodzi to na myśl formułę popularnych seriali kryminalno-detektywistycznych, zresztą cały spektakl utrzymany jest w sensacyjnej stylistyce, co niewątpliwie dodaje mu atrakcyjności.
Na koniec chciałabym wrócić jeszcze do historii, a może raczej sposobów mówienia o niej, co wydaje mi się kluczową kwestią w rozważaniach o spektaklu "O prawo głosu". Jeśli dziś słyszy się tyle utyskiwań na młodzież, która nie zna losów kraju, w którym żyje, narzekań na małą świadomość historyczną ogółu społeczeństwa, to może problem leży gdzieś głębiej? Ja upatrywałabym go w języku, bo i jak rozumieć historię, kiedy jest nam prezentowana niedołężnym językiem, w sztywnym gorsecie patosu i wzniosłości? O tym, że historia może być niesamowita materią twórczą, dali nam świadectwo - na naszym polskim podwórku chociażby Norwid czy Wyspiański, pisał o tym i Nietzsche: "Historia jest nam potrzebna do życia i do czynu, nie zaś, by odwodziła nas na wygodny dystans od życia i czynu lub zgoła upiększała życie samolubne i czyny tchórzliwe a złe. Chcemy służyć historii, jeśli służy ona życiu [...]".
Nie mam pojęcia, czy podczas pracy nad przedstawieniem o Mikołajczyku Petelski czytał Nietzschego albo Norwida, ale jego przedstawienie pozwala mieć nadzieję, że Monumentalnej Historii przyjdzie się jeszcze zadrżeć w posadach. I oby na jednym razie się nie skończyło.
Agnieszka Dziedzic
Teatralia Kraków
10 kwietnia 2009
Teatr Telewizji
Scena Faktu
"O prawo głosu"
scenariusz: Robert Miękus, Janusz Petelski
reżyseria: Janusz Petelski
zdjęcia: Wojciech Todorow
scenografia: Ewa Skoczkowska
dekoracja wnętrz: Roman Tarwacki
muzyka: Jacek Grudzień
kostiumy: Hanna Ćwikło
dźwięk: Wacław Pilkowski, Marcin Ejsmund
montaż: Wanda Zeman
konsultacja historyczna: prof. Andrzej Paczkowski
produkcja: Agencja Filmowa - Teatr Telewizji TVP S.A.
obsada:
Stanisław Mikołajczyk - Adam Ferency
Wincenty Witos - Olgierd Łukaszewicz
Winston Churchill - Marian Opania
Władysław Anders - Maciej Kozłowski
Józef Stalin - Ryszard Filipski
Maria Hulewiczowa - Bożena Stachura
Stanisław Wójcik - Marian Dziędziel
Stefan Korboński - Marek Kalita
Wincenty Bryja - Marek Lewandowski
Stanisław Bańczyk - Wojciech Walasik
Władysław Kiernik - Lech Łotocki
Franciszek Wójcicki - Piotr Kozłowski
Paweł Zaleski - Maciej Marczewski
Bolesław Bierut - Leon Charewicz
Władysław Gomułka - Sławomir Pacek
Edward Osóbka-Morawski - Tomasz Kozłowicz
Józef Cyrankiewicz - Janusz Chabior
Tomasz Arciszewski - Stanisław Brudny
Jan Kwapiński - Andrzej Mrożewski
Adam Ciołkosz - Krzysztof Bień
Adam Pragier - Henryk Rajfer
Stanton Griffis - Andrzej Precigs
George D. Andrews - Lech Mackiewicz
Thomas J. Betts - Jacek Poniedziałek
Edward Cocker - Maciej Robakiewicz
Śliwka - Remigiusz Jankowski
Penhallow - Paweł Dolewski
Pracownik Sekretariatu - Przemysław Kapsa
Pracownica sekretariatu - Agnieszka Przepiórska
Oficer - Kamil Marcinkowski
Dowódca - Andrzej Włodarczyk
Przedstawiciel PSL - Grzegorz Jurek
Dziennikarz I - Wiktor Perel
Dziennikarz II - Włodzimierz Cybulski
Janiak - Józef Stefański
Podoficer - Waldemar Nowak
Agent UB - Jacek Gosztyła
Pracownik biura PSL - Andrzej Bąk
Pracownica biura PSL - Małgorzata Puzio
Dyskutant - Sławomir Drygalski
Cywil - Zygmunt Stanisław
Mężczyzna - Krzysztof Szymański
Brytyjski oficer - Sławomir Lewandowski
premiera: 23 marca 2009 r.