Społeczna kreskówka Masłowskiej
Śmieszą mnie twierdzenia, że Dorota Masłowska dorosła, wreszcie napisała poważny dramat, zajęła się problemami społecznymi. I że podejmuje je w głęboki sposób. "Między nami dobrze jest" w reżyserii Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa dowodzi rzeczy całkowicie znanej: że młoda pisarka ma doskonały słuch językowy i z genialną łatwością posługuje się słownymi kliszami. A to w repertuarze określeń używanych dla opisania twórczości Masłowskiej - truizm i banał.
Oczywiście nie da się nie zauważyć pewnej ewolucji w skromnym, póki co, dorobku dramatycznym autorki. Porównując najnowszy tekst z "Dwojgiem Rumunów mówiących po polsku", widzi się, że Masłowska zmieniła perspektywę. Mniej już interesują ją spontaniczne, alkoholowe eskapady i imprezowe powidoki a la Mirek Nahacz. Stara się za to swoich bohaterów dobierać tak, aby zaprezentować jak najobszerniejszą galerię polskich typów. Nie można jednak powiedzieć, że jej analizy społeczne uległy pogłębieniu. Po prostu pokazuje, że potrafi naśladować kolejne sposoby mówienia: nie tylko dresiarzy spod bloku, ale i przedwojenne panienki.
W "Między nami dobrze jest" mamy więc Małą Metalową Dziewczynkę (Aleksandra Popławska) - nastolatkę z płowymi warkoczykami i rolkami wbudowanymi w podeszwy tenisówek. Nonszalancko ciamka gumę, zaczytuje się w gazetkach promocyjnych z TESCO i wiecznie wysyłana jest do swojego "braku pokoju". Matka Halina (Magdalena Kuta), "ambasadorka zapachu stara baba", wstaje do pracy, jeszcze zanim zdąży położyć się spać. Jej ulubioną lekturą jest "Chwila nie dla Ciebie", kupiona w kuble z makulaturą. Obraz rodziny dopełnia babka - Osowiała Staruszka na Wózku Inwalidzkim (Danuta Szaflarska), w niekończącym się monologu, dotyczącym wojny. Niekarmiona i niewyprowadzana na spacery, stara się zaznaczyć swoją obecność, zasłaniając królujący telewizor. Chętnie wpada też sąsiadka Bożena (Maria Maj), "gruba jak świnia", skwapliwie dzieląc się informacjami o promocjach w Biedronce.
Masłowska pokazuje wegetację tych kobiet jako uleganie stałej redukcji. Mnoży znaki negacji. "Nie", "brak", "nigdzie", "nigdy" - wypowiadane tonem jak najbardziej twierdzącym, stanowią podstawę słownika bohaterek. Pisarka żongluje "rekwizytami biedy": serwuje potrawy z przeterminowanych produktów, w usta postaci wkłada złote rady: jak oszczędzać na myciu włosów i przechowywać kubeczki po kefirze.
Klitka w kamienicy czynszowej zmienia się w komfortowy apartament, umeblowany sprzętami z IKEI. Mieszkanie należy do Reżysera (Adam Woronowicz), którego z laptopem w ręku widać za przepierzeniem na początku przedstawienia. Okazuje się, że epizod Małej Metalowej Dziewczynki i jej rodziny może być fragmentem filmu o idiotycznym tytule "Koń, który jeździł konno". Dlaczego na jego fabułę nie miałyby się również składać późniejsze sceny spektaklu? Widzimy zblazowanego Aktora (Rafał Maćkowiak), alkoholika i narkomana w telewizji, przekonującego o wartości zdrowego stylu życia. Demoniczna Prezenterka (Agnieszka Podsiadlik) przeprowadza bzdurną rozmowę z Moniką (Katarzyna Warnke), śliczną, ale mało elokwentną blondynką. Po scenie dziarsko maszeruje Edyta (Roma Gąsiorowska), młoda businesswoman o nienagannej prezencji. Narzeka na niemodne majtki i cieszy się, że inni mają gorzej. Kilogram cukierków, obiecanych dzieciom z sierocińca, zjada na poczekaniu. Nic to, po drodze z pracy wstąpi na siłownię.
Obraz ofiar celebrycko-korporacyjnej mody spójnie łączy się z portretem konsumentek produktów marki Biedronka. Monika dowodzi przed kamerami, że choć z dziada pradziada mieszka w Polsce, to jej korzenie są ewidentnie zachodnioeuropejskie. Nieistotne, jaki miałby to być kraj. Ważne, że położony na zachód od Odry. Kobiecie wtóruje Mała Metalowa Dziewczynka, twierdząc, że polskiego nauczyła się z kaset. Według nich Polska to kraj przezroczystych, nijakich ludzi, opychających się ziemniakami. Inny jeszcze wariant patriotyzmu prezentuje Babcia, która popiera stanowisko Radia "Maryja". Z dumą, uważnie słucha lektora, opowiadającego o niegdysiejszej świetności państwa, któremu niecnie zagrabiono ziemie: Afrykę, Rosję i Niemcy. Masłowska nie boi się mówić o obu kuriozalnych wersjach "polskości", nie tak znowu odległych od rzeczywistości. Brawa dla autorki, ale nie należałoby przesadzać z wychwalaniem wnikliwości diagnoz. Ich niecodzienność opiera się na oryginalnej formie, w jakiej są podane.
Jarzyna pozwala w pełni wybrzmieć tekstowi - scenografia, oprawa muzyczna, sposób poprowadzenia aktorów świadczą, że przede wszystkim zależało mu na uruchomieniu potencjału, tkwiącego w fantastycznym języku tego dramatu. I choć chwilami ogląda się "teatr gadających głów", to każda inna droga wydawałaby się nieodpowiednia. W scenografii Magdaleny Maciejewskiej najistotniejsze są białe ekrany, tworzące trzy ściany domostwa. Na ich powierzchnie rzucane są wizualizacje, wprowadzające widza w konwencję kreskówki. Gdy na scenie pojawia się gruba Bożena, pozioma kreska, wyznaczająca linię mebli w mieszkaniu, automatycznie wędruje do góry. Po wyjściu sąsiadki - opada. Wokół głowy zamyślonej Małej Metalowej Dziewczynki wibrują czarne znaki zapytania. Za staromodnym odbiornikiem telewizyjnym widać drugi, naszkicowany kilkoma ruchami.
Projekcje, niemal stale towarzyszące grze akcji, sprawiają, że postaci odbiera się jak bohaterów filmu animowanego: operujących kilkoma trickami, pozbawionych prawdy psychologicznej. Wskazuje na to również specyficzna gra aktorów: zorientowana na klisze, stereotypowe skojarzenia. Matka - Polka, typowa nastolatka, sklerotyczna staruszka, wścibska sąsiadka, niespełniony artysta, "celebryt", karierowiczka. Jarzyna świetnie wyczuł, że jakikolwiek psychologizm zabiłby bohaterów Masłowskiej. Najciekawiej w tej stylistyce wypadają: Adam Woronowicz, Magdalena Kuta oraz Maria Maj. A przede wszystkim Danuta Szaflarska. Pozornie podobną, ale dość monotonną kreację - zahukanej przez rodzinę staruszki - miała w "Daily Soup" w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Narodowym. W "Między nami dobrze jest" dzięki wyśmianiu stereotypu stworzyła poruszającą rolę.
Aktorzy chwilami wychodzą poza komiksową konwencję. W finałowej scenie Staruszka i Mała Metalowa Dziewczynka stoją, identycznie ubrane, z przodu sceny. Warkoczyki, sukienki w kwiatki, skórzane pantofelki. Ucharakteryzowane na staromodne podlotki, patrzą na publiczność przez gigantyczny wizjer. W tle widać walący się pod bombami budynek. Na zapis z kronik filmowych nałożono animowane obrazki - meble z mieszkania bohaterek. Okazuje się, że zawaliła się ich kamienica, a kobiety - zginęły. Chwilę wcześniej trzymały się za ręce - obie zagubione w tak zwanej Polsce. Ich solidarność wobec chaosu jest tu jedyną wartością. Teraz, z pozycji obserwatorek, opisują własne zwłoki. Masłowska i Jarzyna nie pozwalają na jednoznacznie sentymentalne zakończenie.
Anna Byś
Teatralia Warszawa
16 kwietnia 2009
TR Warszawa, Schaubühne am Lehniner Platz w Berlinie
Dorota Masłowska
"Między nami dobrze jest"
reżyseria: Grzegorz Jarzyna
scenografia: Magdalena Maciejewska
kostiumy: Magdalena Musiał
reżyseria światła: Jacqueline Sobiszewski
opracowanie muzyczne: Piotr Domiński, Grzegorz Jarzyna
wideo: Cókierek & Pani K.
obsada: Aleksandra Popławska, Danuta Szaflarska, Magdalena Kuta, Maria Maj, Adam Woronowicz, Rafał Maćkowiak, Agnieszka Podsiadlik, Roma Gąsiorowska, Katarzyna Warnke, Lech Łotocki
prapremiera: 26 marca 2009 r. w Schaubühne am Lehniner Platz w Berlinie
prapremiera polska: 5 kwietnia 2009 r. w TR Warszawa