Najtrudniej wykonać pierwszy krok
Kto może człowiekowi wyrządzić największą krzywdę? Chyba ostatnim skojarzeniem jest najbliższa osoba - matka, ojciec, córka, syn. A jednak. Najbliżsi znają nas najlepiej, wiedzą o naszych słabych punktach, nic prostszego, jak właśnie zadać cios w najmniej spodziewanym momencie, w najczulsze miejsce. Rany wyrządzone przez najbliższych są najgłębsze, najdotkliwsze, najtrudniej się gojące. Najtrudniej zapomnieć, najłatwiej wybaczyć. Są jak nigdy nieusunięta zadra. Takie krzywdy mogą doprowadzić do szaleństwa, wręcz do choroby psychicznej.
To chyba największy koszmar, jaki można sobie wyobrazić, piekło na ziemi... Mieszkanie z toksyczną, despotyczną matką, która nie pozwala na nic, więzi w swoim domu, nie interesuje się życiem, osiągnięciami, ambicjami, planami własnej córki. Nie obchodzi ją nic, poza własną toksyczną osobą. Całe życie u boku matki, bez własnego zdania, bez przyjaciół, bez innych ludzi. Przed telewizorem, przy łóżku, w kuchni. Jak służąca, sprzątaczka, pielęgniarka i worek do boksowania w jednym. Odporna na ból, uwagi, poniżenie. Co może czuć taka osoba, zamknięta w czterech ścianach, pozbawiona wszystkiego? Jakim cudem może pozostać normalna? Czy naprawdę najbliżsi są zdolni do wyrządzenia takiej krzywdy? Jak się uwolnić z takiej pętli, jak uciec i nie cierpieć przez wyrzuty sumienia, nocne koszmary, że zostawiło się samotną, schorowaną matkę? Z drugiej strony, jak żyć, będąc pozbawionym własnego życia?
Te wszystkie problemy poruszone zostały w sztuce Ingmara Villqista pt. "Kompozycja w błękicie", wystawianej w warszawskim Teatrze na Woli. Błękit zazwyczaj kojarzy się z błogością, wolnością, swobodą, marzeniami. Właśnie marzenia mają kolor błękitny. Tutaj, na scenie widzimy właśnie błękit. Całe mieszkanie ma taki właśnie kolor. Ściany, meble, krzesła. W tym przypadku to nie swoboda, nie wolność, ale więzienie i terror.
Matka, schorowana staruszka, więzi w mieszkaniu swoją córkę. W ogóle nie akceptuje dziewczyny, nie liczy się z jej zdaniem, z jej życiem. W ogóle trudno tu mówić o życiu. Praca Alke jest cały czas wyszydzana, wygląd, sposób ubierania, makijaż również. Kiedy rozpromieniona, zakochana chce ugościć swojego ukochanego, przedstawić go matce, spotyka się tylko z szantażem emocjonalnym, ciętymi uwagami, momentalnym pogorszeniem samopoczucia. Trudno w takiej sytuacji nie zwariować. Kiedy w końcu stawia na swoim, zaprasza ukochanego do mieszkania, przedstawia matce, okazuje się, że Jano to uległy mężczyzna, bez własnego zdania. Na polecenie Starej Kobiety rzuca pracę, zamyka siebie i Alke w domu, zajmuje się składaniem długopisów. To zupełnie nieoczekiwana pułapka, która odbiera młodej kobiecie nadzieję na normalne życie, na ucieczkę z tej matni. Pozostaje tylko zwariować i nie odpowiadać za swoje czyny, zachowanie. Byle nie musieć znowu ulegać, nie musieć się podporządkować. Byle uciec. Naprawdę, lub tylko w świat szaleństwa. To już bez znaczenia.
Idea sztuki Villqista jest bardzo interesująca, jednak nie do końca dobrze zrealizowana. I trudno stwierdzić, czy jest to spowodowane faktem, że aktorzy zostali źle obsadzeni, czy po prostu nie do końca dobrze zagrali. Postać Alke, stworzona przez Dorotę Lulkę jest autentyczna, naprawdę świetna i dobrze zagrana. Aktorka bardzo dobrze pokazała scenę szaleństwa, jak również poddańczą uległość wobec matki. Jane, o którym trudno powiedzieć, że to mężczyzna stworzony przez Marcina Trońskiego, również jest zagrany dobrze. Największe wątpliwości budzi postać Starej Kobiety, wykreowanej przez Ewę Szykulską. O tej roli nie można powiedzieć niczego dobrego i pozytywnego. Jest sztuczna, bez wyrazu. I trudno stwierdzić, czy to gra w serialach pozbawia aktora wyrazu, czy to aktor nie jest w stanie sprostać wysokim wymaganiom, które stawia teatr, dużo wyższym niż serial czy sitcom. Jedno pozostaje pewne: albo Szykulska została źle obsadzona, albo po prostu źle zagrała. Odnieść można wrażenie, jakby w ogóle nie czuła tej roli, momentami grała znudzona i od niechcenia.
Dużo mówi również kiepska frekwencja na spektaklu. To raczej nie kryzys ani nie ciężar sztuki zniechęca widzów. Być może ratunkiem byłby aktor bez nazwiska, ale z pasją?
Ewelina Drela
Teatralia Warszawa
17 kwietnia 2009
Teatr na Woli im. Tadeusza Łomnickiego w Warszawie
Ingmar Villqist
"Kompozycja w błękicie"
reżyseria: Ingmar Villqist
reżyseria świateł: Piotr Rybkowski, Andrzej Król
scenografia i kostiumy: Marcel Sławiński, Katarzyna Sobańska
obsada: Ewa Szykulska, Dorota Lulka, Marcin Troński
premiera: 28 marca 2009 r.